„Nie mogę uwierzyć, że to piszę to, ale mój ojciec przegrał tego ranka długą i ciężką walkę z rakiem. Był najlepszym ojcem, o jakim mogłem marzyć. Każdy moment, który z nim dzieliłem na scenie i poza nią był darem. Moje serce jest złamane i nie wiem, czy kiedykolwiek pozbieram się po tej stracie. Kocham cię bardzo tato" – napisał na Twitterze Wolf Van Halen, syn zmarłego muzyka.

Edward Lodewijk Van Halen, znany jako Eddie Van Halen, od 10 lat zmagał się z rakiem krtani. Jego śmierć w wieku 65 lat to wielka strata dla muzyki rockowej. Ten urodzony 26 stycznia 1955 roku w Nijmegen w Holandii muzyk był od samego początku swojej kariery uznawany za jego z najlepszych gitarzystów wszech czasów.

Zasłynął przede wszystkim jako założyciel zespołu hardrockowego Van Halen. Ich pierwsza płyta z 1978 roku do dziś pozostaje jednym z najlepszych rzeczy, jakie wykluł ten gatunek. Wśród utworów godnych zapamiętania jest chociażby „Eruption” z niesamowitym solem gitarowym Van Halena. W późniejszych latach Van Halen wraz z kompanami stworzył takie hity jak „Jump” oraz „Panama”. Nawet po odejściu wokalisty Davida Lee Rotha grupa przez długi czas utrzymywała się na szczycie.

W 2003 r. Eddie Van Halen został sklasyfikowany na 70., a w 2011 na 8. miejscu listy 100 najlepszych gitarzystów wszech czasów magazynu Rolling Stone. Taki gitarzysta w muzyce rockowej zapewne się nam już nie trafi.