Żyjemy w kraju, gdzie każdy uważa się za eksperta z danego tematu. Polityka, związki, religia, sport - każdy ma coś do powiedzenia w tej sprawie. Zwłaszcza jeśli chodzi o tę ostatnią kategorię. Siatkarze przegrali? Internauci wiedzą dlaczego. Iga Świątek nie była w formie albo Lewandowski nie strzelił kolejnego gola - jest tego powód, który odkryjemy w komentarzach na popularnych serwisach społecznościowych. Podobnie jest z alpinizmem, a zwłaszcza himalaizmem, który budzi ogromne zainteresowanie. A nawet więcej, internet wrze od opinii, wywodów, zwłaszcza gdy dojdzie do tragedii... Podobnie było w 2013 roku, gdy Maciej Berbeka, legendarny Lodowy Wojownik, zapragnął zdobyć upragniony Broad Peek. Pierwsza próba, pod koniec lat 80. początkowo miała skończyć się wejściem na K2, jednak złe warunki atmosferyczne spowodowały, że Polak postanowił zaatakować leżący obok Broad Peak. Choć uważał, że osiągnął sukces, dopiero po powrocie do kraju mężczyzna dowiaduje się, że był tuż obok, nieopodal szczytu (doszedł do przedwierzchołka Rocky Summit).

Złość, niedowierzanie, smutek i zdrada. Berbeka czuje się oszukany, ale życie rodzinne sprawia (a przynajmniej tak się wydaje), że himalaista pogodził się z tą porażką. Do czasu. Aż pojawia się propozycja powrotu na wyprawę. I choć Polak ma już 58 lat, a Broad Peek (to dwunasta pod względem wysokości góra na świecie) zimą nie należy do najłatwiejszych "spacerków" decyduje się na to starcie. Ostateczne w skutkach.

"Fabuła naszego filmu jest ściśle związana z rzeczywistymi wydarzeniami. Produkcje oparte na historiach prawdziwych mają walor, którego próżno szukać w fikcyjnych opowieściach - nie sposób pozostać obojętnym wobec dramatycznych przeżyć bohatera. Chcieliśmy pokazać widzowi stan umysłu himalaisty, który w ekstremalnych okolicznościach jest całkowicie oddany wspinaczce i traci poczucie fizycznych niedogodności. Chcemy zobrazować stan, kiedy człowiek jest tak pochłonięty walką z samym sobą, że nic innego nie ma znaczenia" - ujawniają producenci "Broad Peak".

Wyprawa na Broad Peak to nie tylko historia Macieja Berbeki, razem z nim wspinali się także inni, ale twórcy po długim researchu i wielu pomysłach scenariuszowych postanowili skupić się właśnie na nim. Powstała z tego opowieść o człowieku niezłomnym, rodzinnym, ambitnym. Ryzykującym, żeby osiągnąć upragniony cel, dochodząc do granic własnej wytrzymałości. To jednocześnie piękne, ale i przerażające, jak można się zatracić. Z drugiej strony pokazany jest jako kochający ojciec i wspierający partner. Odtwórca głównej roli, Ireneusz Czop, wszystko to prezentuje na ekranie, ale bez zbędnych dodatków. Jego postać to rzeczywiście bohater z krwi i kości, a nie idealna wydmuszka. Aktor dla tej roli schudł, nauczył się podstaw wspinaczki, co więcej, nawiązał kontakt z rodziną Berbeki, a nawet "spał w jego łóżku" czy "pił z jego kubka". Na dodatek, sceny z zakopiańskiego domu był nagrywane w prawdziwym domu Berbeków. Rodzina himalaisty bardzo wspierała filmowców, dlatego pewnie tak bardzo czuć prawdziwość świata wspinaczy z tego rejonu.

A gdy mowa o partnerstwie, to nie można nie wspomnieć o żonie Berbeki, Ewie. To ona kieruje domem, gdy mąż zdobywa marzenia, choć doskonale zdaje sobie sprawę z czyhającego na niego niebezpieczeństwa. Wie, że nie jest w stanie niczego mu zabronić, a jednocześnie szanuje marzenia męża. Szkoda, że jej postać (grana przez Maję Ostaszewską) pojawia się tak mało. Aż chciałoby się wejść głębiej w jej psychikę, ale jednak twórcy mocno podkreślają od początku łączące ich uczucie i z rozumienie dla drugiego. 

Oprócz wciągającej fabuły warto zwrócić uwagę na szczegóły, a zwłaszcza na zdjęcia. Oprócz samej dokumentacji, która już była bardzo czasochłonna, reżyser Leszek Dawid ("Ki", "Jesteś Bogiem", "W głębi lasu") i operator Łukasz Gutt ("Ki", "Serce miłości", "Wszystkie nasze strachy", "Jeziorak") zdecydowali się na to, żeby jak najbardziej realistycznie pokazać góry. Nie ma tutaj ujęć na green screenie czy innych efektów specjalnych - wszystko nagrywano w górach nawet na 5600m n.p.m. .Na plan zdjęciowy wybrano Karakorum, czy Alpy, a sami aktorzy przeszli kurs wspinaczkowy. Twórcy podają, że jeszcze nikt nie zrealizował zdjęć czy samego filmu na takich wysokościach. Powód? Bo drugą bohaterką tej historii są właśnie góry. Ich piękno, monumentalność, ale i nieprzewidywalność. Przez to wiele scen nagrywano o wiele dłużej niż normalnie, bo to natura, a zwłaszcza pogoda decydowały,, kiedy można nagrywać i gdzie. Od razu ostrzegamy, te zdjęcia najbardziej docenimy na dużym ekranie, a nie laptopie czy smartfonie. Całość dopełnia świetnie skomponowana muzyka Łukasza Targosza.

I choć końcówka "Broad Peak" może zaskoczyć, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie "narodową dyskusję", jaka się wówczas przytoczyła w internecie i mediach, twórcy nie chcą do tego wracać. Wolą uhonorować człowieka i jego miłość do gór. To widz ma sobie wyrobić opinię.