ELLE Co Pan lubi w mężczyznach, a co w kobietach?

M.S. No właśnie. Jestem, jak to mówił Przybora, starym, obiektywnym i nieprzejednanym heteroseksualistą. Ale bardzo przyjaźnię się z gejami. Zdałem sobie sprawę, że ja po prostu jestem uczulony na taki typowy, męski, brudny testosteron. Ta agresja, szorstkość w obyciu – to coś zupełnie mi obcego. Ci moi przyjaciele, piękni chłopcy, są tak wyluzowani, sympatyczni i beztroscy. Może dlatego najlepiej się wśród nich czuję.

ELLE To na czym polega męskość?

M.S. Na odpowiedzialności. A czułość i delikatność, z pozoru uznawane za niemęskie, są wspaniałymi cechami mężczyzny. Myślę, że kobiety bardzo tego potrzebują i są mile zaskoczone, kiedy mężczyzna się taki okazuje. I jeszcze coś: brak histerii. Histeria jest zaprzeczeniem męskości, jak widzę mężczyznę histeryzującego, od razu odwracam wzrok.

ELLE A u kobiet toleruje Pan histerię?

M.S. A mam jakiś wybór? Nie rozumiem u kobiet wielu rzeczy. Ale uważam, że próba zrozumienia wszystkiego jest bez sensu. Nigdy nie będziemy siebie do końca rozumieć. Fascynację i siłę trzeba czerpać z różnic, rzeczy nieprzewidywalnych.

ELLE W Polsce jest Pan jednym z najbardziej popularnych aktorów. Pana żona nie ma czasem dość?

M.S. Wydaje mi się, że jak idziemy ulicą i ktoś nas rozpozna, to ma większą delikatność wobec nas, niż gdybym szedł sam… Poza tym trochę się już do tego przyzwyczailiśmy, nie zauważamy tego tak bardzo. Zresztą, nigdy specjalnie nie robiliśmy z tego wielkiego halo. Nawet jeśli wielkie halo działo się wokół mnie czy nas.