Premiera najnowszego filmu Netflixa

Podczas uroczystej premiery w warszawskim Teatrze Narodowym mieliśmy okazję porozmawiać z twórcami filmu "Znachor". O swoich odczuciach, emocjach opowiedzieli nam Ignacy Liss, Maria Kowalska, Leszek Lichota oraz Iza Kuna.


Tak wyjątkowa uroczystość wymagała nienagannej oprawy. Na wydarzeniu pojawiła się niemal cała obsada. Maria Kowalska zachwyciła w uszytej specjalnie na premierę sukience od Gosi Baczyńskiej. Anna Szymańczyk pojawiła się w kreacji projektu Wioli Uliasz, a Iza Kuna w stylizacji przygotowanej przez Tomasza Ossolińskiego. Ten sam projektant stworzył też garnitur dla grającego główną rolę, Leszka Lichoty. Inny kultowy polski designer, Mariusz Przybylski, zadbał o wizerunek Ignacego Lissa.

Obsada filmu "Znachor" / Content Studio

"Znachor" w reżyserii Michała Gazdy

Najnowsza polska premiera Netflixa wzbudzała emocje właściwie od momentu ogłoszenia rozpoczęcia nad nią prac. Tymczasem recenzje zarówno krytyków, jak i widzów, którzy mieli okazję przedpremierowo obejrzeć „Znachora” z Leszkiem Lichotą w roli głównej, jasno wskazują, że twórcom nie tylko udało się obronić swoją wersję historii profesora Rafała Wilczura, ale przede wszystkim nadać jej nowego tonu i jeszcze więcej folkowego kolorytu.

Nieopatrzona obsada, która stanowi połączenie uznanych już nazwisk i młodych, dopiero wkraczających w świat filmu aktorów, opowiada nam historię ponadczasową. Miłość, życzliwość, skromność, empatia zderzają się tutaj z nienawiścią, zazdrością, zdradą i pychą. „Znachor” przypominam nam, że bez względu na wiek, pochodzenie, status społeczny czy czasy jesteśmy sumą wyborów, których codziennie dokonujemy. I że wybory te są jak domino – trudno zatrzymać bieg wydarzeń, kiedy z impetem popchnęło się pierwszą małą kostkę. 

Najnowszy film Netflixa jest adaptacją książki z 1937 roku, ale Marcin Baczyński i Mariusz Kuczewski, scenarzyści „Znachora”, wprowadzili pewne zmiany fabularne, które pozwoliły przedstawić historię i jej bohaterów nieco inaczej. Na ekranie pojawia się Zośka, brawurowo zagrana przez Annę Szymańczyk. Jej relacja z Antonim, choć zdecydowanie bardziej wyważona i dojrzała, jest równie (jeśli nie bardziej!) wzruszająca, jak gorące uczucie, które wybucha między Marysią i Leszkiem (granymi przez Marię Kowalską i Ignacego Lissa). Plejada gwiazd na drugim planie zamienia wiele scen w mały spektakl (Iza Kuna poraża swoją bezwzględnością i chłodem jako hrabina Czyńska, a Jarosław Gruda po raz kolejny udowadnia, że nikt nie potrafi przekazać całej palety emocji mimiką, gestem czy spojrzeniem tak jak on). Oczy wszystkich, także przed premierą, zwrócone były jednak przede wszystkim na Leszka Lichotę, który miał stworzyć na nowo postać Rafała Wilczura aka Antoniego Kosiby. Aktor w ostatnich latach świetnie odnajdywał się w rolach nieco wycofanych samotników. Jego tytułowy Znachor ma w sobie nie tylko ból i tajemnicę, ale także spokój, ciepło i nadzieję. 

„Znachor” z 2023 roku to także zachwycające zdjęcia – polska wieś lat 30. oczami Tomasza Augustynka jest kojąca, błoga, wzbudzająca tęsknotę za naturą i za tym, co minęło. Plan zdjęciowy trwał niemal 12 miesięcy, a pory roku, które oglądamy na ekranie, nie są wynikiem pracy światłem, a faktyczną wiosną, latem itp. Czuć, że twórcom bardzo zależało na oddaniu realizmu przeszłych czasów i przekazaniu ducha epoki. Ciężko oderwać oczy od ekranu, bo wnętrza i kostiumy są równie intrygujące co opowiadana historia i stanowią wyjątkowo piękne dopełnienie bohaterów. Chyba największym zaskoczeniem jest jednak muzyka autorstwa Pawła Lucewicza – rozbrzmiewający w głośniach folk podrywa z siedzeń, nadaje dynamizmu, a czasami zwyczajnie wzrusza. Wzruszenie to zresztą uczucie, które towarzyszy widzowi przez niemal cały seans – wzrusza nigdy niekończąca się rodzicielska miłość, wzrusza oddanie bliskim i pracy, wzrusza bezinteresowna pomoc, nawet wtedy, kiedy oznacza kłopoty, wzrusza polska wieś – tak piękna i sielska, w końcu wzrusza zakończenie. Potrzeba nam tych uczuć i takich filmów – zwłaszcza w czasach, kiedy wzruszamy się jakby mniej i jakby słabiej.