W styczniu premiera ,,Wkręconych” Piotra Wereśniaka. Zagrałeś faceta wziętego za kogoś, kim nie jest. To trochę tak jak z Tobą? Masz wrażenie, że ludzie postrzegają Cię przez pryzmat ról i plotek?
PIOTR ADAMCZYK Wydawało mi się, że jako aktor mam starać się grać role zaskakująco skrajne, uniknąć szuflad. Plotki dotyczące mnie pozostawiałem bez komentarza. Wychodziłem z założenia, że nikt nie wierzy w te sensacyjki. I że dementowanie to zniżenie się do poziomu tych, którzy je drukują. Myliłem się. Medialne plotki wpływają na wizerunek chyba silniej niż role. Właściwie każdego dnia powinienem zakładać po kilka spraw sądowych.

Wciąż nie masz do tego dystansu?
Nie mam. Dotyka mnie i martwi to, co wypisują o mnie i moich najbliższych. Nie potrafię jednak na zimno kreować wizerunku. Jestem człowiekiem starej daty. Chciałbym, by było prawdziwie i uczciwie, by wszyscy grali fair. Choć nie jestem aż tak naiwny, by wierzyć, że to możliwe.

Swój poprzedni związek uczyniłeś medialnym. Żałujesz?
Złamałem swoją żelazną zasadę – niewpuszczania mediów do życia prywatnego. Jedną okładką, której konsekwencji nie przewidziałem. Lekcja była bardzo bolesna. Takie się jednak najlepiej zapamiętuje. Nie lubię wracać myślami do tego okresu. Wiele mnie kosztowało i wciąż kosztuje to, że tak często pisze się o moim życiu.

Wierzysz, że spotkasz kobietę, która będzie z Tobą dla Ciebie, a nie dlatego, że można się przy Tobie podlansować?
Wierzę, bo już ją spotkałem. A teraz już tylko pytania zawodowe, proszę.

Jest w tym zawodzie coś, co wciąż jest Ci trudno zaakceptować?
Największą zmorą jest dla mnie właśnie ta gra z mediami. Wydmuchane czerwone dywany, udawanie bycia gwiazdą, pozerstwo, pompa. Jako aktor dorastałem w czasach, gdy obowiązywały inne wartości. Marzeniem aktora był angaż w dobrym teatrze, to marzenie akurat mi się spełniło. Chcieliśmy być Holoubkami i Zapasiewiczami. Czasy są inne, ale na szczęście wciąż można wzruszyć i rozbawić widzów.

Łatwiej zostać dobrym aktorem, wzruszać i rozbawiać temu, kto potrafi kłamać?
Ludziom się wydaje, że aktorzy prywatnie są doskonali w udawaniu. Tymczasem wielu nie potrafi ukrywać swoich uczuć. Ja należę do tej grupy. Nie znoszę np. stawiać innych w niekomfortowych sytuacjach, więc bardzo przeżywałem jedną ze scen reklamy, w której zagrałem. Nie dość, że wymagała ode mnie zaczepiania przechodniów na ulicy, to jeszcze musiałem im śpiewać!

Cechy postaci, które grasz, wpływają na Ciebie? Żyłeś np. w celibacie, gdy grałeś papieża? Koncentrowałeś się nadmiernie na kobietach, grając w ,,Och, Karol 2”?
Zdarza się, że bohater wpływa na moje życie, bo staram się postrzegać świat z jego perspektywy. Co nie znaczy, że zatracam siebie! Wcielanie się w rolę bywa rozumiane jako balansowanie na granicy schizofrenii. A przecież w roli aktor pozostaje sobą. Do swoich emocji dodaje technikę.