Azzedine Alaïa: opowieść o perfekcji, fot. Jean-Baptise Mondino, stylizacja Friquette Thevenet, makijaż Tatsu/Marie-France Thavonekham, włosy Guillame/Mod's Hair, modelka Othilia Simon/ Silentmodels

SPROŚNY DYKTATOR
Kariera Alaïi rozkwitła w latach 80. W jego atelier przy rue de Moussy, uliczce schowanej w sercu Marais, paradowały najpiękniejsze kobiety świata: Naomi Campbell, Elle Macpherson, Christy TurlingtonLinda Evangelista, Cindy Crawford. Nazywały go „Papa” i były światowymi ambasadorkami jego talentu. Azzedine był w magazynach o modzie na całym świecie. Nie było tygodnia w ELLE bez wzmianki o nim. W latach 80. spokojna rue de Moussy była centrum mody. 

Dziś Azzedine Alaïa to bez wątpienia jedyny projektant, który jest jednomyślnie podziwiany na całym świecie. Wystarczy przejść się po sklepach, żeby zobaczyć, że jego ubrania są wszędzie: w Barneys i Colette, 10 Corso Como i Bergdorf Goodman, a także w każdym luksusowym sklepie z odzieżą vintage. Zaraz po dostawie strój Alaïi momentalnie jest wystawiany na witrynie. Co sądzi o tym autor? – Tak jak matka Napoleona mówię: „Oby trwało” – zbywa komplement wymijającym uśmiechem. 

Na rue de Moussy nic się nie zmienia, w szczególności Alaïa, zawsze ubrany w swój chiński garnitur ze stójką. – Noszę go codzienne, nawet o tym nie myśląc. Jeżeli zacząłbym przywiązywać wagę do tego, w czym mi do twarzy, robiłbym stroje tylko dla siebie – mówi. – Całą swoją uwagę skupiam na kobietach. Nie zmieniła się również duża kuchnia ani wspólny stół, przy którym właściwie wszystko się dzieje. Alaïa i jego pracownicy codziennie jedzą tu lunch. W kącie śpi Didine, obłędny pies. Kucharz przygotowuje jadłospis dnia. Niezależnie od głównego dania zawsze są małe miseczki harissy i papryczek chilli zamarynowanych w oliwie, w której projektant zanurza małe kawałki chleba. Zaproszenie na obiad do Alaïi to wielkie wyróżnienie. Azzedine testuje kandydatów, opowiadając dowcipy i uważnie obserwując twarz rozmówcy. Następnie zmienia repertuar na sprośniejszy, żeby zbadać poziom tolerancji gościa. Śmiać się – znaczy zostać zaakceptowanym. I tak mijają dni pomiędzy pracą i momentami dziecinnych wygłupów. Azzedine narzuca wszystkim swoje tempo, a współpracownicy znają jego legendarne ataki furii. Alaïa krzyczy także na redaktorów naczelnych głównych magazynów o modzie. – Wiem, że nie jestem łatwą osobą – mówi. – Ale wszystko odczuwam intensywnie, w szczególności jeśli chodzi o moją ekipę. Jeśli mnie irytują, karzę ich i wiesz, co robię? Daję im vouchery do restauracji. Jedzą wtedy na mieście przez tydzień albo miesiąc, zależnie od tego, jak jestem wkurzony. Jest ekscentrykiem świata mody. Jego kolekcje nie podążają za kalendarzem. Alaïa nie pokazuje kolekcji, kiedy ma na to ochotę, ale wtedy kiedy ją ukończył. Uważa, że moda to temat zbyt poważny, aby poddawać go piekielnemu dyktatowi sezonów i mnogich kolekcji, które wykańczają jego kolegów. Alaïa się nie rozdrabnia. Jest jak artysta – wyraża się tylko wtedy, gdy ma coś olśniewającego do powiedzenia. Rue de Moussy jest wyspą niepodległości.