Co włożyć, gdy przed tobą dzień biznesowych spotkań i negocjacji? Gosia Leitner ma na to jeden sposób – garnitur. – Dopasowany, taliowany, z dekoltem. W połączeniu ze szpilkami tworzy niezastąpiony power look – mówi, pokazując swój ulubiony model na dzień marki Le Brand i bardziej wieczorową wersję z weluru od Simple.
Kierując światową karierą polskich modelek, takich jak Kasia Struss czy Ania Jagodzińska, Gosia Leitner jest ciągle w podróży, a mieszka na zmianę w dwóch miastach. – Lubię mieć sprawdzone zestawy na każdą okazję, ale nie znoszę kompletów. 
W Warszawie stawiam na klasykę, w Los Angeles mój styl jest bardziej casualowy, w końcu sprawy biznesowe omawia się tam przy drinkach – opowiada. Podobnie jak jej ikona stylu, Carine Roitfeld, Gosia ceni naturalność i klasykę z nutą zmysłowości. Nie lubi, gdy ubranie mówi więcej niż ona sama. – W mojej szafie nie znajdziecie wielu metek. Nie chcę, by ludzie patrzyli na mnie tylko przez pryzmat torebek z logo – mówi. Wyjątkiem jest niezastąpiona od 10 lat wielka torba Louis Vuitton, która pomieści laptop i książki, oraz wieczorowa torebka Tory Burch. Dlaczego nie Chanel? – Co prawda to moja ulubiona marka, ale zamiast w torebkę wolałam zainwestować w zegarek – mówi, pokazując srebrny Première Chanel. 

W szafie Gosi znaczną część miejsca zajmują rzeczy marek stworzonych przez kobiety – ubrania to dla niej nie tylko moda, szuka w nich także przesłania. – Miuccia Prada powiedziała kiedyś, że żony bogatych mężów nie mają czego szukać w jej butikach. Może nie do końca się z nią zgadzam, ale mi zaimponowała. Podziwiam silne kobiety – opowiada Gosia. Właśnie dlatego wspiera inicjatywy prawdziwych bizneswoman. Płaszcze i garnitury kupuje u Pauliny Pyszkiewicz, założycielki warszawskiej marki Le Brand, wieczorowe kreacje u Gosi Baczyńskiej, a witaminowy sok w restauracji Ani Jagodzińskiej – Think Love Juices. Bo feminizm jest w modzie.