Węch

Gdy piszę piosenkę, wyobrażam sobie, jak pachnie, jaki ma kolor. Dopiero potem ją słyszę, a na końcu przychodzą słowa. Marzę, by moje koncerty pachniały jak leśna świątynia, kadzidłami i ziołami. Za mną unosi się zapach „katedry”, bo używam ciężkich perfum. Być może początkowo budzą konsternację, ale mroczne zapachy najlepiej do mnie pasują. Poza tym uwielbiam woń benzyny. Dlatego rzadko tankuję do pełna. Większą przyjemność sprawia mi regularne bywanie na stacji. Podobnie działają na mnie remont czy świeża farba albo stare książki w antykwariatach. I tytoń – w perfumach jest doskonały. 

Smak

Nigdy nie przepadałam za lodami. Aż do momentu, gdy dentysta usunął mi ósemkę. Zalecił, żebym po zabiegu piła i jadła sporo zimnego. Od tego czasu stosuję dietę lodową o smaku słodkiego orzecha, pistacji i ciasteczek. Wszystko popijam mrożoną matchą – najlepsza jest w warszawskiej restauracji The Cool Cat. Przepadam też za kawą. Zdarzyło mi się z niej wróżyć. Poza tym doceniam smak wielu rzeczy w życiu, m.in. muzyki elektronicznej, która ma mnóstwo smaczków i nieograniczone możliwości. Można tworzyć dźwięki, których jeszcze nikt w swoich utworach nie użył. W piosence „Elon Musk” zsamplowałam dźwięki jego stacji kosmicznej i wypowiedź w ten sposób, że można usłyszeć, jak mówi „Luna”. Na płycie pojawia się też fragment piosenki, którą zaśpiewałam w wymyślonym przez siebie języku. A także wiersz Bolesława Leśmiana, bo kocham metafory i tajemnicę poezji. Niekonwencjonalne rozwiązania bardzo mi smakują.

Słuch

Ostatnio nauczyłam się słuchać ciszy. Staram się wyłączać swoje myśli. Bardzo doceniam te momenty, bo nie ma ich wiele. Taka koncentracja wymaga spokoju. A mnie dźwięki atakują zewsząd. Jestem uważna i wsłuchuję się w przesłanie miasta, natury, świata.

Wierzę, że każdy przedmiot ma własny język, własne melodie. Sama w ten sposób się komunikuję, tworząc dźwięki z pyłu i szmerów planet. Kosmos da się usłyszeć – jest głęboki.

Na platformie YouTube można posłuchać, jak brzmi Mars. Trwa to osiem godzin i przy zamkniętych oczach ma się wrażenie lewitacji. Na równi z planetami lubię żywioły. Szczególnie ogień, stąd wzięła się piosenka „Zgaś”. Czasami lubię słyszeć coś, co mnie drażni, żeby pobudzić zmysły. Nie lubię za to dźwięku akustycznej gitary... Zdaję sobie sprawę z tego, jak brzmi to w ustach muzyka, ale kojarzy mi się z biwakiem. Nie jest to moja bajka!

Wzrok

Niezależnie od tego, czy mam oczy zamknięte, czy otwarte, mój mózg nie potrafi się zatrzymać i projektuje nieskończoną liczbę obrazów. Najczęściej chaotycznych, czasem jawa wymieszana ze snem, masa kolorów, rozmazane przestrzenie. Te projekcje są też dość płynne. Nigdy nie widzę ostrych, geometrycznych obrazów, dlatego tak bardzo podziwiam ludzi mających wyobraźnię przestrzenną. Ja tego nie zobaczę. Żeby okiełznać wyobraźnię, praktykuję medytację. Wzrok jest dla mnie zmysłem najważniejszym, choć na co dzień tworzę muzykę. Ale to w spojrzeniu tkwi największa siła. Podczas śpiewania, nagrywania zawsze mam otwarte oczy, bo spojrzenie może przekazać o wiele więcej niż słowa. Przyglądam się ludziom, patrzę im w oczy, uśmiecham się. Często zdarza mi się to w metrze i za każdym razem trafiam na mur niezrozumienia, zawstydzenia. Boimy się takiego spotkania wzrokowego. Może dlatego, że oczy to zwierciadło duszy. Nie kłamią. Najpiękniejsza rzecz, jaką dotąd widziałam w życiu? Moje ogromne zdjęcie na billboardzie Spotify na Times Square. I pewien jesienny, wieczorny spacer po plaży. Morze było wtedy spokojne, a nad wodą wisiał krwawy księżyc. To mnie oczarowało. Od tamtego momentu zaczęłam tworzyć wizerunek Luny.

Intuicja

Moja jest aż za dobra, rzadko mnie zawodzi. Zdarza mi się jednak postępować wbrew niej. Robię to świadomie i z premedytacją, bo lubię być w życiu zaskakiwana. Niespodzianki losu sprawiają mi dużo radości. Zdarzałyby się częściej, gdyby moja intuicja byłaby bardziej zawodna. Są jednak zdarzenia, o których nigdy nawet bym nie śniła, jak wyróżnienie od Spotify. Albo telefon od Justyny Steczkowskiej, która zaprosiła mnie do współpracy. Jestem zdania, że intuicja pomaga, ale czasem warto choć na moment o niej zapomnieć. Nie mieć wymagań od życia, wielkich planów i wyobrażeń. Czasem nawet doznać zawodu. Bo to cenna lekcja.

Dotyk

Lubię dotykać miękkich rzeczy, miłych, puchatych, skórzastych. Wśród nich – kwiatów, ziół. Choć niestety nie mam do nich ręki, wszystko usycha. Lubię też czuć dotyk zmarzniętej 
skóry. I dłoni – niezależnie od tego, czy są miękkie, czy szorstkie. Dłonie jako symbol są bardzo interesujące. Poza tym jestem „dotykalska”. Często się przytulam, nawiązuję kontakt fizyczny w trakcie rozmowy, tak buduję bliskość. Gdy na koncertach śpiewam „Złap moją dłoń”, faktycznie chwytam publiczność za dłonie. Po występie też jestem pierwszą osobą gotową do kontaktu. Na co dzień doświadczamy tak mało czułości. Dlaczego tego nie zmienić?