1. Oscary 2024 są... dość łaskawe dla kobiet

Przez długie lata sądzono, że największym pokrzywdzonym oscarowych wyścigów jest Leonardo DiCaprio. Kiedy w 2016 roku nareszcie przyznano mu Oscara dla najlepszego aktora za „Zjawę”, zauważono, że Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej w rzeczywistości mogła pomijać kobiety i przedstawicieli mniejszości. Po wielu obietnicach poprawy sytuacja zaczęła powoli ulegać zmianie. Aż do ogłoszenia tegorocznych nominacji, wśród których zabrakło Grety Gerwig. Choć reżyserce „Barbie” nie było dane stanąć do boju z Christopherem Nolanem czy Martinem Scorsese, statystyki pokazują, że sytuacja żeńskiej części środowiska filmowego nie jest najgorsza. Tym razem kobiety stanowią 32% wszystkich osób z szansą na statuetkę (z wyłączeniem kategorii aktorskich). Jest to powtórka rekordu z 2021 roku. Z kolei jeszcze w 2018 roku było to tylko 23%. 

Zobacz też: Helen Mirren podważa znaczenie Oscarów. Bardziej ceni wynik box office?

2. Prawdziwym wygranym tegorocznych Oscarów jest Netflix

Kiedy w 2017 roku produkcje Netfliksa zostały włączone do konkursu głównego w Cannes, festiwalowa publiczność zareagowała gwiazdami. Rok temu na Lazurowym Wybrzeżu pokazywano już nie tylko przeznaczone do streamingu filmy, ale także serial „Idol” od HBO. Gigant z Los Gatos zaczynał od rozsyłania płyt DVD z hollywoodzkimi hitami do amerykańskich domów. Dziś sam tworzy filmowe przeboje. W 2024 roku został liderem pod względem otrzymanych nominacji. Uzbierał ich aż 18 i zostawił konkurencję daleko w tyle. Kolejne w rankingu wytwórnie Universal, Searchlight Pictures i Apple Original Films mają szansę na „jedynie” 12 nagród. Jakimi filmami Netfliks zaskarbił sobie przychylność konkursowej kapituły? O Oscara za najlepszy film powalczy „Maestro” z Bradleyem Cooperem i Carey Mulligan. W pozostałych kategoriach dostrzeżono m.in. „Śnieżne bractwo” czy „Nyad”. Mimo to warto zauważyć, że platforma miewała już lepsze lata. W 2021 roku zebrała aż 36 nominacji i 7 Oscarów za sprawą „Manka” Davida Finchera, dokumentu „Czego nauczyła mnie ośmiornica” oraz filmów krótkometrażowych i animowanych.

3. W niedzielę „Oppenheimer” może pójść na rekord

W kinach górą była „Barbie”. Na Oscarach prowadzi „Oppenhaimer”. Film o ojcu bomby atomowej uwzględniono w aż 11 kategoriach. So far so good, to jeden z najlepszych rezultatów w historii nagrody. Tylko 3 nominacje dzielą go od „La La Land”, „Wszystkiego o Ewie” i „Titanica”, który w ostatecznym rozrachunku odebrał z rąk prezenterów 11 złotych rycerzy. Równie liczną kompanię skompletowali tylko „Ben Hur” oraz „Władca pierścieni: Powrót króla”. Ten drugi pokonał rywali w każdej kategorii, w której umieściło go jury. Czy Christopher Nolan, Cillian Murphy, Emily Blunt i Robert Downey Jr. dokonają przetasowania w czołówce największych oscarowych triumfatorów? Przekonamy się niebawem.

Zobacz też: „Barbenheimer” stanie się prawdziwym filmem

4. Zwycięzców nagród Akademii Filmowej wskazała Joanna Kulig

Amerykańska Akademia Filmowa naprawdę otwiera się na świat. Liczy już ponad 10 tysięcy członków i raz po raz przyjmuje w swoje szeregi nowych artystów z całego globu. Zaproszenie dotarło także do kilku naszych rodaków. Ostatnio głośno było o Joannie Kulig, ale przed Oscarami 2024 głosy oddawały też Agnieszka Smoczyńska (reżyserka „Silent Twins” i „Córek Dancingu”), montażystka Agnieszka Glińska („IO”), operatorka Jolanta Dylewska („W ciemności”) oraz scenarzystka Ewa Piaskowska („IO”). W niedalekiej przeszłości do oscarowego grona dołączyli m.in. Jan Komasa i Mateusz Pacewicz („Boże ciało”, „Sala samobójców. Hejter”), Przemysław Chruścielewski („Ostatnia rodzina”), reżyserka castingu Dorota Szwarcbart („Zimna wojna”, „Lista Schindlera”) oraz kostiumolożka Dorota Roqueplo („Hiszpanka”).

5. Nagroda dla najlepszej obsady powinna powędrować do... prezenterów i prowadzącego

Niestety Oscary to nie BAFTA czy nagrody SAG. Przy Hollywood Boulevard nie wywołuje się na scenę całej obsady. Skoro jednak uroczysta gala figuruje w bazie IMDb, to śmiemy twierdzić, że statuetka dla najlepszej aktorskiej ekipy powinna trafić do oscarowych prezenterów. Wyniki głosowania oficjalnie odczytają Zendaya, Lupita Nyong'o, Michelle Pfeiffer, Michelle Yeoh, Nicolas Cage, Al Pacino, Matthew McConaughey, Jamie Lee Curtis, Sam Rockwell, Ke Huy Quan, Brendan Fraser, Jessica Lange czy Mahershala Ali. Co za towarzystwo! Nie bez znaczenia jest też prowadzący. Wystawnej ceremonii po raz czwarty w karierze rytm nada znany za sprawą swojego talk-show Jimmy Kimmel. Jego najbardziej pamiętne momenty z przeszłości? Zaproszenie do gmachu słynnego teatru grupy turystów i zamieszanie z „La La Land” i „Moonlight” w rolach głównych. Co wydarzy się tym razem? 

6. Ryan Gosling zaśpiewa  „I’m Just Ken” w Dolby Theatre

W tym roku Oscar za najlepszą piosenkę może powędrować do „The Fire Inside” z filmu „Flamin’ Hot”, „It Never Went Away” z „American Symphony”, „Wahzhazhe” z „Czasu krwawego księżyca”, „What Was I Made For?” lub „I’m Just Ken” z „Barbie”. Tradycją stało się, że wykonawcy nominowanych piosenek prezentują je na żywo podczas gali. W przypadku Ryana Goslinga namnożyło się jednak wiele wątpliwości. Sądzono, że aktor może zbojkotować imprezę przez zignorowanie Margot Robbie i Grety Gerwig w kluczowych dla nich kategoriach. Albo, że najzwyczajniej w świecie nie będzie chciał wracać do postaci Kena. Nic z tych rzeczy! Gwiazdor potwierdził, że najbardziej wyczekiwany występ wieczoru dojdzie do skutku. Uff, odetchnęliśmy z ulgą.