Mleczko do demakijażu

Francuzki nigdy nie dały się ponieść szałowi na koreańskie olejki do demakijażu. Do zmywania makeupu od pokoleń używają bowiem mleczek – produktu, który w Polsce z jakichś powodów jest bardzo mało popularny. Już francuskie mamy i babcie używały słynnego Collosol Eau de Lait – ikonicznego mleczka, które ma wyjątkowe właściwości łagodzące i zmiękczające skórę (podobno jego wielbicielem był sam Karl Lagerfeld, który dolewał odrobinę Collosol Eau de Lait do kąpieli, dzięki czemu jego skóra była perfekcyjnie nawilżona). Kolejne pokolenia kontynuują tę tradycję. Słynna francuska kosmetyczka, Isabelle Belis, instruuje, by wmasować mleczko w twarz i zmyć ciepłą wodą – tak pozbędziemy się makijażu łagodnie, ale skutecznie. Posiadaczki cery suchej mogą ograniczyć się tylko do tego pierwszego kroku, jeśli jednak masz skórę tłustą i trądzikową, możesz dodatkowo umyć twarz żelem lub pianką.

Jakie mleczka do demakijażu najchętniej wybierają Francuzki? Obok Collosol Eau de Lait chętnie sięgają po Lait Onctueux Capital od legendarnej paryskiej kosmetyczki Joëlle Ciocco. Lubią też mleczka francuskich marek dermatologicznych. Ważne, aby wybrany produkt był jak najdelikatniejszy, bezzapachowy i łatwy do zmycia ciepłą wodą. Takie kryteria spełnia mleczko Biodermy. Znakomicie koi i oczyszcza cerę suchą, wrażliwą, zaczerwienioną.

Produkt w stylu mleczka ma też w swoim portfolio polska marka BasicLab. Zawiera ono dodatek łagodnych, niepieniących się detergentów, więc wyjątkowo łatwo się zmywa. Jest hipoalergiczne, rewelacyjnie sprawdza się przy cerze z naruszoną barierę hydrolipidową i podczas wysuszających kuracji dermatologicznych.

 

Maseczki

Drugą kategorią francuskich produktów niedocenianych w Polsce są maseczki. Francuzki stosują głównie te kremowe, odżywcze, o konsystencji gęstej śmietanki. Są jak nawilżający okład na skórę – odbudowują barierę hydrolipidową, koją podrażnienia, przyspieszają regenerację naskórka i rozświetlają. Dlaczego Francuzki tak lubią maseczki? Ponieważ pielęgnację traktują jako formę relaksu i namiastkę zabiegu SPA w swoim domu. Podczas gdy większość z nas chce, by wieczorna rutyna zajmowała nam jak najmniej czasu – one nakładają maseczkę i płatki pod oczy, nalewają sobie kieliszek wina i tak ładują baterię na kolejny dzień. Taka pielęgnacja wspaniale działa zarówno na cerę, jak i na spięty umysł.

We Francji dużą popularnością cieszą się maseczki Thalgo. To marka obecna w wielu francuskich SPA, stosująca w swoich produktach morskie składniki – przeciwzmarszczkowe algi, dotleniające minerały i polisacharydy. W portfolio marki bestsellerem jest chłodząca maseczka Cold Cream Marine SOS Soothing Mask. Po nałożeniu daje przyjemny, odświeżający efekt „kostki lodu”, przez co genialnie sprawdza się w upały. Można stosować ją także jako kojący okład po opalaniu. Dogłębnie nawilża skórę, wypełnia zmarszczki, wycisza zaczerwienienia, zmiękcza i wygładza.

Podobna w działaniu jest maska polskiej marki Apis, która także dostarcza swoje produkty do gabinetów kosmetycznych i SPA. Kosmetyk zawiera kompleks minerałów z Morza Martwego, kolagen, elastynę, ekstrakt z alg i kwas hialuronowy. Intensywnie nawilża odwodnioną cerę, a dzięki dodatkowi protein jedwabiu napina ją i wygładza.

 

Wielofunkcyjny krem Cica

Francuzki nie umieją się też obejść bez kremu „cica”. To silnie regenerujący kosmetyk, który działa jak opatrunek w tubce. Większość z nas spotkała się już tym rodzajem kremu, ale zwykle sięgamy po niego tylko w wyjątkowych sytuacjach, np. gdy skóra jest mocno podrażniona. Kobiety we Francji stosują krem „cica” na co dzień i na każdą część ciała. Noszą go nawet w torebce, aby szybko ukoić spierzchnięte usta czy wygładzić szorstką, spękaną skórę rąk. To dla nich absolutny must-have, pomocny także w łagodzeniu podrażnień skóry u dzieci.

We Francji numerem jeden jest krem Avène Cicalfate+, który przyda się w wakacyjnej apteczce. Dzięki zawartości substancji czynnych pozyskanych z wody termalnej Avène przyspiesza gojenie się otarć, oparzeń słonecznych czy ugryzień owadów.

Podobne działanie wykazuje słynny balsam regenerujący La Roche-Posay Cicaplast Baume B5+. Tu z kolei w celu łagodzenia podrażnień zastosowano madekasozyd, pantenol i składnik wzmacniający mikrobiom skóry – tribioma. Kosmetyk bardzo chwalą osoby z cerą wrażliwą, ale i trądzikową, ponieważ przyspiesza gojenie się zmian zapalnych.

 

Krem do włosów

Francuzki słyną nie tylko z zadbanej cery, ale i zdrowych włosów. Jak się okazuje, do ich pielęgnacji używają nie tylko odżywek. Ich sekretną bronią jest krem do włosów. U nas kojarzy się on wyłącznie ze stylizacją włosów kręconych, ale we Francji jest to rodzaj odżywczego lotionu, który aplikuje się na wilgotne bądź suche pasma w celu ich odżywienia, nabłyszczenia i wygładzenia. Kosmetyku nie spłukujemy – pozwalamy mu wniknąć we włókna i otulić je delikatnym filmem. To dobre rozwiązanie dla posiadaczek cienkich kosmyków, ponieważ krem, w przeciwieństwie do olejków, nie obciąża nadmiernie włosów. W przypadku grubych, niesfornych pasm kosmetyk pomoże je okiełznać, minimalizując szorstkość i puszenie.

Dawniej zabieg ten kobiety wykonywały z użyciem zwyczajnych kremów do twarzy, czy nawet rąk. Dziś można na rynku spotkać profesjonalne, francuskie kosmetyki do kremowania, np. od marki Phyto. Roślinna formuła kremu Phyto zawiera m.in. olejek z pestek moreli i wyciąg z korzenia prawoślazu, składniki znakomicie zmiękczające suche, matowe pasma.