Na pierwszy rzut oka to taniec jest jej powołaniem, ale Ema (Mariana Di Girolamo) chce czegoś więcej. Razem ze starszym o 12 lat mężem Gastónem (oraz choreografem, z którym pracuje na co dzień) decydują się na pewien kontrowersyjny krok, a ten rujnuje ich relację i dotychczasowe życie. Jak poradzi sobie główna bohaterka w obliczu tych zmian?

"Ema" to historia charyzmatycznej bohaterki opowiedziana w rytmie Reggaeton i z teledyskowymi zdjęciami

Nawet w tłumie tancerzy Ema wyróżnia się swoimi ruchami, a jej fryzura sprawia, że nie jedna osoba odwróci się za nią na ulicy. Ta młoda kobieta nie jest jednak stereotypową tancerką, zafascynowaną swoim doświadczonym mistrzem (w tej roli Geal Garcia Bernal). Wręcz przeciwnie, to ona w pewnym momencie staje się "górą". I narzuca zdanie oraz formę ich związku. Gastón może się jedynie dostosować do nowych reguł. Bohaterka odrzuca też taniec współczesny, dla wciągającego i energetycznego reggaetonu, gdzie liczy się beat, sensualność i ruch bioder. Ale to tylko jeden z elementów "Emy" Larraína. Tuż obok rozgrywa się druga część historii.

Kobieta równie mocno, jak taniec, kocha swojego adoptowanego syna. Choć jak się okazuje to raczej relacja mocno toksyczna. Niestety przez pewne katastrofalne w skutkach wydarzenia traci prawa do opieki nad nim. To jednak nie powstrzymuje Emy przed niczym. Kobieta próbuje dowiedzieć się, gdzie przebywa chłopiec, czy dobrze się czuje, a nawet posunie się jeszcze dalej i zrobi wiele, aby znów połączyć się z małym Polo. Uwiedzenie i ogień to główne elementy jej planu. Oraz taniec. Ruch też jej pomaga np. w przyciąganiu i odwróceniu uwagi. Pozwala odreagować, uspokoić myśli oraz emocje. A zwłaszcza manipulować. Bo "Ema" to pokaz perfekcyjnej manipulacji na różnych płaszczyznach. W relacjach rodzinnych i damsko-męskich. Obrzucanie się winą, oskarżenia i żal pokazywane są na ekranie w różnej formie. W kłótni małżonków, kolejnych autodestrukcyjnych imprezach, przygodnym seksie i paleniu miasta miotaczem ognia. Całość podziwiamy w świetnych teledyskowych, nasyconych barwami kadrach. 

Pewnych rzeczy od razu się dowiadujemy, innych domyślamy przez dłuższy czas. Odtwórczyni głównej roli, Mariana Di Girolamo perfekcyjnie niszczy dobrze nam znany obraz matki i żony. Zwłaszcza tak mocno zakorzeniony w kulturze latynoamerykańskiej. Jej wiara we własne siły często zadziwia. Co ciekawe, emocji w tym filmie jest wiele - kotłują się one ze sobą co chwilę, ale z drugiej strony, ciężko doszukać się tu prawdziwej głębi, zwłaszcza w części dotyczącej utraconego rodzicielstwa.