Zmarły w 2018 roku Bernardo Bertolucci to reżyser, który miał dość ciekawy przebieg kariery. Swoje najlepsze rzeczy nakręcił w latach 60. i 70., by następnie przekształcić się w twórcę od Oscarowych kobył („Ostatni cesarz” z 1987 roku) i „ambitnych” wydmuszek. Włoch ma na koncie arcydzieła („Konformista”), ale to „Ostatnie tango w Paryżu” można zdecydowanie uznać za jego najgłośniejszy obraz. Wypuszczony po raz pierwszy w 1972 roku wywołał sporą burzę w wielu państwach.

Historia sadomasochistycznej relacji między starzejącym się Amerykaninem Paulem (48-letni Marlon Brando) i młodziutką Francuzką Jeanne (19-letnia Maria Schneider ) okazała się przy tym wielkim hitem, przyciągając do kin tłumy. Przez pierwszy miesiąc wyświetlania obrazu w siedmiu francuskich kinach, widzowie musieli stać w dwugodzinnych kolejkach. Aby obejść cenzurę państwową, tysiące Hiszpanów przemierzyło setki kilometrów, by dotrzeć do francuskich kin w Biarritz i Perpignan, gdzie grano „Ostatnie tango w Paryżu”.

We Włoszech film miał premierę 15 grudnia 1972 r., zarabiając niespotykane wówczas 100 000 dolarów w sześć dni. Jednak tydzień później policja zatrzymała wszystkie kopie na polecenie prokuratora. Los filmu został przypieczętowany cztery lata później, gdy włoski sąd nakazał zniszczyć wszystkie kopie (pomijając parę sztuk dla filmowej biblioteki narodowej), a Bertolucci został pozbawiony praw obywatelskich na 5 lat i skazany na 4 miesiące aresztu w zawieszeniu. „Ostatnie tango w Paryżu” było zakazane w rodzimym kraju twórcy do 1987 roku.

W USA produkcja trafiła do kin 1 lutego 1973 roku. Medialne szaleństwo wokół filmu wywołało ogromne zainteresowanie, a także moralne potępienie. Obraz otrzymał najwyższą kategorię wiekową – X. Zmieniono ją dopiero w 1997 roku na NC-17.

Scena gwałtu

Co takiego pokazywał film Bertolucciego, że cenzorzy nie dopuścili do dystrybucji w kilku krajach lub postanowili go pociąć? Oczywiście chodzi o śmiałe sceny erotyczne, a właściwie o jedną, czyli gwałt analny z kostką masła w charakterze lubrykantu, którego dokonał bohater grany przez Brando na postaci Schneider. Krytycy potępiali reżysera za to, w jaki sposób postanowił poniżyć swoją aktorkę.

Schneider została zapamiętana jako osoba kochająca skandale, wygłaszająca kontrowersyjne opinie, uzależniona od narkotyków i lecząca się w szpitalu psychiatrycznym. Jednak była to głównie jej reakcja obronna na wszystko, co wydarzyło się na planie i tuż po premierze filmu. Kilka lat przed swoją śmiercią (zmarła w 2011 roku) przyznała w wywiadzie, że decyzja wystąpienia w „Ostatnim tango w Paryżu” jest jedyną rzeczą, której żałuje w swoim życiu. Podkreślała niejednokrotnie, że czuła się wykorzystywana przez reżysera. Niechęć do niego była tak ogromna, że po zakończeniu zdjęć nie odezwała się już do niego słowem. Gdy spotkała go na jednym z festiwali wiele lat później, to oznajmiła, że go nie zna, określając przy okazji gangsterem i alfonsem.

Sprawa z osławioną sceną gwałtu powróciła cztery lata temu, gdy magazyn „Elle” przypomniał słowa Bertolucciego, w których przyznał, że nie była ona uzgadniana ze Schneider. – Jedliśmy z Marlonem śniadanie na podłodze w mieszkaniu, gdzie kręcone były sceny do filmu. Była tam bagietka, było masło. Spojrzeliśmy na siebie i bez słów wiedzieliśmy, czego oczekujemy – powiedział. – W pewnym sensie byłem niesprawiedliwy wobec Marii, bo nie uprzedziłem jej, co się stanie – mówił. Dodał, że „ma poczucie winy, ale nie żałuje”.

– Czułam się poniżona i szczerze, także trochę gwałcona – jednocześnie przez Brando i Bertolucciego – powiedziała wiele lat później Schneider, która po tamtym filmie nie zgodziła się już na rozbierane sceny. Podkreślała, że po wszystkim nikt jej nie pocieszał, ani nie przepraszał.

Ujawnienie tych słów Bertolucciego wywołało nową burzę w sieci wokół tego dzieła. Aktorka Evan Rachel Wood określiła Bertolucciego i Brando jako „chorych ludzi”. „Do wszystkich osób, które kochają ten film – oglądacie, jak 19-latka jest gwałcona przez 48-latka. Reżyser zaplanował atak na nią. Jest mi niedobrze” – skomentowała Jessica Chastain. 

„Ostatnie tango w Paryżu”: ciekawostki

Nie da się w żaden sposób obronić postawy reżysera i Brando w kwestii wyżej opisywanej sceny. Jednak nawet po tylu latach „Ostatnie tango w Paryżu” wciąż potrafi zaskoczyć tym, jak bolesnym i gorączkowym jest kinem. Co ciekawe, ten emocjonalny gwałt na widzu mógłby zupełnie inaczej wyglądać, gdyby w filmie wystąpili aktorzy, o których pierwotnie myślał reżyser. Proponował role m.in. Jean-Louisowi Trintignantowi i Dominique Sandzie, ale oboje odmówili. Warren Beatty, Alain Delon i Jean-Paul Belmondo także zrezygnowali z zagrania Paula.

Marlon Brando zaimprowizował większość swojego dialogu, bo jego zdaniem oryginalne kwestie nie były dość dobre. Według Schneider linie Marlona Brando były rutynowo przyklejane do jej nagiego ciała z powodu jego dysleksji i niechęci do zapamiętywania dialogu.

Sama idea filmu zrodziła się z fantazji seksualnych reżysera. Bertolucci oznajmił, że kiedyś śnił o zobaczeniu na ulicy pięknej bezimiennej kobiety i uprawianiu z nią seksu, nie wiedząc, kim ona jest.

Kontrowersje związane z „Ostatnim tangiem w Paryżu” były tak duże, że na amerykańską premierę kopię filmu trzeba było przemycić z Włoch do USA w torbie dyplomatycznej. Aby pójść na pierwszy seans na New York Film Festival trzeba było zapłacić nawet 150 dolarów. Szum wokół dzieła przełożył się na wyniki, bo produkcja byłą dziewiątym najpopularniejszym filmem w USA w 1973 roku, co jak na dzieło z kręgu arthouse’owego jest niesamowitym wynikiem. Koniec końców mało filmów potrafi wzbudzać żywą dyskusję kilka dekad po swojej premierze. 

ZOBACZ: Najlepsze filmy o eksploracji kosmosu. Od „Pierwszy krok w kosmos” po „Interstellar” [PRZEGLĄD ELLE MAN]

CZYTAJ: Cannes 2020: festiwal ogłosił wyniki selekcji. Na prestiżowej liście znalazł się polski film!

ELLE MAN POLECA: Mija 16 lat od śmierci Marlona Brando. Przypominamy jego stare zdjęcia i kultowe role [GALERIA]