Marcin Dorociński zrobił w polskim kinie niełatwe salto. Mimo urody amanta, wymknął się sprawnie z czekającej na niego szuflady i przemyślaną selekcją ról, udało mu się pokazać wszechstronny aktorski talent. Który doprowadził go dziś do amerykańskiego spełnionego snu - roli w "Mission Impossible".

Dorociński urodził się w Milanówku, a uczył w Grodzisku Mazowieckim, gdzie po szkole średniej uzyskał profesję... technik obróbki skrawaniem. Nie został jednak ani mechanikiem, ani innym rzemieślnikiem, bo gra w szkolnych akademiach utwierdziła go w przekonaniu, że jego droga powinna prowadzić na scenę. W 1993 rozpoczął studia na Wydziale Aktorskim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Dorocińskiego określono tam już wówczas etykietką "uroczy", która pewne rzeczy w świecie kina ułatwia, ale jest też jak wiadomo pułapką. Debiutował tolą Dona Rodryga w telewizyjnej wersji Cyda (1995) Pierre’a Corneille’a w tłumaczeniu Stanisława Wyspiańskiego w Teatrze Telewizji. W kinie zaś zaczął od epizodu - malutkiej roli studenta w filmie Andrzeja Żuławskiego pt. "Szamanka".

Dziś Marcin Dorociński to wielokrotnie nagradzany polski aktor teatralny i kinowy z wyrazistymi rolami na koncie. Stworzył niezapomniane kreacje między innymi w filmach: "Rewers", "Róża", "Moje córki krowy" czy "7 uczuć". Na deskach teatru grał u największych współczesnej polskiej dramaturgii: Warlikowskiego, Lupy, Jarzyny. Przed nim światowa produkcja, czyli nowa część kultowej hollywoodzkiej serii "Mission Impossible. Dead Reckoning" w reżyserii Christophera McQuarrie. Dorociński przyznał, że Toma Cruise'a oglądał jako młody chłopak na wielkim ekranie i nigdy nie pomyślałby, że stanie obok niego na planie:

"Kiedy w 1996 roku pojawiła się pierwsza cześć serii MI, byłem jeszcze studentem Akademii Teatralnej. Toma Cruise widziałem w "Top Gun" i na plakatach u koleżanek, a plan filmowy zza okna przejeżdżając autobusem 119 obok wytwórni przy Chełmskiej. I gdyby ktoś powiedział mi wtedy, że 26 lat później będę grał w ostatnich dwóch częściach sagi o Ethanie Huncie, u reżysera, który napisał scenariusz filmu „Podejrzani” i „Top Gun: Maverick” to powiedziałabym - „nie, to niemożliwe”, popukałbym się po głowie i czym prędzej się oddalił" - napisał na Facebooku aktor.

Marcin Dorociński przyznał też, że odkąd podjął się próby zbudowania kariery aktorskiej zagranicą, odniósł wiele porażek - przegrał sporo castingów, a nagrał aż 1200 tzw. selftape'ów. Aktor przyznał szczerze, że nasłuchał się kąśliwych uwag i podcinano mu skrzydła, ale nie poddał się.

"Pierwszy self tape wygrałem w zeszłym roku - po ponad dziesięciu latach żmudnych nagrań, wielkich nadziei i starań. Po 1200 wcześniejszych bolesnych i dotkliwych porażkach. I te dwa wygrane to była produkcja Netflixa "Walhalla" i MI: Dead Reckoning. I teraz mogę dzielić się moją radością z Wami. Dlatego wierzcie w swoje marzenia i nie poddawajcie się" - podsumował swój post Dorociński. 

Premierę pierwszej części filmu „Mission Impossible: Dead Reckoning” przewidziano na 14 lipca 2023 roku, druga trafi do kin rok później.Nie możemy się już doczekać tej roli i serdecznie gratulujemy. Pięknie się patrzy na spełnione marzenia, tym bardziej w skali wielkiego światowego ekranu!