FILM: „Zabij to i wyjedź z tego miasta” reż. Mariusz Wilczyński, Gutek Film

To jest ballada wagonowa o życiu. Życiu, które przez czternaście lat rysował Mariusz Wilczyński. Film "Zabij to i wyjedź z tego miasta" jest autorską opowieścią o końcu, który staje się nowym początkiem, o śmierci najbliższych, która staje się lotem choćby sześć stóp nad ziemią, byleby tylko dać sobie szansę. Te wspomnienia po obszarach młodości stają się tu kołem napędowym bohaterów, całego miasta, fabryki, Łodzi, w której kiedyś się żyło, kiedyś się było, dziś żyje się już inaczej. Wilczyński w swej epickiej podróży oddaje hołd przeszłości, która już nie wróci, jak szacunek do języka, którego używa autor, jak wielkie postaci, które pojawiają się w tym filmie, dla których sztuka była czymś więcej, niż zagranie roli i zrobienie filmu. Była rozmową. Wymianą myśli. Taką intymną, niedokończoną rozmową, która przez cały film odbywa się na ekranie. A sekwencje z Andrzejem Wajdą i Ireną Kwiatkowską, Małgorzatą Kożuchowską, Gustawem Holoubkiem, Krystyną Jandą i Krzysztofem Kowalewskim mogłyby się nie kończyć, tak jak wspomnienie, które wprowadza nas w stan beztroski, nostalgii, bezpieczeństwa. I choć, śmierć czyha na każdego za rogiem (szczególnie w aktualnej rzeczywistości), a objęcia kiedyś zostają przerwane, to jak mówił Federico Fellini, a statek płynie. Koniecznie zobaczcie!

KSIĄŻKA: „Sny o pociągach" Denis Johnson, Wydawnictwo Czarne

Niewielkie to danie, rozpisane zaledwie na kilkudziesięciu stronach, opowieść, która przenosi nas do Idaho, pogranicza amerykańsko-kanadyjskiego. Mamy drugą dekadę XX wieku i to właśnie w ten czas zostaje wrzucony Robert Grainier, jeden z wielu mężczyzn pracujących na budowie linii kolejowej. Grainiera poznajemy razem z grupą współpracowników, którzy zamierzają zrzucić z mostu chińskiego robotnika posądzonego o kradzież. A potem to już lawina kolejnych wydarzeń zamknięta w krótkich, cudownie wyważonych przez Denisa Johnsona zdaniach z pogranicza realizmu-magicznego. Amerykańskiego prozaika dwukrotnie nominowanego do Pulitzera, który stawia przed nami kwintesencję doskonałości. Niewielką książkę, kilka nowel, które w sposób metaforyczny ukazują istotę czasu, czasu, który upływa, mimo naszego sprzeciwu. Dawno nie czytałem tak skondensowanego wyznania miłości do życia, w którym przebijają się demony i duchy samotności i egzystencji. Brutalny to sen o tym co wszyscy utraciliśmy na własne życzenie.

WYSTAWA: „Grafika we dwoje”, Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie

Ona, Jadwiga Kaim-Otręba jest artystką, która w centrum swojego zainteresowania stawia człowieka, a jej prace przynoszą uczucie akceptacji życia we wszystkich odcieniach. On, Profesor Ryszard Otręba to postać, która na trwałe zapisała się na kartach historii polskiej sztuki, artysta uznany i doceniany nie tylko w kraju, ale także za granicą. Jego charakterystyczne ascetyczne i minimalistyczne prace, są prawdziwą lekcją kunsztu artystycznego oraz mistrzostwa w technicznym opanowaniu grafiki. Wystawa w MCK jest okazją, aby pokazać parę artystów, partnerów i małżonków, którzy znaleźli sposób nie tylko na wspólną codzienność, ale i na dzielenie jej z aktywnym udziałem w życiu artystycznym. To opowieść o krakowskim domu artystycznym, będącym zarówno pracownią, jak i miejscem międzynarodowych spotkań towarzyskich. To historia realiów pracy twórczej w wymagającej rzeczywistości PRL-u, a przede wszystkim uczucia, które stworzyło fundament do rozwoju niezwykłych talentów. Dzięki uzupełnieniu aranżacji o wielkoformatowe prywatne zdjęcia oraz pamiątki, wystawa nabiera bardzo osobistego, intymnego charakteru. W Galerii MCK prezentowane jest 50 prac, po 25 stworzonych przez każde z artystów. W zebranym zestawie są prezentowane dzieła uważane za najbardziej znane osiągnięcia w ich dorobku, znajdujące się w kolekcjach najważniejszych galerii i muzeów w Polsce i na świecie.

TEATR: „Bieguni” reż. Michał Zadara, Teatr Powszechny w Warszawie

To było zadanie niemal niewykonalne Prób adaptacji prozy Noblistki Olgi Tokarczuk było już kilka i zarówno w kinie, jak i w teatrze, w tym w wystawianych w Teatrze Powszechnym „Księgach Jakubowych", zabrakło mi unoszącego się w jej literaturze jakże potrzebnego nam wszystkim humanizmu. Michał Zadara odpuścił sobie opakowywanie tak świetnego tekstu w sreberka i pióra, i w kontrze do swoich kolegów (młodych twórców), szczególnie tych popisujących się na scenie Teatru Powszechnego stworzył spektakl oparty niemal tylko na słowie. Stawia sobie arcytrudne zadanie, by zatrzymać widza skomplikowanym, acz bardzo dobrze zaadaptowanym tekstem, wszelkie inne formy odrzuca na bok. I podobnie jak Tokarczuk w swojej literaturze, prowokuje nas do spojrzenia na człowieka, na nas samych przez dialog, konfrontacje, rozmowę. To podróż do naszego wewnętrznego jądra ciemności, która ma za zadanie sprowokować nas do  postawienia pytania: co chcemy po sobie pozostawić, właściwie po co przychodzimy na świat i po co się przemieszczamy. Przy tym wszystkim Zadara narzuca świetną dynamikę i tempo spektaklu, montuje wiele różnorodnych historii pisarki z doskonałym wyczuciem pozostawiając widza w nieustającym zachwycie. A Barbara Wysocka tworzy w swej wybornej kreacji narratorki opowieści zbiorowy portret świata, który utknął gdzieś w martwym punkcie, zanika i przestał zadawać sobie pytania. Ale już czas, już czas... w końcu myśmy wszyscy Bieguni. To nie jest teatr, który się wtrąca, to jest w końcu teatr, który prowokuje do myślenia.