Wrzesień 2014, 56 kg
Dziś jem tak jak przed chorobą. Nie mam obsesji na punkcie kalorii i chyba z coraz większym przekonaniem mogę powiedzieć, że akceptuję siebie. Praca w ELLE oswoiła mnie z magią Photoshopa. W świecie mody nigdy nie jest się za chudym, skoro nawet wiotkie jak trzcina modelki są komputerowo wyszczuplane. Pozostaje odpuścić. Pewnie, że mogłabym ważyć mniej, mieć bardziej płaski brzuch albo węższą talię. Tylko czy dzięki temu moje życie byłoby lepsze? Nie, bo im więcej chudłam, tym bardziej byłam nieszczęśliwa. Ale na wszelki wypadek unikam wagi, zwłaszcza gdy mi się wydaje, że trochę przytyłam, że jest mi za ciężko z samą sobą. Mimo wszystko widoku szóstki z przodu mogłabym łatwo nie przeżyć. Anoreksja zostanie już ze mną na zawsze. W głowie i w ciele.To przez nią mam zwiększone ryzyko osteoporozy, dlatego powinnam uprawiać sport. Ale przyznaję się – często zamiast na jogę wolę iść na wino i pizzę z koleżanką. To też jest przyjemne.

Tekst Marta Krupińska