Caroline Radziszewska, fot. Maciej Landsberg

OD GOŃCA DO PREZESA

Gdy Caroline miała dziewięć lat, przyjechała z mamą do Warszawy. Nie wiedziała, jak wygląda polska szkoła. Trafiła do francuskiej, na Saskiej Kępie. Pierwsze wypracowanie? O czekoladzie: „Odkryli ją starożytni Olmekowie na terenie dzisiejszego Meksyku…”. – Reklamowe hasło: „Batida. Marzenie podniebienia!”, wypisywałam na tablicy! – śmieje się. I usprawiedliwia: – Batida jest tylko o rok starsza ode mnie. Powstała w 1991 roku. Urodziny i święta Caroline obchodziła w firmie. – Dziadek przebierał się za mikołaja i rozdawał prezenty. Wigilię spędzałam z pracownikami. Na szkolne uroczystości nie mogłam przyjść bez tortów z Batidy – opowiada. Po lekcjach zamiast do domu biegła do cukierni. Odrabiała lekcje, zerkając, jak się robi lukier, ile czekolady potrzeba, by oblać nią cały tort. – Zaczęło się od zabawy, skończyło na tym, że zostałam specjalistką. Aż poczułam, że chcę przejąć po mamie i babci biznes – śmieje się Caroline.

– W naszej rodzinie od zawsze, czyli już od XIX wieku, obowiązywała zasada: każdy pracownik, nawet syn prezesa, musi zacząć od posady gońca i przejść przez wszystkie szczeble wtajemniczenia. A i to nie daje gwarancji objęcia kierownictwa – opowiada Magda. O obsadzie stanowisk od początku decydował zarząd. – Gdy dyrektorem Domu był mój dziadek, pewnego dnia zgłosił się do niego młody człowiek z prośbą o przyjęcie do pracy na dosyć wysokim stanowisku. Pomimo listów polecających dziadek mu odmówił. Wtedy ten człowiek wyjął broń i zagroził, że się zabije. Dziadek pozostał nieugięty, a niedoszły samobójca poszedł szukać pracy gdzie indziej.

Rozmawiamy w biurze Magdy, przy Chmielnej 21 w Warszawie. W kamienicy, którą Jabłkowscy odzyskali jako pierwszą, w 2000 roku. W podwórku otworzyli i finansują galerię fotografii. A na odzyskanej działce na rogu Brackiej i Chmielnej stanął Nowy Dom Jabłkowskich. To kontynuacja planów firmy jeszcze sprzed wojny. O flagowy budynek przy Brackiej 25 rodzina wciąż walczy. Wiele osób pyta Magdę, czy gdy odzyskają budynek, otworzą w nim dom towarowy. – Teraz tę funkcję pełnią centra handlowe. Chcemy stworzyć coś, czego w Warszawie jeszcze nie ma.