„Majstersztyki”, kurtator: Piotr Płoski, Elektrownia Powiśle

Codziennie, gdy wychodzę z domu na spacer z psem zaglądam w okna Elektrowni Powiśle, żeby jeszcze raz zerknąć na "Majsetersztyki". To ekspozycja, na której zgromadzono ikony współczesnego wzornictwa. Uruchamiająca w widzach (mam nadzieję, że nie tylko we mnie) niepohamowaną chęć kupienia wszystkiego, co tam się znajduje. Inspiracją do jej stworzenia były fotele. Piotr Płoski, kurator tego przedsięwzięcia, uważa, że fotel to obiekt-wyzwanie, najlepszy tester talentu designerów. Dlatego na wystawie jest ich kilkadziesiąt, od 100-letniego fotela dentystycznego, po Moroso Fjord Chair Patricii Urquioli z lat 90.

Wystawa pokazuje też ewolucję materiałów: sklejka pojawia się w wydaniu Jeana Prouvé (Anthony Chair), Timo Saarnio (Intimo Chair) czy Eamsów (Playwood Chair); siatka - Czesława Knothe (GRID55), Henryka Sztaby, Warrena Platnera albo Russela Wooarda, tworzywo - jako ulubiony materiał Romana Modzelewskiego (RM), Sergio Mazzy (Toga Chair), Yrjö Kukkapuro (Karusseli Chair, Saturnus Sofa).

Największe wrażenie zrobił na mnie jednak fragment black&white&chrome ilustrujący, jak elementy z różnych okresów i odwołujące się do odmiennych wątków artystycznych, potrafią ze sobą współistnieć w jednej przestrzeni. „Majstersztki” pokazują też pracę współczesnych polskich twórców, choćby Oskara Zięty udowadniając, że ich talent broni się na scenie międzynarodowej.

"Heksy", Agnieszka Szpila, W.A.B.

Żywiołowa, kontrowersyjna i niepodobna do niczego, co do tej pory czytaliście. Taka jest nowa, powieść Agnieszki Szpili „Heksy. Hasło „jesteśmy wnuczkami czarownic, których nie udało wam się spalić” Szpila zamienia w wybuchową, pełnokrwistą literaturę, oferując prawdziwy rollercoaster emocji. Wszystko się w „Heksach” miesza, jak w kotle wiedźmy, która przygotowuje miksturę mającą obalić stary porządek – wysokie z niskim, życie ze śmiercią, śmieszne ze strasznym, święte z przyziemnym. Szpila walczy o prawo do szaleństwa, bycia poza normą i trzeba przyznać, że w tym szaleństwie jest metoda. „Nie zrobimy tej zmiany społecznej rozumem. Zrobimy ją, wyrzekając się konformizmu i wygód, a także mieszczańskich cnót, w tym dobrego wychowania. Kiedy lekarki nie przyjdą do pracy, a pielęgniarki odejdą od łóżek umierających pacjentów, kiedy położne przestaną przyjmować porody, a nauczycielki przestaną przychodzić do szkół, my zaś przestaniemy spełniać wolę mężczyzn w alkowach, wtedy dopiero ten kulawy, toczony od dawna rozkładem system runie", mówi autorka. Jej wizja przeraża i fascynuje jednocześnie. Ta historia to wyzwanie rzucone patriarchalnemu porządkowi i mieszczańskim wartościom, zaproszenie do rewolucji i jazda bez trzymanki. Manifest zachęcający do wyzwolenia się a ascezy. Nie do takiego feminizmu jesteśmy przyzwyczajeni – i dobrze. Bo książka ma dziwić i ma szokować. Wystarczy przeczytać, jak to się zaczyna: główna bohaterka Anna Szajbel, prezeska polskiego koncernu paliwowego zostaje przyłapana na seksie z… drzewem. Traci przez to pracę i trafia do zarządzonego przez biskupów księstwa nyskiego, gdzie poznaje Mathilde Splat, XVII-wieczną Ziemistą, wyznającą wiarę w Matkę Ziemię. Kobiety żyją tu razem z innymi kobietami w lesie. Wyrzekły się mieszczańskich wartości, pozbyły się starego ładu i zamieniły go na matriarchat. Kiedy pobliski kościół postanawia wyciąć las, by wreszcie je stamtąd przegonić, wypowiadają mu walkę. A później jest tylko mocniej. Książka za kilka lat ma szansę być uważana za kultową.

"Debil", reż. Piotr Ratajczak, Scenie Domu Machin Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Wiele razy, zazwyczaj w przypływie mniej lub bardziej uzasadnionej złości zdarzyło mi się o kimś powiedzieć: "debil". Nie przywiązujemy wagi do słów, nie myślimy, że to, co dla nas jest zabawne lub trywialne, kogoś może po prostu zaboleć lub uruchomić lawinę negatywnych emocji. Słowa silniejsze niż pociski, zdanie z powieści Herty Muller mogłoby być mottem spektaklu w reżyserii Piotra Ratajczaka. Dramat Maliny Prześlugi to poruszająca opowieść o niepełnosprawności, a tak naprawdę społeczeństwie, próbującym (a czasem nie) z tym tematem dialogować. A dialogować trzeba - byle robić to mądrze, czule i z empatią. Tytułowy „Debil” to Kuba, mężczyzna z niepełnosprawny intelektualnie, który ma „czterdzieści lat skończone”. Kuba lubi zupę, swoich przyjaciół ze Stumilowego Lasu i chce, by wszyscy byli "dobzi". Kuba nie lubi bigosu, schodów oraz złych ludzi. Dlatego marzy, by zmienić świat, by "zrobić go lepszym". I kiedy znajduję ku temu możliwość, robi to najlepiej jak potrafi. Nie wszyscy jednak doceniają jego starania. "Debil" nie odwołuje się wyłącznie do tematu wykluczenia, mówi o wielkiej potrzebie akceptacji, która dotyczy każdego z nas. Na scenie obok Rafała Szumery grającego głównego bohatera - Bożena Adamek, Dominika Feiglewicz, Alina Szczegielniak, Grzegorz Łukawski, Antoni Milancej.