Na pewno wielu czytelników naszego magazynu pamięta mieszkanie francuskiej projektantki, księżniczki, której antenatem był polski król Stanisław August Poniatowski. Tamten barwny apartament pokazaliśmy w ELLE Decoration nieco ponad rok temu. Od owego czasu Sarah Lavoine zdążyła zmienić adres. „Uwielbiam to robić i przeprowadzam się co kilka lat. To mój nałóg”, stwierdziła, zapytana o powód.

Od ponad 20 lat Sarah pozostaje jednak wierna prestiżowej, pierwszej dzielnicy Paryża. Tym razem oddaliła się od Luwru o 500 metrów, ale za to w zasięgu wzroku i dwuminutowego spaceru ma ogrody Tuileries. Największa zmiana zaszła jednak w architekturze. To także piękna kamienica z XIX w., ale w poprzednim mieszkaniu mimo feerii barw pierwsze skrzypce grały stiuki i sztukaterie. W nowym lokum pięcioosobowej rodziny Lavoine’ów nie ma zdobień ani spektakularnych marmurowych kominków. Nie ma eleganckich parkietów we francuską jodełkę. Są za to malownicze skosy, belki stropowe i widoczna więźba dachowa. To one zauroczyły Sarah. Projektantka nie zmieniła oryginalnego układu pomieszczeń, nie wyburzyła żadnej ściany.

Wprowadziła za to do dwupoziomowego mieszkania swoje ulubione kolory: odcienie turkusu i błękitu, biel i czerń. Pozostała też wierna zasadzie, że w domu pełnym kolorów choć jedno pomieszczenie wspólne powinno być pozbawione barw, żeby dać oczom odpocząć. Także i tym razem jest to salon – strefa relaksu rodziny. To zdecydowanie najdyskretniejsze kolorystycznie wnętrze, choć stwierdzenie, że nie ma w nim barw, byłoby nadużyciem. Salon tworzy otwartą przestrzeń razem z jadalnią; wokół stołu stoją tapicerowane krzesła Pierre‘a Paulina w intensywnym odcieniu turkusu. Ściana holu wejściowego o podobnej barwie wnosi kolor do salonu. W pokoju dziennym Sarah postawiła spektakularny stolik Sebastiana Herknera (prod. Classicon). Towarzyszy mu gigantyczny wazon. Oba przedmioty są w tonach rodem ze szkatułki: szmaragdu i malachitu, ale to biel i czerń spinają całą przestrzeń klamrą kontrastów. W większości wnętrz prym wiedzie biel. Wyjątkiem jest sypialnia gospodarzy, której ściany są czarne. Nie ma jednak mowy o gotyckim, mrocznym klimacie.

Sarah wprowadziła do alkowy aksamitne tkaniny w głębokich odcieniach morza oraz liczne białe dodatki. Choć w dwupoziomowym apartamencie trudno znaleźć naturalne barwy drewna, na pierwszy rzut oka widać, że pod grubą powłoką białej farby kryją się drewniane deski podłogowe i nadgryzione zębem czasu belki stropowe. Słoje widoczne na czarnej kuchennej zabudowie także zdradzają naturalny materiał. Mimo zastosowania chłodnych kolorów dom wydaje się przytulny i zapraszający. Kilka lat temu Sarah napisała książkę „La Maison Idéale” (dom idealny). Znowu potwierdziła, że potrafi taki stworzyć dla swojej rodziny, zmienny, z łatwością dostosowujący się do potrzeb domowników. Bo pracowita księżniczka duże zmiany lubi tylko we wnętrzach. W życiu prywatnym od lat jest szczęśliwą żoną Marca Lavoine’a – piosenkarza i aktora. Mają troje dzieci. Owszem, Sarah i Marc goszczą czasem na łamach kronik towarzyskich, ale powodem nie są skandale, tylko jego praca w show-biznesie, a czasem jej arystokratyczne pochodzenie, które niezmiennie przykuwa uwagę mediów. W prasie wnętrzarskiej bardzo często prezentowane są jej realizacje. Oprócz projektowania przestrzeni prywatnych i komercyjnych Sarah tworzy także autorskie kolekcje mebli oraz dodatków i prowadzi dwa butiki. Żyje w ogromnym tempie, dosłownie i w przenośni:ma mnóstwo spraw na głowie, a pomiędzy domem i położonymi nieopodal butikami przemieszcza się szybkim krokiem. Bo współczesne księżniczki chadzają pieszo. Ale tylko własnymi ścieżkami.

  

Tekst: Ela Stasiak