Ubieram się jak na jogę, matę wypożyczam na miejscu, w Instytucie MAÉ (maehealth.com), bo tam spotykam się z Agnieszką Bortkiewicz na indywidualne zajęcia bodyart (bodyartschool.art). Jesteśmy w kameralnej sali z wielkim lustrem i drążkami do ćwiczeń baletowych. Słońce wpada przez okna, a ja zastanawiam się, dlaczego czuję się taka zmęczona, chociaż jest dopiero 11. Agnieszce wystarczyło, że na mnie spojrzała. Od razu zarządza rozgrzewającą, dodającą energii sesję oddechową. Po 10 minutach jestem spocona! Potem zaczynamy ćwiczenia i zapominam o całym świecie. Kiedy złapiesz rytm, bodyart jest prawie jak taniec. Na czym właściwie polega? 

– Opiera się na elementach medycyny chińskiej, teorii istnienia jin i jang, a także idei pięciu żywiołów. Pięć faz energetycznych bodyart składa się z ziemi (arriving), drewna (expanding), ognia (circulating), metalu (descending) i wody (relaxing). Oznacza to, że podczas ćwiczeń zwracamy uwagę na rzeczy związane z przepływem energii, co ma doprowadzić ciało i umysł do spójności i harmonii – tłumaczy Agnieszka Bortkiewicz, która przez lata tańczyła taniec nowoczesny i jest certyfikowaną trenerką bodyart. – Ta unikatowa praktyka to w skrócie kombinacja jogi, pilatesu i qigong, która 
pozwala całościowo zadbać o zdrowie człowieka. Na poziomie fizycznym poprawia elastyczność i wydolność oddechową, buduje siłę i wytrzymałość mięśniową, zwiększa koordynację ruchową, wysmukla. Na poziomie mentalnym integruje ciało z umysłem, poprawia koncentrację, relaksuje i pomaga w redukcji szkodliwego stresu.

Co ważne, w body-art praca ma charakter interwałowy (zmienna intensywność), co czyni go idealnym treningiem prozdrowotnym również dla osób starszych, przemęczonych, kobiet w niezagrożonej ciąży (ale tylko tych, które wcześniej ćwiczyły), ludzi z dużą nadwagą i zmagających się z wysokim ciśnieniem. Stworzył go niemiecki trener i rehabilitant Robert Steinbacher, a ja odnalazłam bodyart w 2016 roku i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Dla mnie to terapia: czyli wszystko, co karmi moją duszę i ciało – dodaje. Jedną z najbardziej intensywnych form treningu jest deep work. Praca mięśni przebiega tu w warunkach beztlenowych. To świetny sprzymierzeniec w walce ze zbędną tkanką tłuszczową. Jednak ta odmiana bodyartu to już wyższa szkoła jazdy. Jest dobra dla tych, którzy są wytrenowani i szukają możliwości dalszego zwiększania wydolności organizmu. Jeśli czujesz, że stres cię nie opuszcza i masz potrzebę odreagowania, to ćwiczenia dla ciebie. Godzina zajęć upłynęła szybko, czułam się wyciszona, ale jednocześnie pełna mocy. Nie robiłyśmy deep worku, a jednak następnego dnia zauważyłam, że mam mięśnie w różnych zagadkowych miejscach. Zakwasy! Okazuje się, że niewinne rozciąganie z oddychaniem to naprawdę ciężka praca.