Helena Bonham Carter powraca na ekran jako Noele Gordon. 56-letnia aktorka wcieliła się w upadłą gwiazdę jednej z najpopularniejszych brytyjskich oper mydlanych wszech czasów. Tytułowa „Nolly” występowała w „Crossroads” przez ponad 17 lat. Została niespodziewanie zwolniona przez włodarzy stacji pod pretekstem cięcia kosztów i zmian programowych. W ramach promocji swojego nowego projektu odtwórczyni głównej roli udziela licznych wywiadów. Kilka dni temu rozmawiała z redakcją The Guardian, która wypytywała ją o kontrowersje związane z „The Crown”. Następnie odwiedziła studio BBC. Tam skupiła się na wszechobecnej „obsesji piękna” i trudnościach, z jakimi mierzą się dojrzałe kobiety w Hollywood. W przeciwieństwie do starzejących się „jak wino” równolatków panie często narzekały na stopniowo zmniejszającą się liczbę scenariuszy i ageizm. „Nie chcę być równa mężczyznom. Sądzę, że jestem od nich znacznie lepsza” – mawiała Noele. Mimo osiągnięć i popularności, jaką cieszyła się w całym kraju, nie uciekła przed piętnem wieku. Czy dziś, podobnie jak w latach 80., aktorki wciąż muszą na dużą skalę przedwcześnie żegnać się z ekranem?
Helena Bonham Carter otwarcie o starzeniu się w show-biznesie. Aktorka nie chce przepraszać za wiek
Brytyjka wyznała, że nie podoba jej się sposób, w jaki współcześnie postrzegana jest starość. Według niej poddawane retuszowi zdjęcia, reklamy zabiegów medycyny estetycznej i kosmetyków na zmarszczki powodują nieuzasadnione kompleksy. „Każde czasopismo, Instagram, mogłabym tu wymienić cokolwiek, wszystko przypomina o przemijaniu. Starzenie się to brudne słowo. Mamy na jego punkcie obsesję. Ta sytuacja jest już niemal patologiczna, a jeśli dodamy do tego poczucie wstydu, wręcz zbrodnicza”.
Dodała, że słynne powiedzenie „czterdziestka to nowa dwudziestka” już nie wystarcza. Należy pójść o krok dalej i całkowicie przestać przywiązywać wagę do kwestii wieku. „Byłoby wspaniale, gdybyśmy mogli zmienić rządzące społeczeństwem zasady i powiedzieć: »Daj spokój, po sześćdziesiątce jesteśmy w sile wieku. Mamy wszystko, czego chcieliśmy, mamy władzę«. Ostatecznie można popaść w obłęd. Nie jesteśmy przecież w stanie kontrolować tego, jak wyglądamy, ale błędnie myślimy, że jest to w zasięgu naszych możliwości. Tak naprawdę jest tak wiele innych rzeczy, o które powinnyśmy się martwić”.
„To zabrzmi jak cliché, ale jestem teraz o wiele szczęśliwsza niż wtedy, gdy byłam młoda. Nigdy nie chciałabym wrócić do tamtych czasów”.
„Możliwe, że moja powierzchowność jest teraz mniej estetyczna, ale w środku stałam się dużo bardziej interesująca i dynamiczna, a także – jak mi się wydaję – atrakcyjniejsza”. Dziennikarze zapytali gościnię, czy branża rozrywkowa dostrzegła w końcu problem dyskryminacji ze względu na wiek. Gwiazda przyznała, że wraz z rozwojem Netfliksa, HBO czy Amazon Prime doświadczone aktorki mogą liczyć na więcej czasu ekranowego. „Jak dotąd idzie mi dobrze” – powiedziała. „Gdy dostałam rolę Nolly, powtarzałam sobie: »Boże, mam tyle szczęścia, że w moim wieku trafiają mi się takie angaże«. Szczerze mówiąc, jest to jedna z najlepszych ról, jakie obecnie mi się proponuje. Jakaś część mnie myślała, jakie to smutne, że muszę przepraszać za swój wiek. Jednak realia zmieniają się na lepsze. Sytuacja poprawiła się dzięki serwisom streamingowym – to era produkcji telewizyjnych, prawda?”.
W poprzednich latach w podobnym tonie wypowiadały się Nicole Kidman i Monica Bellucci. Ta pierwsza doświadczyła nieprzyjemności tuż po 40. urodzinach. „Dopadła mnie frustracja, podobnie jak wiele innych kobiet. Nagle usłyszałam: „Cóż, to by było na tyle. Jesteś czterdziestolatką i nie interesuje nas twój sposób opowiadania historii, pomysły, ani to, kim jesteś jako kobieta, jako człowiek” – wspominała gorzko na łamach The Mail on Sunday. Z kolei włoska diwa dostrzegła w swoim otoczeniu duży przełom. „Wszystko się zmienia. Lata temu nie byłoby możliwe, aby kobieta po czterdziestce robiła karierę w tej branży. Wystarczy spojrzeć na Judi Dench, Helen Mirren, Catherine Deneuve, Isabelle Huppert, Charlotte Rampling…” – wymieniała na stronach Vogue'a.
My mamy nadzieję, że nasze ulubione aktorki zobaczymy na ekranie jeszcze wiele razy. I nie mamy na myśli oglądania w zapętleniu „Wielkich kłamstewek” ani niekończących się seansów „Podziemnego kręgu”.
Komentarze