Zawartość kobiecej torby na Spitsbergenie: petardy, naboje do rakietnicy i karabinu Mauser. fot. archiwum prywatne

150 kilometrów przez lodowce. 17 dni marszu. Wokół biało, śnieg i wiatr. Skala termometru kończy się na minus 20 stopniach. Tymczasem w najbardziej mroźne dni ich wędrówki temperatura spada do minus 35 stopni, wiatr wieje z prędkością 12 metrów na sekundę. To daje odczuwalną temperaturę minus 57 stopni. Idą jedna za drugą, gęsiego, Agnieszka ostatnia, bo ma broń (w razie gdyby spotkały niedźwiedzia). Szurają nartami, na które mają założone foki – pasy materiału utrzymujące nartę na śniegu i zabezpieczające przed zjazdem w dół.

„Kaśka, nie wytrzymam, jestem głodna”, Agnieszka przystaje. „Jeszcze trochę, zrobimy postój przy tamtej górze, to pół godziny”, woła Kasia. Ale tak się tylko wydaje. Do góry dochodzą po sześciu godzinach, postój na posiłek robią wcześniej. Czasem siedem kilometrów pokonują w dziesięć godzin. Zawieja, nic nie widzą. Granica między mgłą a śniegiem zlewa się. Agnieszka wypatruje czerwonego punktu z przodu – jeśli jest, znaczy, że dziewczyny idą. Robi zdjęcie i nazywa je: „Znajdź różnicę między niebem a piekłem”.