Zuzanna Borucka. fot. Marcin Kempski.

Artur jest dla Zuzanny jak bufor. Kiedy ona wraca z pracy i czasem wypłakuje swoje niepowodzenia, on tłumaczy jej: „Wyhamuj. Praca nie jest w życiu najważniejsza. Nie możesz się tak spalać”. – Całe szczęście, że w tym wszystkim potrafimy znaleźć czas również dla siebie – mówi Zuzanna. 

– Czasami włącza mi się nieuzasadniona czepliwość w stosunku do Artura, to znaczy, że napięcie we mnie sięga zenitu. To jest taka praca, że idzie się do sądu, po drugiej stronie stoi przeciwnik i trzeba stanąć z nim do walki. A z wygraną bywa różnie. Czasami pełnomocnik strony przeciwnej próbuje mnie wyprowadzić z równowagi i np. mówi tak: „Wysoki sądzie, pani mecenas, a tak naprawdę pani aplikant adwokacki, a nie mecenas...”. On próbuje umniejszać moją rangę zawodową, ale teraz takie słowa nie robią na mnie wrażenia. Potrafię tłumić emocje, choć nie zawsze jest to łatwe. W tym zawodzie nie wolno okazywać słabości publicznie – dodaje Zuzanna. 

Brakuje czasu tylko dla siebie

– Wybierając zawód prawnika, od początku chciałam specjalizować się  w prawie gospodarczym, obsłudze dużych firm, korporacji. Co innego praca w biznesie, a co innego z indywidualnym klientem, gdzie w grę wchodzą ludzkie uczucia. Trudno jest się zaangażować w cudzą intymność – opowiada Martyna Kamińska. – Co nie znaczy, że moja praca jest mniej odpowiedzialna. Wręcz przeciwnie! Umowami wprawiam w ruch wielkie pieniądze. Mimo że są takie chwile, kiedy ta odpowiedzialność mnie przytłacza, to ta praca daje mi dużo satysfakcji.

Zuzanna Borucka wspomina, że nim jeszcze trafiła na aplikację, spotkała się z opinią, że adwokat to nie jest zawód dla kobiety. – Byłam tym oburzona. Krzyczałam głośno, że to dyskryminacja, ale dzisiaj wiem, że z pewnością nie jest to zajęcie dla tak zwanych tradycyjnych kobiet. Takich, które zajmują się domem, dziećmi i lubią mieć czas dla rodziny. Bo ten zawód wymaga poświęcenia mu czasu: bez przerwy trzeba się uczyć, być pod telefonem. Nie wolno też się wahać, czuć niepewnym. Mile widziane są zdolności psychologiczne, bo klienci przychodzą, opowiadają całe swoje życie, często pełne dramatów. I wielką umiejętnością jest go wysłuchać. A potem przełożyć to na język prawa.