Na ile „Mama ” jest o Panu ?
Xavier Dolan Nie dorastałem w takiej biedzie jak mój bohater. Moja mama jest świetnie wykształcona, zajmuje się rekrutacją w szkole i mówi nienagannym francuskim. Mimo to Steve jest najbardziej do mnie podobny z wszystkich postaci w moich filmach. Pochodzi ze mnie, ze złości, którą odczuwam, z mojej gorącej egipskiej krwi
(po ojcu) . Byłem hiperaktywnym dzieckiem i bardzo porywczym
nastolatkiem. Nauczyłem się kontrolować , bo sam bałem się swojej gwałtowności . Było mi trudno chodzić do szkoły i rzuciłem ją w wieku 15 lat. Grymasy na twarzy Steve’a, jego miny są moje. Zresztą bardzo chciałem sam zagrać tę rolę, no ale jestem już za stary .

Pan również marzy o bliskości totalnej między matką a synem?
Matka jest w centrum mojej twórczości. We wszystkich moich filmach są jej ślady . Diane, bohaterka „Mamy ”, mimo licznych mankamentów, energii nastolatki i sposobu zachowania się w stylu kuguarzycy , jest matką, którą podziwiam. Jest bardzo komiczna, często mocna w gębie, ale dla syna lepiej mieć matkę, która walczy, niż taką, która się poddaje. Moi bohaterowie nigdy się nad sobą
nie litują. Nawet jeśli ich życie jest katastrofą. Jednak ich energia sprawia, że to życie jest godne zazdrości. Nie znoszę tego braku odpowiedzialności, jaki cechuje kino poprawne politycznie. Filmujący biedę staje się jej teoretykiem, a to jest brak szacunku dla bohaterów. Ja chciałem im spojrzeć w oczy. Nie zamierzałem ani wynosić ich na piedestał, ani równać z błotem.

Co kryło się za Pana szaleńczą nadaktywnością, kiedy był Pan dzieckiem?
Kiedy miałem siedem lat, mama oddała mnie do szkoły z internatem na wsi, wróciłem z niej dopiero jako nastolatek. Życie tam było dla mnie ciężkie. Zadawałem sobie pytania o swoją seksualność. Byłem zakochany w koledze z klasy i nie mogłem mu o tym powiedzieć. Nasza relacja była symbiotyczna, fizyczna, spaliśmy razem przytuleni. Akceptował we mnie wszystko, bo byłem jego najlepszym przyjacielem. Byłem pewny jego wzajemności, więc uczyniłem mu wyznanie. Nie chcę o tym opowiadać, ale źle się to skończyło. Dla mojej matki odesłanie
mnie do internatu było łatwiejsze.

Nigdy nie mówi Pan o ojcu…
Prawie go nie było w moim życiu, rodzice rozwiedli się , kiedy byłem mały. Pracuje w branży filmowej (aktorManuel Tadros – red.) , był zawsze w rozjazdach, zawsze za granicą. Ale to dzięki niemu zacząłem grać w filmach, mając cztery lata. Miałem z nim trudne relacje. I nie chcę bronić figury ojca. Ona mnie nie inspiruje. Chcę pomścić swoją matkę, a przez nią – wszystkie matki. Kino jest znakomitym narzędziem, by przywrócić kobietom ich miejsce w społeczeństwie. W filmach kobiece bohaterki są często ofiarami. Chcę, by moja bohaterka zwyciężyła. Zresztą wygrywa, w końcu.

Ma Pan 25 lat i pięć filmów na koncie. Czuje się Pan stary czy młody?
Wiek nie jest tematem mojej twórczości. Boję się starości, ale nie rozpadu swojego ciała. Boję się tego, czym stanie się za 25 lat ten świat. Przeżywamy schyłek naszej cywilizacji. Ludzie wrzucają plastikowe śmieci do specjalnych pojemników i myślą, że to wystarczy. Ale trzeba zredukować emisję gazów o 250 proc. od teraz w ciągu pięciu lat. Obecnie osoby świadome stanowią mniejszość. Nie pozostaje mi nic innego, jak żyć chwilą, bo wiem, że to wszystko eksploduje.

A dlaczego tak mocno wszedł Pan w kino?
Jako dziecko grające w filmach obserwowałem pracę na planie. To mi zaoszczędziło studiów filmowych, które trwałyby 106 lat. Zostałem reżyserem, że by móc zagrać główną rolę w swoim pierwszym filmie „Zabiłem moją matkę”, który też wyprodukowałem z wszystkich oszczędności, zgromadzonych jako dziecięcy aktor. Nie chciałem reżysera, który powie: „Nie, ty nie zagrasz tej roli”.

Odbierając w Cannes nagrodę jury ex aequo z Jean-Luc Godardem, powiedział Pan , że marzenia mogą zmienić świat.
Chciałem przez to powiedzieć, że nie ma żadnych ograniczeń dla naszych ambicji poza tymi, które sami sobie narzucamy. Że wszystko jest możliwe dla kogoś, kto marzy, pracuje i nigdy nie porzuca swoich marzeń.

Rozmawiała Anne Diatkine