Za nami już dwie duże premiery kinowe od Disneya. Najpierw mieliśmy „Kapitan Marvel” z Brie Larson (premiera 8 marca), która zarobiła blisko 1,1 miliarda dolarów, potwierdzając, że kinowe uniwersum Marvela to produkt o niewyobrażalnej mocy komercyjnej. Chwilę później, bo 29 marca, do kin trafił „Dumbo” Tim Burtona. Ten film z kolei pokazał, że Disney nie zawsze trafia ze swoimi pomysłami – „Dumbo” zebrał słabe recenzje i dotychczas zarobił lekko ponad 300 mln dolarów, co przy budżecie wynoszącym 170 mln nie jest dobrym wynikiem (trzeba jeszcze wliczać koszty promocji).

„Avengers: Koniec gry”, który już w tym tygodniu wkroczy do kin i bez wątpienia okaże się spektakularnym sukcesem. To w końcu zwieńczenie historii 22 wcześniejszych filmów. Co w takim razie zaoferuje widzom wytwórnia po takiej produkcji? Oto następne potencjalne przeboje:

„Aladyn”

Na pierwszy strzał pójdzie aktorska wersja słynnej animacji z lat 90. Film wyreżyserowany przez Guya Ritchiego („Porachunki”) trafi do polskich kin 24 maja. W rolach głównych pojawiają się Mena Massound (Alladyn), Naomi Scott (Księżniczka Dżasmina), Marwan Kenzari (Dżafar) oraz Will Smith jako niebieski Dżin. Gdy do sieci wypuszczono pierwszy zwiastun, wielu internautów narzekało na to, jak prezentuje się wizualnie Smith. Ale być może nie będzie to miało większego znaczenia ostatecznie i na film pójdą tłumy.

„Spider-Man: Daleko od domu”

Ta premiera (5 lipca) zapowiada się niezwykle ciekawie, bowiem pokaże wydarzenia po „Avengers: Koniec gry”. W drugim filmie z Tomem Hollandem w roli Petera Parkera zobaczymy, jak bohater wraz z przyjaciółmi wyrusza na wakacyjną podróż po Europie. Niestety dla siebie Spider-Man nie zazna odpoczynku. Nick Fury da mu specjalną misję. Tym razem Spider-Manowi przyjdzie walczyć z Quentinem Beckiem, czyli Misterio, który wykorzystuje iluzję do popełniania różnych przestępstw.

W złoczyńcę wciela się Jake Gyllenhaal, co sugeruje, że może otrzymamy dość ciekawą i w miarę niestandardową rolę czarnego charakteru. Oprócz Jake’a i Toma w filmie pojawiają się m.in. Zendaya, Samuel L. Jackson, Marisa Tomei, Cobie Smulders, Jon Favreau oraz Angourie Rice. Reżyserem jest Jon Watts, która osoba, która odpowiedziała także za sukces „Spider-Man: Homecoming”.

„Artemis Fowl”

Premiera 30 sierpnia. To z kolei film fantasy w reżyserii cenionego Kennetha Branagha. Oparty jest na cyklu książkowym o tym samym tytule, którego autorem jest Eoin Colfer. Historia opowiada o 12-letnim geniuszu  Artemisie Fowlu, który zajmuje się przestępstwem, tak jak jego przodkowie. Bohater szybko odnajduje się w centrum wojny przeciwko potężnej rasie wróżek, która może odpowiadać za zniknięcie jego ojca.

W obsadzie znaleźli się Ferdia Shaw, Lara McDonnell, Tamara Smart, Nonzo Anozie, Josh Gad i Judi Dench. Branagh wyreżyserował na podstawie scenariusza Conor McPherson.

„Maleficent: Mistress of Evil”

18 października widzowie zobaczą ponownie Angelinę Jolie w roli mrocznej Czarownicy. Pierwszy film miał swoją premierę w 2014 roku, więc fanom przyszło czekać dobre 5 lat na kontynuację. Fabuła „Maleficent: Mistress of Evil” będzie rozgrywać się kilka lat po zakończeniu pierwszej produkcji. Pokaże dalszy rozwój skomplikowanej relacji między Czarownicą i przyszłą królową, Aurorą. Obie będą musiały pogodzić interesy swoich poddanych, co doprowadzi do pewnych konfliktów.

„Stars Wars: The Rise of Skywalker”

Tego tytułu nie trzeba zbytnio przedstawiać. 19 grudnia tłumy ludzi pójdą na ostatnią część nowej trylogii. Póki co nie znamy szczegółów fabuły, ale wiemy, że akcja dzieje się kilka miesięcy po zakończeniu „Ostatniego Jedi” W obsadzie znaleźli się Daisy Ridley (Rey), Adam Driver (Kylo Ren), Oscar Isaac (Poe Dameron), John Boyega (Finn), Lupita Nyong’o (Maz Kanata) oraz Keri Russell (Zorii). Duże zdziwienie wywołał ostatnio pierwszy zwiastun filmu, w którym usłyszeliśmy Imperatora Palpatine’a. Ta postać, jak wszyscy doskonale wiedzą, zginęła w VI części „Powrót Jedi”. Reżyserem „The Rise of Skywalker” jest J.J. Abrams.

Animacje

Disney to rzecz jasna nie tylko filmy aktorskie, ale też filmy animowane. Dużym przebojem może okazać się „Król lew”, czyli nowa wersja słynnej animacji z 1994 roku. Co ciekawe, film ten nazywa się aktorską wersją, lecz został stworzony za pomocą cyfrowej animacji. Reżyser Jon Favreau nie filmował poruszających się zwierząt, tylko stworzył je bezpośrednio w CGI, więc nie ma mowy o wersji aktorskiej. Głosów postaciom podkładają m.in. Donald Glover oraz Beyoncé. Premiera w Polsce 19 lipca.

Być może najważniejszą premierą w segmencie animacji w tym roku będzie jednak inny film, czyli „Toy Story 4”. Co tym razem czeka sympatycznych bohaterów? Woody przeżywa kolejny przeżywa kryzys egzystencjalny po tym, gdy jego nowa właścicielka Bonnie, wprowadza do paczki dziwaczną zabawkę o imieniu Forky. To urocze spotkanie zabawek doprowadzi do podróży, w której Woody odkryje, że świat jest znacznie większy, niż kiedykolwiek sobie wyobrażał. Reżyserem tej części jest Josh Colley, a twórcą scenariusza jest Stephany Folsom. Jeżeli film utrzyma poziom swoich poprzedników, to będziemy mieli animację roku. Premiera odbędzie się 9 sierpnia.

Na koniec Disney pozostawił „Krainę lodu II”, czyli sequel do najbardziej kasowego filmu animowanego w historii. Premiera odbędzie się 22 listopada. Możemy być pewni, że miliard dolarów zysku z kin na całym świecie jest gwarantowany. Jak widać Disney nie tylko Marvelem stoi.