W poprzednich kampaniach Saint Laurent pojawili się m.i.n. Keanu Reeves, Vincent Gallo, Ezra Miller, Travis Scott oraz Rami Malek, ale trzeba przyznać, że zaangażowanie Johna Watersa jest zdecydowanie najbardziej nieoczekiwanym, śmiałym i trafionym ze wszystkich. Amerykański reżyser został twarzą jesienno-zimowej kampanii marki.
W typowym dla Saint Laurent stylu, Watersa uchwycił na czarno-białych zdjęciach fotograf Davis Sims, regularny współpracownik dyrektora kreatywnego Anthony’ego Vaccarello. Reżyser ma na sobie smukły, czarny smoking i koszulę w kropki, co idealnie pasuje do jego charakterystycznych wąsów w stylu pencil i okularów przeciwsłonecznych.
W krótkim wideo Waters mówi, że transgresja ma miejsce wtedy, gdy łamiesz zasady i rozśmieszasz ludzi. Akurat Amerykanin wie o czym mówi, bowiem od końcówki lat 60. znany jest jako twórca filmów transgresyjnych, przepełnionych perwersjami, dewiacjami i tematami tabu. To obrazy, które jednocześnie obrzydzają i śmieszą.
Jego najgłośniejszym filmem są „Różowe flamingi” z 1972 roku, w którym dwie rodziny walczą o tytuł najobrzydliwszych ludzi w Stanach Zjednoczonych. Znajdziemy w nim osławioną scenę, w której główna bohaterka konsumuje… psie odchody. Od lat 80. Waters kręcił już mniej agresywne filmy, ale nie stracił nic z ostrza humoru – wystarczy włączyć znakomity „Polyester”.
Pojawienie się Watersa w kampanii Saint Laurent ma tym większy sens, gdy weźmie się pod uwagę, że reżyser od dawna mawia, że moda jest istotną częścią jego życia (ma obsesję na punkcie Rei Kawakubo). W marcu pojawił się zresztą na pokazie Saint Laurent w Paryżu. Brawa dla marki za ten krok.
ELLE MAN POLECA: Ezra Miller tańczy niczym Wacław Niżyński w najnowszej kampanii Saint Laurent
CZYTAJ: Keanu Reeves nową twarzą kampanii męskiej kolekcji Saint Laurent