Azzedine Alaïa: opowieść o perfekcji, fot. Jean-Baptise Mondino, stylizacja Friquette Thevenet, makijaż Tatsu/Marie-France Thavonekham, włosy Guillame/Mod's Hair, modelka Othilia Simon/ Silentmodels

SUKNIE I FRESKI
Więc co się dzieje w atelier pana Alaïi? Pracuje tam codziennie i prawie nigdy nie ma urlopu. Jego apartament jest na czwartym piętrze… albo trzecim. – To przez koty. Mam ich osiem. Ale się nawzajem nie dogadują, więc żeby uniknąć zazdrości, śpię jedną noc z czterema na górze i następną noc z czterema na dole – śmieje się. Każdego dnia o świcie Alaïa mówi „dzień dobry” swoim ośmiu kotom, trzem psom i udomowionej sowie. Potem schodzi do atelier, gdzie podłoga jest zasypana szpilkami, które Alaïa upina z zawrotną prędkością na muślinowych modelach. Atelier mieści się nad butikiem, w najlepszym punkcie do obserwacji świata. Czasami zdumiona klientka wpada na projektanta, który pracuje akurat między wieszakami. – Muszę przebywać wśród kobiet. Jeśli nie będę się z nimi widywał, nie będę ich rozumiał – opowiada. – Kiedy jestem na ulicy, czasami za nimi podążam, ponieważ podoba mi się ich wygląd: to, jak ubranie zachowuje się pod wpływem ich ruchu, jak połyskuje tkanina. To prawda, że niezwykłość ubioru Alaïi jest niezmiennie związana ze strefą pośladków. Widok kobiety w sukience Alaïi rozprasza. Przypomina to obserwowanie dżerseju poruszającego się jak fala, tam i z powrotem. 

Alaïa ma nerwowy nawyk pracy przy telewizorze włączonym na przyrodniczym lub podróżniczym kanale. Czasami podnosi wzrok, kiedy lew pożera antylopę na sawannie. Za każdym razem przeraża go to i fascynuje. Jego atelier przypomina pracownię Matisse’a, słynnego malarza fowisty, który również otaczał się zwierzętami. Porównanie nie jest przypadkowe. Podczas wystawy retrospektywnej Alaïi niektóre z jego dzieł zostaną pokazane w pięknym pokoju Matisse’a w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, naprzeciwko Muzeum Galliera. Suknie projektanta będą sąsiadować z freskami malarza „Taniec”. Zdecydował o tym Olivier Saillard, kurator wystawy i dyrektor muzeum. Obserwując prace Alaïi, uświadomił sobie, że linia, która pociąga projektanta, jest bardzo czysta, tak jak u Matisse’a. – Ach! Kocham Matisse’a! Jestem pewien, że byłby szczęśliwy, że dołączyłem do niego – komentuje Alaïa, z trudem ukrywając dumę. W atelier Alaïi bawią się dwa koty. Projektant zaczyna śpiewać piosenki, które pamięta z dzieciństwa. – Wiesz, jestem dobrym piosenkarzem. I dobrym tancerzem. I dobrze szyję – uśmiecha się.

TEKST Sylvia Jorif