Wszystko zaczęło się od gwiazd kina, których sceniczny wizerunek obejmował nieodłączną paczkę papierosów w ręku. James Dean, John Wayne, Marlon Brando, Marlene Dietrich, Audrey Hepburn, Humphrey Bogart. To tylko część nazwisk z okresu Złotej Ery Hollywood, które – bez pardonu, z papierosem w ustach – dmuchały dymem na widzów wprost ze srebrnego ekranu. Tak narodziła się „moda na puszczanie dymka”. 

Od kina, świata mody i muzyki do chorób płuc

Filmowcy odkryli, że dym z żarzącego się papierosa, jest bardzo „fotogeniczny”. Budował aurę tajemniczości i sensualności w obrazie. Z tego powodu regularnie pojawiał się w filmach, które zaliczamy do kinowej klasyki. “Casablanca”, “Śniadanie u Tiffany’ego”, “Gilda”, “Wielki sen” – to tylko część tytułów, w których co kilka minut bohater zaciąga się dymem z papierosa. Czas ten obfitował nie tylko w niezwykłe kreacje aktorskie, ale i zapisał się na kartach historii mody dzięki stylizacjom. Wszyscy pamiętamy niezwykłą Audrey Hepburn ubraną w minimalistyczną czarną sukienkę projektu Huberta de Givenchy. Jej zestawienie ze sznurem pereł, długimi, operowymi rękawiczkami i papierosem w szklanej fifce wciąż inspiruje i bez wątpienia stało się symbolem elegancji oraz klasycznego kobiecego looku lat ‘60. Być może już wtedy Holly Golightly przeszkadzał zapach palącego się papierosa i to zmotywowało projektanta do uzupełnienia stroju o kultowe czarne rękawiczki i szklaną fifkę?

Audrey Hepburn / fot. East News

Wobec takiej narracji ironią losu stał się fakt, że Eric Lawson, czyli słynny Marlboro Man z plakatów w latach 1978-1981, zmarł w 2014 roku na niewydolność oddechową, wywołaną wieloletnim paleniem papierosów. Humphrey Bogart odszedł z kolei na raka krtani, a Steve’a McQueena i Johna Wayne’a zabił nowotwór płuc. I choć dzisiaj nadal sporo gwiazd nie potrafi rozstać się z papierosem, to jego obecność w kinematografii jest raczej zarezerwowana dla czarnych charakterów, np. złowieszczej Cruelli De Mon czy Jokera.

Również świat wielkiej mody związał się na lata z paczką papierosów, wprowadzając do street fashion wymowne nawiązania do trendu na “puszczanie dymka”. Jeszcze nie tak dawno, bo w 2016 roku, Jeremy Scott, dyrektor kreatywny marki Moschino, po raz kolejny zwrócił uwagę publiczności na popularny przedmiot codziennego użytku – otwartą paczkę papierosów. To właśnie ona stała się impulsem do stworzenia Moschino's Cigarette-Themed Capsule Collection. Po kolekcjach z poprzednich lat inspirowanych marką McDonald’s czy znakami drogowymi, mariaż mody z tytoniem został wybudzony z długiego snu. I tak jego debiutancki pokaz obfitował w torebki, kolczyki i ubrania pokryte śladami spalenizny i dymu, a motyw paczki papierosów wykorzystany w plecakach i case’ach do smartfonów wieńczył zadziorny i dwuznaczny przekaz “fashion kills”. 

Humphrey Bogart / fot. East News

Lista wielkich projektantów, którzy w ciągu lat decydowali się na ukłon w stronę tego destrukcyjnego zwyczaju, jest znacznie dłuższa. Givenchy, Versace, Pierre Cardin, Cartier, a nawet Yves Saint Laurent pokusili się o wypuszczenie na rynek papierosów sygnowanych własnym logiem. Miały stanowić one propozycję (i namiastkę) luksusu składaną młodym palącym kobietom. Dziś wyroby te, choć dostępne raczej jako produkty kolekcjonerskie, stanowią wystarczający dowód na związek mody i kultury mas. Na szczęście obecność motywów papierosowych w street fashion ma aktualnie raczej ironiczny wydźwięk i nie gloryfikuje tej aktywności. Pęknięcia w mariażu zawiązanym lata temu nie są już dłużej możliwe do ukrycia.

Na „modne” palenie papierosów wpływ miały również największe gwiazdy rocka. Niemal wszyscy członkowie zespołów Rolling Stones, Guns’N’Roses czy AC/DC widywani byli w kłębach papierosowego dymu. Keith Richards rzucił nałóg dopiero w październiku 2019, stwierdzając, że rezygnacja z papierosów była dla niego trudniejsza niż walka z uzależnieniem od heroiny.

Rolling Stones / fot. East News

Spośród znanych postaci XX wieku trudno jest odnaleźć taką, która nie miałaby za sobą epizodu nikotynowego. Były prezydent USA Barack Obama, prowadzący popularny w latach ‘90 talk-show Jerry Springer, żona króla Karola III Camilla Parker Bowles, a nawet Albert Einstein – palili papierosy. Ich wszechobecność w mediach, świecie kultury, nauki czy polityki dyktowała zatem „modę na dymka”.

Im się udało

Jednak na przestrzeni ostatnich dekad obserwujemy potężną zmianę w prezentowanym przez gwiazdy stylu życia. O ile w latach 90. nikogo nie dziwiło zdjęcie celebryty z papierosem w ustach (wszyscy pamiętamy Kate Moss i Johnny'ego Deppa), dziś większość gwiazd ukrywa tę słabość przed paparazzi lub decyduje się na najlepsze możliwe rozwiązanie i rzuca nałóg.

Jedną z byłych palaczek jest Whoopi Goldberg, którą do rzucenia palenia zmotywował film o dwójce dzieci cierpiących na mukowiscydozę. Wizja problemów ze złapaniem oddechu stała się dla niej tak silna, że aktorka z dnia na dzień zerwała z nałogiem i trwa w tym postanowieniu do dziś.

Lata palenia na swoim koncie ma również Książę Sussex, Harry. Do walki z nałogiem zmotywowała go żona Meghan Markle, która nie mogła znieść, że wybranek jej serca codziennie się truje. Dzięki wsparciu królewskiego coacha Gabrieli Peacock, Harry uwolnił się od papierosów tuż przed swoim ślubem. Co więcej, zmienił także dietę i stracił nadprogramowe kilogramy.

Książę Harry / fot. East News

Sukcesem w walce z nałogiem może pochwalić się także Courtney Cox. Aktorka znana z serialu „Przyjaciele” przestała palić dzięki skorzystaniu z usług bioenergoterapeuty Yefima Szubentsova. Wraz z nią z nałogiem pożegnał się również ówczesny partner gwiazdy, David Arquette.

To, co nas truje

11 stycznia 1964 roku naczelny lekarz USA Luther Terry ogłosił raport, w którym po raz pierwszy pojawiły się twarde dowody na temat szkodliwości palenia papierosów i ich powiązania z rozwojem nowotworów. Oczywiście inni lekarze również dochodzili do podobnych wniosków, ale dopiero wspomniany raport Terry’ego rozwiał wszelkie wątpliwości, że papieros zabija. 

W 2020 r. opublikowano kolejny dokument wydany przez naczelnego lekarza USA, poświęcony paleniu i jego skutkom dla zdrowia amerykańskiego społeczeństwa. W raporcie tym jasno wskazano winowajcę, który odpowiada za śmierć milionów palaczy na całym świecie. Jest nim dym papierosowy. 

Jak sytuacja wygląda obecnie? Według WHO na świecie pali 1,3 mld osób, a papierosy są dostępne w 180 państwach. To dym i substancje smoliste, powstające w procesie spalania papierosa, są odpowiedzialne za rozwój śmiertelnych chorób. Osadzają się w jamie ustnej i wewnątrz całego układu oddechowego palacza, powodując bardzo poważne problemy zdrowotne. Zaliczamy do nich m.in. nowotwory, zawały serca, udar niedokrwienny mózgu, POChP, zaburzenia erekcji i obniżone libido. A to dopiero początek bardzo długiej listy negatywnych skutków zdrowotnych tego uzależnienia. W obliczu tych wszystkich informacji najbardziej martwi fakt, że niewielu z palaczy deklaruje chęć rezygnacji z nałogu. Dane Komisji Europejskiej (Eurobarometr nr 506, 2021 r.) wskazują, że w Polsce nieco ponad jedna na 10 osób uzależnionych od palenia papierosów bierze pod uwagę podjęcie próby jego rzucenia. Gorszy wynik spośród wszystkich krajów w UE odnotowano jedynie na Węgrzech i w Rumunii. 

Tym, co przytrzymuje palacza w objęciach nałogu jest nikotyna, która co prawda nie jest rakotwórcza jak dym, to jednak silnie uzależnia – tym samym utrudniając pożegnanie się z papierosem. 

Jak sobie pomóc?

Ile osób, tyle sposobów na walkę z nałogiem... To, co jest kluczowe w trakcie wychodzenia z uzależnienia to wytrwałość, wizualizacja pozytywnego celu – tego, co zyskamy rzucając papierosy (np. lepsze zdrowie, ładniejszą cerę, brak zapachu „popielniczki” na dłoniach czy ubraniu). Przeszkodą mogą być aspekty behawioralne nałogu, np. gesty związane z paleniem, jak trzymanie papierosa w ustach czy jego związek z innymi rytuałami życia codziennego: np. picie kawy czy spotkania z palącymi znajomymi. Warto zatem zastanowić się, co zrobić, aby te ręce poszukujące papierosa uspokoić. Butelka z wodą czy warzywne przegryzki mogą być alternatywą. Zadbajmy też, aby unikać miejsc i sytuacji, w których zazwyczaj paliliśmy, a nawet ograniczyć spotkania z palącymi znajomymi, dopóki nie uporamy się z nałogiem. Dobrym rozwiązaniem jest też wsparcie się tabletkami czy plastrami, które będą dostarczały nam nikotynę, od której jesteśmy uzależnieni.  

fot. Getty Images

Kiedy jednak wkładane przez palacza wysiłki na rzecz rzucenia nałogu i stosowane przez niego metody kończą się sromotną klęską, nie warto się poddawać. Zamiast dalej palić papierosy, można rozważyć skorzystanie z bezdymnych inhalatorów nikotyny. Ich użytkowanie wiąże się z emitowaniem aerozolu, w którym znajduje się rzeczona nikotyna, ale już bez trującego i śmierdzącego dymu i bez substancji smolistych. Taki aerozol powstaje podczas korzystania np. z wystandaryzowanych i certyfikowanych papierosów elektronicznych podgrzewających płyny lub z przebadanych medycznie podgrzewaczy tytoniu. Dzięki takim urządzeniom palacze, którym nie udaje się wyjść z nałogu, mogą chociaż próbować ograniczyć jego negatywne konsekwencje dla zdrowia. 

Potwierdzeniem tej tezy może być cytat z raportu naczelnego lekarza USA z 2020 r.: „W oparciu o obecnie dostępne dowody, u osób dorosłych [palących papierosy – dop. red.] (...) można zmniejszyć ryzyko chorób i śmierci spowodowanych paleniem, jeśli całkowicie zastąpią oni wyroby tytoniowe do palenia [papierosy, cygara, cygaretki, tytoń do samodzielnego skręcania papierosów itp. – dop. red.] wyrobami tytoniowymi niepalnymi. Produkty te są klasyfikowane jako wyroby tytoniowe o zmodyfikowanym ryzyku (MRTP). (...) podgrzewacze tytoniu, snus i e-papierosy mogą potencjalnie zmniejszać szkody [zdrowotne u palących] na poziomie indywidualnym i populacyjnym (...)”. Pierwszym produktem tytoniowym, który w Stanach Zjednoczonych uznano za wyrób o zmodyfikowanym ryzyku dla zdrowia był snus, czyli tytoń do zażywania doustnego, a drugim z kolei – podgrzewacz tytoniu IQOS. Jak dotąd to jedyne produkty, które w USA oficjalnie uznano za lepszy wybór dla palacza niż dalsze palenie papierosów.

Aerozole z urządzeń bezdymnych (e-papierosów oraz podgrzewaczy tytoniu) nie śmierdzą jak papierosowy dym, bo po prostu nim nie są. Dlatego ubrania, włosy czy dłonie nie przesiąkają charakterystycznym zapachem typowym dla palaczy papierosów.

Ale choć produkty bezdymne mogą stanowić dobry wstęp do walki z uzależnieniem, to nadal wpływają na nasze zdrowie. Dlatego nie są alternatywą do rzucenia nałogu, ale do papierosów. Zawsze najlepszym wyjściem dla palaczy pozostaje definitywne zerwanie z tym uzależnieniem – co podkreśla też wspomniany wcześniej raport naczelnego lekarza USA. 

Światowy Dzień Rzucania Palenia, który obchodzimy w tym roku 17 listopada, to doskonały moment na podjęcie takiej decyzji. Nigdy nie jest za późno. Keith Richards zrobił to mając 76 lat, aktorka Katherine Heigl 37, a Miley Cyrus tuż po 21. urodzinach. Bo moda na bycie zdrowym to dziś najsilniejszy trend, który mamy nadzieję, nigdy nie będzie w odwrocie.