Wiemy już, że oddawanie odzieży na zbiórki charytatywne może przyczyniać się do ich niekontrolowanego składowania w krajach rozwijających się. Niechlubnym przykładem są plaże nad Zatoką Gwinejską i pustynia Atakama w Chile. Z kolei tekstylnym wysypiskiem dla krajów Europy Zachodniej stała się... Polska. Rokrocznie naszą granicę przekraczają tony odpadów kiedyś prezentowanych dumnie na sklepowych wystawach. Trafiają do nas nie tylko ubrania używane, ale także zupełnie nowe egzemplarze z nieodciętą metką. Niekiedy na ich drodze z salonu na śmietnik było wiele przystanków. Przecież po wybraniu opcji „nowe z metką” na Vinted naszym oczom ukazują się setki tysięcy wyników.

I choć idea mody cyrkularnej jest szlachetna i potrzebna, to ma także liczne ciemne strony. Szczególnie gdy eksploatują ją firmy w dużej mierze przyczyniające się do zaśmiecania planety niepotrzebnymi ubraniami. A w tym gronie zdecydowanie przoduje Shein. Chiński sklep internetowy właśnie ogłosił nowe przedsięwzięcie na rzecz zrównoważonego rozwoju. Chodzi o start funkcji Shein Exchange, dzięki której użytkownicy zyskają możliwość odsprzedaży i kupna używanych produktów. Eksperci zwracają uwagę, że tego typu posunięcia – coraz popularniejsze wśród sieciówek – należy uznać za green washing.

Samo uruchomienie second-handów bez ograniczenia produkcji nie przyniesie bowiem oczekiwanych rezultatów, a może wręcz potęgować zjawisko nadkonsumpcji.

Jak Shein stało się największym graczem na rynku fast-fashion?

Lista sukcesów Shein jest naprawdę długa. Firma uznawana jest za jeden z najprężniej działających startupów na świecie i wymieniana jest tuż obok TikToka i SpaceX. W rzeczywistości jej wartość zrównała się już z przedsiębiorstwem zarządzanym przez Elona Muska. Shein to również jedna z ulubionych marek generacji Z i Millenialsów. Co powinno nieco dziwić, biorąc pod uwagę troskę o środowisko, z jaką kojarzone są najmłodsze pokolenia. Choć trzeba uczciwie przyznać, że jako jedna z nielicznych firm oferuje prawdziwie inkluzywną rozmiarówkę, przez co często stanowi jedyną atrakcyjną cenowo opcję dla osób, których potrzeby nie mieszczą się w wąskim zakresie XS-XL. 

Chiński producent odzieży bije wszelkie rekordy pod względem zalewania rynku nowymi kolekcjami. Według różnych źródeł na stronie pojawia się od tysiąca do nawet trzech tysięcy premierowych modeli w tygodniu. Dzięki intensywnej promocji w mediach społecznościowych jest w stanie osiągać przychody na poziomie 15,7 miliarda dolarów (dane za 2021 rok). Za ogromnymi liczbami stoi jednak brak transparentności.

Tajemnicą – mimo wydanego niedawno raportu CSR – pozostają procesy dostaw, szycia i transportu towarów, jak również warunki zatrudnienia ponad 10 tysięcy pracowników. Nieco światła rzuciło na tę kwestię śledztwo dziennikarzy Channel 4, ujawniające głodowe stawki i przekroczone normy godzinowe. Problemem pozostaje też jakość ubrań. Tecnon OrbiChem dokonało analizy 15 tysięcy sztuk odzieży z metką Shein. Badania wykazały, że ponad 95% z nich zawierało pochodne plastiku, czyli poliester, akryl czy nylon. W efekcie kosztujące kilkanaście złotych T-shirty, swetry czy spodnie bardzo szybko przestają spełniać swoją funkcję, czy zwyczajnie dobrze wyglądać (a do tego zanieczyszczają środowisko mikroplastikiem). 

Shein uruchamia nową „ekologiczną” funkcjonalność umożliwiającą odsprzedaż używanych ubrań

Z powodu niskiej jakości pomysł zakupu wyrobów Shein z drugiej ręki wielu wydaje się absurdalny. Mimo to w odpowiedzi na oskarżenia firma wystartowała z platformą Shein Exchange. Na razie funkcja dostępna jest dla klientów ze Stanów Zjednoczonych, a na kolejnych rynkach ma zadebiutować w przyszłym roku. Jej cel? Umożliwić użytkownikom odsprzedaż i kupno używanej odzieży z logo marki. W teorii projekt ma być odpowiedzią na kryzys klimatyczny, wspierać zrównoważony rozwój i zwiększać świadomość wśród klientów.

Założyciel marki Patagonia przekaże przychody na walkę ze zmianami klimatu. „Oddamy pieniądze ludziom aktywnie działającym na rzecz ratowania planety” >>

Warto dodać, że Shein zaznaczyło, że nie będzie czerpać z tego tytułu korzyści finansowych. Mimo to eksperci dostrzegają tu nie tyle próbę wdrażania rozwiązań opartych na gospodarce o obiegu zamkniętym, a chęć ratowania nadszarpniętego wizerunku prowadzącą do eskalacji problemu. Pytanie, czy mnogość dostępnych opcji odsprzedaży produktów, których już nie potrzebujemy – lub tak naprawdę nigdy nie były nam one niezbędne – oraz zastąpienia ich innymi artykułami z drugiej ręki nie wspiera konsumpcyjnych postaw.

W końcu mając rozgrzeszenie od zarządu marki, możemy kupować pochopniej i więcej, kierując się kaprysami i chwilową modą.

„Kiedy przekonujesz ludzi, że produkt można poddać recyklingowi lub dać mu drugie życie – tak jak w przypadku platform odsprzedażowych – kończy się to na wzmożonej konsumpcji dobra, bo jest ona postrzegana jako zakup bez konsekwencji” – podsumowuje Maxine Bédat, dyrektorka organizacji non-profit New Standard Institute, w rozmowie z Vogue.

Wraz z kolejnymi inicjatywami staje się więc jasne, że marketerzy trafnie odczytują nastroje konsumentów, ale zamiast zaproponować realne rozwiązania, chcą pomóc im zagłuszyć wyrzuty sumienia i ułatwić tym samym bezrefleksyjne dodawanie towarów do koszyka. Niestety aktywności wspierające drugi obieg nie idą w parze z zaprzestaniem dążenia do ciągłych biznesowych wzrostów, nieustannego wprowadzania na rynek nowych kolekcji i tym samym zalewania planety tonami tekstyliów. Zwykle ograniczają się do wypuszczania „przyjaznych środowisku” kolekcji czy uruchamiania platform takich jak Shein Exchange. Przy jednoczesnym podejrzliwym patrzeniu na wszelkie próby legislacji zasad funkcjonowania biznesów modowych.

Wizyta w second-handzie czy vintage shopie jest oczywiście o niebo lepszą opcją niż goszczenie w salonach sieciówek. Pod warunkiem że sięgamy po rzeczy dobrej jakości, z którymi nie rozstaniemy się przez lata. I nie płacimy za to, co nie będzie jedynie kurzyło się na wieszaku do momentu, aż nie postanowimy „odciążyć planetę” i przekazać nieudany zakup dalej.