Zespół Sorry Boys (od lewej): Piotr Blak (gitara, instrumenty klawiszowe), Tomasz Dąbrowski (gitara), Bartosz Mielczarek (gitara basowa) i Maciej Gołyźniak (perkusja) z liderką Belą Komoszyńską fot. Karol Grygoruk

O Beli Komoszyńskiej:

Tomasz Dąbrowski (gitarzysta, na zdjęciu drugi od lewej): Nic tak nie łagodzi obyczajów jak kobieta w męskim składzie. Z perspektywy czasu uważam, że eteryczność Beli i jej charyzma wokalna bardzo nas zainspirowały do poszukiwania wspólnego języka, stylu i brzmienia, zupełnie innego niż ten, do którego przywykliśmy. Dla mnie najważniejszy jest komfort psychofizyczny Beli. W trasie dużo rozmawiamy, przeżywamy. Sorry Boys to grająca bomba emocjonalna, ale te wyładowania mają ujście właśnie na scenie. Silne emocje czasami powodują tarcia. Nie wiem, czy bez nich powstawałyby jakiekolwiek dźwięki w sali prób. Profesjonalny dystans to najgorszy ze stanów jaki mógłbym sobie wyobrazić grając w zespole.

Piotr Blak (gitarzysta, na zdjęciu pierwszy od lewej): To, że znaleźliśmy Belę to nadal dla mnie magia. Napisałem ogłoszenie w internecie i odpowiedziała tylko jedna osoba – ona. Jak się potem okazało mieszkaliśmy bardzo blisko siebie. Jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem spotkałem się z Belą i tak spotykamy się i gramy do dziś. Jest dla mnie niezwykłą i bardzo ciekawą osoba. Nigdy nie musiała się wkupować w niczyje laski. Wystarczy, że jest sobą.

Maciej Gołyźniak (perkusista, na zdjęciu pierwszy od prawej): Kobieta w zespole tonuje wiele zachowań. Powoduje ten nieco „elektryczny” stan gotowości do pomocy w każdym aspekcie współpracy. Zdecydowanie instynkty opiekuńcze zdają się brać górę. Dbamy o to, żeby Bela mogła się wyciszyć zanim wyjdzie na scenę, w końcu bierze na siebie całe odium kontaktu z publicznością i werbalizuje nasz przekaz. Jesteśmy bezlitośni dla wszelkiej maści poklepywaczy czy żartownisiów, tak pod sceną jak i na jej zapleczu. Czas przed koncertem jest święty. Czy to oznacza, że traktujemy ją jak siostrę? Pewnie tak. Na pewno jak bliską osobę. Znamy się wszyscy, znamy swoich parterów. Mamy taką tradycję, że jedna próba wiosną i jesienią są otwarte dla bliskich, managementu, wydawcy i przyjaciół. Wtedy przygotowuję dla wszystkich BBQ i gotuję, co pasjonuje mnie od wielu lat. Próby przenoszą się na zewnątrz i zamiast instrumentów w ruch idą sztućce.