Agnieszka Siejka, Ewa Grewling
i Katarzyna Siekierzyńska przed hotelem
Mary-Ann’s Polarrigg w Longyearbyen. fot. archiwum prywatne

MONT BLANC TO PESTKA

Pasją do podróży zaraziły się już w dzieciństwie. Katarzyna Siekierzyńska już w podstawówce pochłaniała książki o wyprawach wysokogórskich. Jej idolkami stały się alpinistki Wanda Rutkiewicz i Anna Czerwińska. Po górach zaczęła chodzić jako nastolatka. Kilkanaście lat później na szlaku spotkała miłość. Kasia ważyła 48 kilo, jej plecak 17. Radek pomagał. „Od dziewięciu lat wędrujemy razem, nasza podróż poślubna była włóczęgą po Bieszczadach. Córkom Karolinie i Zosi pokazaliśmy góry, gdy były jeszcze w pieluchach”, opowiada. Większość polskich gór i czeskie pasma zna jak własną kieszeń. Ale prawdziwą adrenalinę poczuła na Mont Blanc i najwyższym szczycie Afryki Kilimandżaro. „Po wyprawach jestem lepszą mamą i żoną. Przestałam być małostkowa. Na lodówce powiesiłam kiedyś magnes: »Czysty dom to oznaka zmarnowanego życia«”, śmieje się. Pięć lat temu odeszła jej mama. „Rodzice mieli wiele planów i zawsze je odkładali. I nagle mama miała wylew. To mi uzmysłowiło, że nie warto nic zostawiać na później. Dzieciom nic się nie stanie, jeśli wyjadę na krótko. A nawet stęsknimy się za sobą, będziemy dla siebie lepsi”.