Wszyscy zgadzają się co do tego, że niektórzy wykonawcy muzyki pop bezsprzecznie zasługują na miano geniuszy. Wszyscy również potrafią wymienić cechy prawdziwego muzycznego geniusza – innowacyjność, nieustanna kreatywność, umiejętność łączenia różnych stylów muzycznych, wrażliwość na zmieniające się trendy i potrzeby słuchaczy, zdolność pisania uniwersalnych tekstów, charyzma, oryginalność wizerunku scenicznego, talent do wprowadzania nowych stylów w modzie i kulturze. Jeśli poprosimy jakiegoś krytyka muzycznego o wskazanie geniuszy, którzy mieli te wszystkie cechy i wpłynęli na rozwój popu i rocka na całym świecie, to natychmiast poda on nam takie przykłady jak Bob Dylan, David Bowie czy Prince. Co ciekawe jednak, wielbiciele muzyki zdają się uznawać za geniuszy wyłącznie mężczyzn. A przecież także i wiele kobiet spełnia podane wyżej kryteria – i to w spektakularny sposób. Geniusz Kate Bush objawia się nie tylko w fenomenalnej muzyce, ale i umiejętności trafiania do różnych grup słuchaczy, niezależnie od wieku, ideologii czy preferencji seksualnych. Uwielbiają ją i starsi ludzie, i młodzież, która odkryła ją dzięki piosence Running Up That Hill wykorzystanej w serialu Stranger Things. Uwielbiają ją konserwatyści i progresywiści. Heteroseksualiści z rozmarzeniem wspominają jej obcisłe stroje z lat 70. i wizerunek skąpo ubranej wojowniczki z mieczem w teledysku Babooshka. Społeczność LGBT ubóstwia jej barokową wrażliwość i portret miłości gejowskiej w pionierskiej piosence Kashka from Baghdad z 1978 roku. Chyba tylko seksistowskie uprzedzenia nie pozwalają wielu mężczyznom przyznać, że Kate Bush jest naprawdę genialna.
Brytyjska wokalistka już od początku kariery musiała się zmagać z seksizmem panującym w przemyśle muzycznym i w ogóle na świecie. Gdy w wieku zaledwie 19 lat wydała pierwszy singiel Wuthering Heights, krytycy muzyczni, którzy uważali, że jej ekscentryczny styl i wysoki głos nie pasują do obowiązujących standardów, dali popis swoich możliwości. „Koszmarny numer”, „lilipuci falsecik”, „piskliwa intonacja”, „kocia muzyka” – tak ocenili singiel, który z czasem stał się ogromnym przebojem, zyskał status platynowej płyty, a dziś uchodzi za klasykę i jedną z najlepszych piosenek, jakie kiedykolwiek napisano. Nie tylko krytyka muzyczna uciekała się do drwin i szyderstw z początkującej młodej artystki. Wyśmiewano się z niej również w publicznych kanałach telewizyjnych. W jednym z satyrycznych programów stacji BBC komiczka Pamela Stephenson, karykaturalnie upozowana na Kate, w trykocie i z karbowanymi włosami, skrzeczała: „Ludzie lubią ten mój chłam, bo z lateksu cycki mam”.
Ataki ze wszystkich stron nie słabły w kolejnych latach. Po trasie koncertowej Tour of Life wokalistka musiała się mierzyć z niewybrednymi opiniami krytyków płci męskiej. Recenzent „Record Mirror” orzekł, że w swoich piosenkach Kate ujawnia „nieskrywane obsesje seksulne”, łącznie ze „słabością do kazirodztwa”, i często prezentuje czyste „soft porno”, które przejawia się między innymi w tym, że „śliniący się widzowie oglądają w pełnej okazałości uda obleczone czarnym nylonem”. Tego typu komentarze bez wątpienia więcej jednak mówią o fantazjach piszącego recenzenta niż o sztuce i przesłaniu samej Kate. Pamiętajmy, że na przykład Iggy Pop podczas koncertów bardzo często rozpinał spodnie i prezentował widzom swojego sporego skądinąd penisa w pełnej okazałości, ale jakoś żaden z krytyków muzycznych nigdy nie zazwał tego pornografią.
Być może najbardziej żenującym przykładem seksizmu może być ponad półgodzinny wywiad, który Kate zmuszona była udzielić w amerykańskim programie telewizyjnym Night Flight w listopadzie 1985 roku. Dziennikarz, który najwyraźniej zupełnie nie znał jej muzyki, zadawał jej pytania w najlepszym wypadku banalne, a w najgorszym wręcz obraźliwe. Żądał na przykład, żeby ze szczegółami opisała, co ją najbardziej pociąga w facetach, i wyjawiła, którego mężczyznę uważa za „symbol seksu”. Kate znosiła to wszystko z anielską cierpliwością, choć parę razy, w przypadku co bardziej kretyńskich pytań, z trudem powstrzymała się od śmiechu.
Mimo dezaprobaty i krytyki Kate Bush cały czas była wierna swojemu indywidualnemu stylowi. Gdy w branży muzycznej dominowały męskie narracje i perspektywy, odważnie wprowadzała do piosenek pomijane zazwyczaj i traktowane marginalnie tematy. Śpiewała o typowo kobiecych sprawach – różnych obliczach miłości, macierzyństwie, więzach z dziećmi i z matką, miesiączce, magii zwykłego życia domowego. Przez całe lata musiała znosić nieprzyjemne często towarzystwo przedstawicieli płci męskiej – w studiach muzycznych, w wytwórniach płytowych, w mediach – ale zawsze broniła swojej niezależności i swojej wizji. Dzięki temu wygrała. Jej krytycy odchodzą już w niepamięć, a ona od czterdziestu kilku lat pozostaje w panteonie gwiazd najwyższej wielkości.
Czy rzeczywiście można jeszcze wątpić w to, że Kate Bush jest genialna?