Przemek Dankowski: Karl Lagerfeld stwierdził kiedyś, że modeling nie polega na byciu perfekcyjnym. To, co jest obecnie pożądane na całym świecie, to twarz, z którą ludzie mogą się utożsamiać. Czy zgodzisz się z tym stwierdzeniem?

Karol Kozłowski: Nie wiem czy wypada mi polemizować z Karlem Lagerfeldem, także bezpiecznie się zgodzę. Każdy model, kiedy zaczyna pracę w branży, jest przedstawiany casting directorom i klientom jako new face. Nie wiem na ile jest to świadome nazewnictwo, ale jednoznacznie wskazuje, co jest pożądane. Na pewno w komercyjnej części modelingu twarz jest kluczowa. Większość okładek magazynów czy zdjęć kampanii to twarze. To właśnie one do nas mówią, twarzy chcemy słuchać i się z nimi utożsamiać.

Utożsamiać z Tobą mogą się z pewnością fani domu mody Yves Saint Laurent. W końcu Twoja współpraca z marką trwa już od kilku sezonów. Jak współpracuje Ci się z Anthonym Vaccarello? W końcu uchodzi za jednego z wizjonerów w świecie high fashion.

Zawsze współpracowało mi się bardzo dobrze. Jest wycofany, ale bardzo rzeczowy, co ułatwiało mi zawsze pracę. Nie narzucał niepotrzebnej presji, a przed pokazami wręcz czułem, że swoim wyluzowaniem i pozytywnym nastawieniem część tej presji z modeli ściągał. Też nie zawsze miałem okazję spędzić konkretnie z nim dużo czasu. Nad kolekcjami czy pokazami pracuje bardzo dużo osób i ten czas spędzony z głównym projektantem czy dyrektorem kreatywnym potrafi być bardzo skromny.

W 2018 roku magazyn New York Times umieścił Cię w gronie 8 modeli sezonu, których kariery trzeba obserwować. Nowe twarze w modelingu nie zawsze mogą liczyć na taki początek. Co sprawiło, że twórca rankingu wybrał właśnie Ciebie?

To już niestety nie jest pytanie do mnie. Mogę jedynie spekulować, że wyróżniłem się na tle innych chłopaków, którzy przyjechali wtedy do Paryża. Być może to była intuicja Arianny Pradarelli, a być może już wtedy za kulisami było wiadomo, kto spośród nowych twarzy wzbudził większe zainteresowanie domów mody.

Każdy model czy modelka ma swoją historię. Kate Moss została odkryta na nowojorskim lotnisku, Natalia Vodianova na targu warzywnym w jednym z rosyjskich miasteczek, Karlie Kloss na imprezie charytatywnej w Missouri. A jak Ty zacząłeś swoją karierę?

Kilka lat temu otrzymałem wiadomość na Messengerze od jednej scoutki z polskiej agencji - Anny Zawady. Napisała, że mam ciekawą urodę i spytała, czy nie chciałbym spróbować swoich sił w modelingu. Niestety ta agencja nie zaproponowała mi umowy, ale moja ówczesna partnerka zasugerowała, żebym sam zgłosił się do innych agencji skoro i tak miałem już zrobione zdjęcia. Finalnie podpisałem umowę z AS Management, gdzie jestem do dzisiaj i z czego jestem bardzo zadowolony.

Dziś jesteś jednym z najbardziej rozchwytywanych top modeli na całym świecie. Pracowałeś dla YSL, Rafa Simonsa, Haidera Ackermanna czy COS. Edytoriale z Twoim udziałem mogliśmy zobaczyć również w GQ Portugal czy Vogue Espana. Brzmi imponująca jak  na 24-letniego modela.

Rzeczywiście, jeśli spojrzeć wstecz na wszystkie prace to sam nie dowierzam, że udało się zrobić niektóre rzeczy i zwiedzić tyle miejsc. Uczciwie przyznam, że ta wdzięczność wobec losu przeplata mi się z niedosytem. To niestety prawda, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Momentami ciężko mi było pogodzić z tym, że finalnie nie wybrano mnie, gdy wiem, że było już bardzo blisko.

Małgosia Bela powiedziała kiedyś, że w modzie  zaczęła pracować przez przypadek. Dziś jest ikoną, ale kiedy zrobiła pierwszą kampanię Vercase nawet nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle. Jak było z Tobą?

Jak wielu chłopaków, którzy zaczynają pracę w modelingu o modzie wiedziałem bardzo mało. Wstyd się przyznać, ale gdy pierwszy raz poleciałem do Paryża i zobaczyłem listę castingów to nie wiem, czy kojarzyłem chociaż połowę nazw. Na początku traktowałem to jako atut, ponieważ nie stresowałem się tak bardzo biorąc w nich udział. Jednak, kiedy miałem już ostatni etap castingu do YSL i wiedziałem, że są zainteresowani konkretnie mną, to mój booker Mickel uprzedził mnie, że jest to już poważna sprawa i żebym starał się wypaść jak najlepiej.

Jak dużą rolę w przypadku modela odgrywa booker?

Ogromną, momentami mam wrażenie, że booker to człowiek od wszystkiego, więc bardzo ważne jest, żeby trafić na odpowiednią osobę. Wymyślanie wizerunku, zdjęcia testowe czy wybór zagranicznych agencji to kluczowe decyzje, a model na samym początku nie potrafi ocenić siebie obiektywnie. Bardzo się cieszę, że współpracuję właśnie z Mickelem, bo oprócz całego merytorycznego i organizacyjnego wsparcia wiem, że mogę z nim o wszystkim porozmawiać i nigdy nie wywiera na mnie presji większej niż potrzeba.

Z okazji swoich 25 urodzin magazyn Elle Polska zaprosił Cię do sesji zdjęciowej z udziałem 25 czołowych polskich projektantów, m.in. MMC Studio, Mariuszem Przybylskim czy Wojtkiem Haratykiem. Efekty tej współpracy można było zobaczyć podczas jubileuszowej wystawy wzdłuż Alei Ujazdowskich. Jak wspominasz tę współpracę?

Przede wszystkim chciałbym podziękować redakcji Elle Polska za to, że zdecydowała  się akurat na mnie. Ze względu na jubileuszowy charakter sesji poczułem się bardzo wyróżniony i nie ukrywam, że się wzruszyłem jak pierwszy raz zobaczyłem wystawę. Bardzo dobrze wspominam współpracę z całym teamem i z niektórymi osobami do dzisiaj utrzymuję kontakt. Co do samej sesji było to dla mnie nowe doświadczenie, ponieważ czasami sam, a czasami z modelką Michaliną Gutknecht pozowaliśmy wraz z projektantami danych stylizacji.

Na swoim koncie masz również pierwszą okładkę. Mowa oczywiście o L’Officiel Homes Brasil. Domyślam się, że to olbrzymie wyróżnienie dla Ciebie!

Dokładnie tak! O tym, że to będzie okładka dowiedziałem się w dniu premiery i na początku dopytywałem fotografa, czy to prawda,
bo nie mogłem uwierzyć! Chyba każdy model po cichu marzy zaczynając przygodę z modelingiem, żeby finalnie znaleźć się na okładce. Nie wynika to nawet próżności, a raczej z symboliki. Czułbym, że ta przygoda byłaby niepełna, gdyby nigdy nie udało się jej zrobić.

Przed pandemią bardzo dużo podróżowałeś. Fashion Week w Nowym Jorku, Mediolanie, Paryżu, Szanghaju – z perspektywy osób spoza branży Twoje życie może wydawać się niezwykle ekscytujące. Czy nie towarzyszy Ci jednak samotność? W końcu przy wypełnionym grafiku nie jest łatwo o nowe przyjaźnie w kompletnie obcym mieście.

Dużo zależy od miasta i czasu, który tam spędzam. W Paryżu, gdzie spędziłem najwięcej czasu, mam już kilkoro znajomych i nie czuję się wyobcowany. Jednak w miastach, w których byłem na krótszy czas jak na przykład Londyn, to oprócz pracy cały czas byłem sam i musiałem się do takiego trybu po prostu przyzwyczaić. Może dlatego kolejne lockdowny nie są dla mnie takie trudne, bo już przywykłem do samotności.

Zawód modela to nieustanna praca nad własną sylwetką, cerą, włosami. Twoje ciało musi spełniać dość restrykcyjne wymagania. Inaczej nie wygrasz castingu, nie dostaniesz kontraktu lub agencja nie będzie chciała Cię reprezentować. Łatwo popaść w kompleksy.

Paradoksalnie to właśnie przed modelingiem byłem bardziej zakompleksiony. Od kiedy pamiętam byłem chudszy od innych i bardzo źle znosiłem komentarze odnośnie swojej sylwetki. To modeling i pierwsze sukcesy pomogły mi zbudować jakiś zalążek pewności siebie, bo to jak wyglądam zaczęło być zaletą, a nie przeszkodą. Mam nadzieję, że ten trend na większą różnorodność w modelingu się utrzyma i nie przeczytam już o kimś, że poświęcił zdrowie dla zmiany w wymiarach.

Czyli trend na różnorodność w modelingu to nie tylko pusty slogan, za którym nie idą konkretne zmiany?

Mam wrażenie, że w kobiecym modelingu trochę ten rygor idealnych wymiarów został powstrzymany, bo to tam głównie dochodziło do tragicznych sytuacji. Widzę teraz więcej sesji z modelkami, których wygląd jest już bardziej zbliżony do wyglądu statystycznej kobiety niż wyretuszowanego ideału. W mojej ocenie jest to bardzo pozytywne. Na pewno różnorodność i ekologia stały się jakimś kierunkiem, bo wiele marek chce się z takimi hasłami utożsamiać. Stąd pojawiła się furtka dla przeróżnych osób, dlatego agencje teraz chętniej podpisują kontrakty na przykład z modelkami plus size, drag queen czy osobami transseksualnymi.

W swojej książce Zuzanna Bijoch napisała, że będąc top modelką, jednego dnia jesteś na szczycie, drugiego dnia nikt o Tobie nie pamięta. Kto podczas tych najtrudniejszych chwil jest dla Ciebie największym wsparciem?

Nie należę do osób, które są przesadnie wylewne w poważniejszych momentach, a w szczególności na ich początku. Jednak gdy już z kimś się tym dzielę to jest to moja mama. Ona wie wszystko pierwsza i często jako jedyna. Przez całe życie jest dla mnie największym wsparciem, a modeling to tylko zmiana okoliczności.

Będąc na szczycie często boimy się, że nasza kariera  może w pewnym momencie przeminąć, możemy pożegnać się ze wszystkimi przywilejami z nią związanymi. Czy Ty również czujesz taką presję?

Nie odczuwam, ponieważ nie czuję, żebym był na szczycie. Poza tym, już tyle razy myślałem, że to już koniec, że oswoiłem się
z perspektywą końca zleceń czy podróży. Prawdopodobnie przyjdzie taki moment, kiedy zorientuję się, że to już rzeczywiście koniec i będzie mi bardzo przykro, jednak taka jest kolej rzeczy. Tak jak ja zająłem czyjeś miejsce, tak ktoś nowy zajmie moje.

Minął rok odkąd świat dowiedział się o pandemii koronawirusa. Branża  fashion stanęła w miejscu. Anulowano tygodnie mody, wiele marek musiało zakończyć działalność. Utknęliśmy w domach, nie wiedząc, co przyniosą najbliższe miesiące. Jak Ty poradziłeś sobie
z lockdownem?

Na samą pandemię nałożyły mi się problemy osobiste, więc jak zaczął się twardy lockdown i wszystko było zamknięte to miałem wrażenie, że to jakiś nieśmieszny żart w moim Truman Show. Na szczęście wszyscy moi bliscy byli bezpieczni i nikt nie zmarł na COVID, więc jestem bardzo wdzięczny losowi, że mogę sobie to powspominać jako tylko siedzenie w domu.

Modeling nie jest pracą na zawsze. W każdej karierze przychodzi moment, kiedy liczba zleceń po prostu nie jest taka, jak byśmy chcieli. Czy zastanawiasz się czasem, co będziesz robił za 15 lat?

Tak, dlatego studiuję i mam nadzieję, że powoli praca w zawodzie będzie wypierać modeling. Jednak im jestem starszy, tym mniej przejmuję się tym, jaki zawód będę wykonywać w przyszłości. W 15 lat świat, tak jak i ja, może się bardzo zmienić. Mam tylko nadzieję, że będę mógł potańczyć normalnie na mieście z przyjaciółmi i przestanę ciągle sprawdzać, czy zamknąłem drzwi.