Piotr Domalewski może pochwalić się już kilkoma świetnymi tytułami, takimi jak "Cicha noc", czy "Jak najdalej stąd". Reżyser nawiązał również współpracę z Netflixem, czego efektem jest głośny serial "Sexify", czy najnowsza propozycja pt. "Hiacynt". Film dostał się również do konkursu głównego w Gdyni i łączy w sobie kino kryminalne, historyczne, a nawet elementy psychologicznego.

Główny bohater, Robert, to młody milicjant z ambicjami i zasadami. Ma narzeczoną (pracująca w archiwum MO), z którą przygotowuje się do ślubu, a w pracy często widuje swojego wysoko postawionego w milicji ojca, z którym ewidentnie się nie dogaduje. Z wielu powodów. Podczas jednego ze śledztw mężczyzna wpada na trop seryjnego mordercy gejów. Tłem dla tej historii jest prowadzona w latach 1985-1987 akcja "Hiacynt", polegająca na zbieraniu różowych teczek o polskich gejach. Dziś szacuje się, że w ciągu tych kilku lat zebrano ich nawet 11 tysięcy. Osoby przesłuchiwane szantażowano, zmuszano do podpisywania specjalnych oświadczeń i wypytywano o szczegóły z ich życia seksualnego. Powód? Troska o bezpieczeństwo obywateli...

Choć zaczyna się interesująco "Hiacynt" ma zadatki na coś więcej. I nie chodzi tylko o inspirację prawdziwymi zdarzeniami. Już same zdjęcia Piotra Sobocińskiego Jr szybko wprowadzają nas w klimat neo-noir, jak z filmów Davida Finchera, czy jego słynnego serialu "Mindhunter" dla Netflix. Plusem jest też muzyka Wojtka Urbańskiego i nagrane covery - "Daj mi tę noc" ma zupełnie inny wydźwięk niż w oryginale Krzysztofa Krawczyka. Tak samo "Co mi panie dasz" Bajmu. 

Niestety jest też parę wad, a największą jest przewidywalność i rozproszenie gatunkowe. Zamiast całościowej historii raz mamy wartą akcję, żeby potem przejść do wątku życiowych problemów głównego bohatera (spokojnie, nie będziemy spoilerować!). To połączenie czasem wręcz za mocno zgrzyta. Jednak w tym labiryncie zaskakująco dobrze odnajduje się Tomasz Ziętek. Widz doskonale odczuje rozterki Roberta czy jego próbę działania w imię zasad, chociaż pewne granice zostały już przekroczone i nie da się już zawrócić z obranej drogi. Choć to rola drugoplanowa, tak samo jak w przypadku "W głębi lasu", Hubert Miłkowski nie daje o sobie zapomnieć. Warto też wspomnieć o scenach intymnych, czy z przesłuchania dwóch bohaterów.

"Hiacynt" już mocno dzieli widzów, ale skłania też do rozmowy o działaniach służb wobec społeczności LGBT w latach 80. ubiegłego wieku. I choćby tylko dlatego warto zobaczyć ten tytuł. "Chciałem zrobić kryminał, który będzie się dobrze oglądało każdemu. Wydaje mi się, że tylko w taki delikatny sposób można ludzi oswajać z rzeczami, których się boją, bo ich nie znają - bo chyba z tego wynika agresja" - przyznał Domalewski podczas konferencji o filmie.