Xavier Dolan bardzo wcześnie zyskał miano cudownego chłopca kina. Przed trzydziestymi urodzinami miał na koncie osiem filmów, na które publiczność odpowiadała gromkimi achami i ochami albo pogardliwym prychnięciem, ale rzadko przechodziła obok nich obojętnie. Canneńska widownia oklaskiwała debiutanckie „Zabiłem moją matkę” przez przeszło osiem minut. Potem nadeszły „Wyśnione miłości”, „Na zawsze Laurence” i „Tom”, a entuzjazm fanów nie opadał. Reżyser też nie spuszczał z tonu i oczekiwał od tłumów słów aprobaty. Nie zawsze dobrze przyjmował krytykę. „Wkładałem w filmy całe serce, dlatego reagowałem na recenzje emocjonalnie i zachowywałem się jak bachor” – przyznał w rozmowie z i-D. Zdarzało się również, że nieprzychylne opinie skutkowały groźbami przejścia na przedwczesną emeryturę. Gdy zarzucano mu megalomanię (w końcu regularnie obsadził samego siebie w głównych rolach) albo nadinterpretowano przesłanie filmów, nie omieszkał wdawać się w medialne kłótnie. „Nie wiem, czy wciąż chce być reżyserem” – narzekał w 2016 roku, po tym jak Playlist potraktowało „To tylko koniec świata” jako męczeński obraz osobistych przeżyć twórcy. 

Xavier Dolan kończy karierę? „Nie chcę znów kręcić filmów, ponieważ nie sprawia mi to już radości”

Teraz wygląda na to, że miarka naprawdę się przebrała. W rozmowie z hiszpańską gazetą El Mundo wyznał, że jest zmęczony kinem i zamierza z niego zrezygnować. „Nie mam ochoty poświęcać dwóch lat na produkcję, którą mało kto później obejrzy. Wkładam w to zbyt wiele pasji, żeby potem przeżyć takie rozczarowanie. Przez to zastanawiam się, czy moje filmy są złe, a dobrze wiem, że tak nie jest”. 34-latek motywował swoją decyzję niestabilnością otaczającego nas świata. Wspominał o powszechnej nietolerancji i wojnach. „Wszystko wokół nas się rozpada. Sztuka jest bezużyteczna, a poświęcanie się kinu to strata czasu” – miał rzekomo powiedzieć w trakcie wywiadu. Mocne słowa jak na ulubieńca wielu kinomanów i zdobywcę mnóstwa prestiżowych nagród? Jak najbardziej, dlatego niedługo po publikacji tekstu Xavier Dolan próbował się z nich wycofać. W tym celu opublikował na Instagramie obszerne sprostowanie i zarzucił gazecie manipulowanie przekazem.

„Kiedy patrzę na to, co dzieje się na świecie, praca nagle wydaje się... nieważna. Bardzo, bardzo nieznacząca. Staje się trochę... bez sensu? Przywilejem jest móc robić filmy i nie przejmować się tym, że świat płonie [...] Kiedyś sądziłem, że to konieczność, teraz stało się drugorzędne”.

Dolan podkreślił, że ma za sobą 15 lat pomyślnej kariery, a praca na planie zawsze sprawiała mu wiele radości. Nie może jednak pogodzić się ze zmieniającymi się realiami branży i ograniczeniami, jakimi nakładają na niego wielkie wytwórnie. „Opowiadane historie zasługują na to, co w nas najlepsze i nasze pełne zaangażowanie. Każdy szczegół powinien być idealny [...] Nie umiem tego robić inaczej. Nie będzie taniej ani szybciej. Zawsze będę wolny w sposobie tworzenia. Rezygnowałem z pensji, podobnie jak moja producentka Nancy. Pracowałem z aktorami, którzy byli skłonni otrzymać mniejsze wynagrodzenie i zdawali sobie sprawę, że pieniądze zostały przeznaczone na dźwigi, dywaniki, taśmę filmową i produkcję. To kosztowna, długa i często samotna droga, ale warta wysiłku”.

„Ze wszystkich tych słów El Mundo wysnuło wniosek, że sztuka jest bez znaczenia, a kino to strata czasu. Pierwsza część tego zdania jest dużym uogólnieniem, a druga jest czystym wymysłem. Poczułem potrzebę wyjaśnienia, że nie uważam sztuki za bezsensowną, ani kina za stratę czasu. Myślę, że sztuka oferuje lekarstwo na naszą duszącą rzeczywistość i ratuje życie. Zawsze będę wspierał artystów i filmowców, ale nie chcę znów kręcić filmów, ponieważ nie sprawia mi to już radości. Mam nadzieję, że udało mi się uspokoić przynajmniej niektórych z was. Wszystko sprowadza się do tego, że mógłbym wyreżyserować serial, ale nie film”.

Oczywiście nie było się bez kontrowersji. Oskarżana o wyrwanie słów z kontekstu redakcja El Mundo zabrała głos i wydała własne oświadczenie. Hiszpanie utrzymują, że reżyser skontaktował się z nimi i poprosił o przesłanie zapisu audio rozmowy. Nie zasygnalizował jednak potrzeby naniesienia poprawek do treści artykułu. W odpowiedzi na post postanowiono udostępnić czytelnikom zarejestrowane na początku miesiąca nagranie, aby sami mogli ocenić, jaki był wydźwięk wywiadu.

Jedno jest pewne – czy Xavier Dolan wciąż ceni kino, czy uważa je za relikt przeszłości, wszystko wskazuje na to, że nie zamierza już aktywnie w nim uczestniczyć. Za to fani utalentowanego Kanadyjczyka powinni odetchnąć z ulgą i baczniej przyglądać się ofercie serwisów streamingowych!