Kiedyś postanowiły wydać książkę z rozsądku, a nie jak zawsze z miłości. Światowy bestseller, miał być hit. Nie chwyciło. Ale jednocześnie wpadły na pomysł, żeby wznawiać legendarnych ilustratorów. Wydana w tej serii „Babcia na jabłoni” Miry Lobe z ilustracjami Mirosława Pokory sprzedała się jak ciepłe bułeczki. Tą książką zaczęły serię „Mistrzowie Ilustracji”. Zaczęło być o nich głośno. Teraz mają na koncie ponad 50 tytułów. „Traktujemy dzieci jako odbiorcę ważnego i poważnego, takiego samego jak dorosły. Nie wciskamy bajeczek”, mówi Ewa.

Nie robimy książek dla naszych dzieci”, podkreśla Joanna. „One, owszem, oglądają, czytają, wnoszą uwagi, ale nie wydamy książki o autkach tylko dlatego, że Jadzi urodził się trzeci syn”. Podobno zresztą ich dzieci (Ewa i Joanna mają po dwoje, Jadwiga troje) nie przepadają za książkami Dwóch Sióstr. Wiadomo, kojarzą im się z nieobecnością mam. Choć kiedy pojawiła się idea wydawnictwa, dzieci wspólniczek już trochę podrosły. Dzięki temu mogły poświęcać nowej pasji wszystkie wieczory i weekendy. Prawdo-podobnie nie udałoby się również, gdyby w miejscu dziewczyn byli mężczyźni. „Kierujący się zdrowym rozsądkiem mężczyzna nigdy nie rozwijałby projektu, który jest tak trudny i słabo rokuje. My, wbrew logice, przełamałyśmy kryzysy i doczekałyśmy czasów, kiedy wydawnictwo jest normalną firmą”, konkluduje Ewa.

Mężowie już nie muszą pożyczać im pieniędzy. Co najwyżej muszą zostać z dziećmi, gdy Dwie Siostry co roku wiosną jadą na targi książki dziecięcej do Bolonii. Już nie tylko podglądać i kupować. Również sprzedawać swoje książki zagranicznym wydawcom. Czasem warto dać się porwać i nie oglądać na słupki.