Fot. materiały prasowe

 
 

Jak tylko skończą się Warszawskie Spotkania Teatralne koniecznie zobaczcie spektakl "Utalentowany pan Ripley". Sam reżyser, Radosław Rychcik jest już powodem, dla którego warto pójść do Teatru Studio. Na WST przyjadą jego "Dziady" z Teatru Nowego w Poznaniu, w których laureat Paszportu Polityki przeniósł Mickiewicza w rzeczywistość amerykańskiej popkultury. W "Utalentowanym panu Ripley'u" tytułowy bohater przemawia charyzmatycznie, podszywając się pod Baracka Obamę. Od początku pokazuje swój największy talent - umiejętność parodiowania, a wręcz przybierania cudzej tożsamości. Potem zaczyna się historia, którą świetnie znamy - Tom Ripley (Marcin Bosak) popada w konflikt z prawem, po czym otrzymuje lukratywną propozycję od bogatego biznesmena - ma sprowadzić jego syna do domu. To dawny kolega Ripleya - Dickie Greenleaf (Tomasz Nosiński), który ze swoją narzeczoną Marge (Natalia Rybicka) prowadzi szalone i spontaniczne życie we Włoszech. Tom powoli się do nich zbliża. I zaczyna popełniać kolejne zbrodnie.

Jest tu wszystko - początek, koniec oraz rozwinięcie w środku. Piękni aktorzy pięknie palący papierosy, estetyka filmów grozy, świetna muzyka, wspaniałe dekoracje, a przede wszystkim poczucie humoru. I dobry rytm.

Rychcik chciał, żeby widz wyszedł z teatru oszołomiony, w poczuciu przeżycia konkurencyjnego do kina. W moim przypadku zadziałało.

"Utalentowany pan Ripley", reż. Radosław Rychcik, Teatr Studio. Premiera: 15 marca.