Miała dużo szczęścia, że udało się jej znaleźć dokładnie taką przestrzeń, jak lubi – dużą i dość minimalistyczną. – Najtrudniejsze jest tutaj dla mnie to, żeby zachować industrialny klimat, ale jednocześnie sprawić, by był to mój dom, a nie bezosobowe wnętrze – opowiada. W każdym obszarze trzyma się zasady, że trzeba dbać o zachowanie równowagi. I świetnie jej się to udaje również w urządzaniu mieszkania. Wybrała np. miękkie tekstylia z Westwing Collection, by kontrastowały z lustrami, które jeszcze bardziej powiększają przestrzeń i odbijają światło. Podłoga to połączenie betonu z drewnem, które go ociepla. – Zawsze do czegoś minimalistycznego i trochę zimnego dodaję coś przytulnego, by zachować tę równowagę – mówi. – Warto zostawiać też stare elementy. To jest historia. A ja kocham vintage nie tylko w ubraniach – opowiada. Dlatego to, co ją urzekło, gdy pierwszy raz weszła do tego domu, to oryginalna ściana w salonie, zachowana z czasów, kiedy w tym budynku była fabryka lnu, a potem browar, i betonowe schody, które zaprojektował architekt – poprzedni właściciel mieszkania.

Więcej zdjęć i cały tekst w marcowym numerze ELLE