7 najbardziej kultowych scen z filmów Quentina Tarantino 

„Chcę robić filmy, po których ludzie zapragną sami robić filmy.” – powiedział jeden z największych fanów kinematografii w dziejach, Quentin Tarantino. I faktycznie, każda kolejna z jego produkcji jest listem miłosnym do sztuki filmowej. Uwielbienie do dużego ekranu wyssał w końcu z mlekiem matki. Tarantino w kinie bywał zanim jeszcze zaczął chodzić. A od animacji dla dzieci wolał „Dziką bandę”. Jego obsesja przerodziła się w kinofilię, która zaowocowała twórczością pełną cytatów, gatunków filmowych i stylistycznych fikołków. Reżyser wyraził swoje uczucia do kina na wiele różnych sposobów. No to teraz czas na nasz list miłosny do filmów Tarantino. Oto 7 najbardziej kultowych scen z filmów Quentina Tarantino, o których nie chcemy i nie potrafimy zapomnieć!. 

7 najbardziej kultowych scen z filmów Quentina Tarantino:

Ta, w której John Travolta i Uma Thurman tańczą twista ["Pulp Fiction"]

Ona: Mia Wallace, żona mafijnego bossa Marsellusa Wallace'a. On: Vincent Vega, gangster, który ma się zaopiekować żoną szefa. Jest między nimi flirt, jest i napięcie, bo mąż Mii słynie z tego, że jest o nią bardzo zazdrosny, a przy tym mało litościwy. I nie wiadomo, czy Vincent nie podzieli losu innego, zrzuconego z czwartego piętra pracownika. Zaczyna się od rozmowy nad shakiem, w przepełnionym nostalgią barze Jack Rabbit Slim's – miejscu, gdzie kelnerki chodzą przebrane za Marilyn Monroe, a loże są zrobione z wydrążonych oldschoolowych samochodów. Nagle zostaje ogłoszony konkurs twista.

Scena tańca w środku „Pulp Fiction” – krwawego gangsterskiego filmu? Czemu nie! Tak się tworzy popkulturę. Bohaterowie ściągają buty i twistują w samych skarpetkach do „You Never Can Tell” Chucka Berry'ego. Ona dominuje, on musi pamiętać, by mieć się na baczności. Przepychają się, naśladują swoje ruchy. Taniec jest głupiutki, ale twarze są śmiertelnie poważne. Piękno polega na tym, że jest to dynamiczny dialog, tyle że bez słów. Choć scena jest nawiązaniem do jednego z ulubionych filmów Tarantino „Amatorskiego gangu” w reżyserii Jean-Luca Godarda, same ruchy taneczne były już spontaniczną inwencją twórczą aktorów. Choreografii jako takiej nie było i musieli improwizować. Ponoć Uma Thurman była przerażona. No cóż, na przeciwko siebie miała w końcu Travoltę 

7 najbardziej kultowych scen z filmów Quentina Tarantino:

Ta, w której Stuntman Mike zwabia w pułapkę Motylka  ["Grindhouse"]

Kultowe sceny z filmów Tarantino: "Grindhouse" / mat. prasowe

Od jednej sceny tanecznej płynnie przejdziemy do drugiej. Choć sam Tarantino bez cienia wstydu uznał „Death Proof” za swój najgorszy film, kultowych scen nie można mu odmówić. Zwłaszcza, że dylogia „Grindhouse” w założeniu miała być świadomym festiwalem kiczu i tanich efektów specjalnych. Tarantino w duecie z autorem „Planet Terror”, Robertem Rodriguezem, oddali cześć niezwykle popularnym w latach 70. grindhouse’om, czyli kinom samochodowym, w którym wyświetlano produkcje klasy B. Panowie poszli na całość i oprócz dwóch filmów nakręcili także fikcyjne reklamy i zwiastuny, żeby puścić je swoim widzom w sekwencji. Dokładnie tak, jak to robiono w prawdziwych grindhouse’ach.  

Bohaterem części filmu Tarantino jest Stuntman Mike (w tej roli Kurt Russell – kolejny ukłon w stronę minionej epoki kina), jak sama nazwa wskazuje kaskader, który lata świetności ma już za sobą. Wciąż ma jednak swoje podrasowane auto z „odpornymi na śmierć” zabezpieczeniami po stronie kierowcy. I robi z niego użytek zabijając młode kobiety w kontrolowanych wypadkach. Jako następne ofiary obrał sobie trzy przyjaciółki imprezujące w teksańskich barach. Wśród nich jest Butterfly (Vanessa Ferlito), którą Mike’owi podstępem udaje się namówić na słynny lap dance. Bohaterka amatorsko, momentami lekko niezdarnie, ale nie tracąc pewności siebie, wije się przed rozpartym na krześle kaskaderem do „Down in Mexico”, na tle neonu „XXXX”. Scena jest sensualna, napakowana erotyczną energią i pełna suspensu. Dziewczyna nieświadomie i z własnej woli wchodzi do jaskini lwa, a taniec tylko odwleka to, co najgorsze. 

7 najbardziej kultowych scen z filmów Quentina Tarantino:

Ta, w której pan Pink chce zmienić imię ["Wściekłe psy"]

"Wściekłe Psy" - Tarantino / mat. prasowe

Nie od dziś wiadomo, że Tarantino lubuje się w kuriozalnych dialogach. I taka właśnie jest minutowa, ale intensywna wymiana zdań z jego debiutanckiego filmu, „Wściekłe psy”. Grupa złodziei szykując się do napadu otrzymuje imiona, które mają chronić ich tożsamość. Ich nowe pseudonimy to nazwy różnych kolorów, ale nie wszystkim pasuje barwa, do której zostali przypisani. Pamiętacie kłótnie na szkolnych korytarzach, które decydowały, kto będzie odgrywał kogo w zabawie? To ta słowna przepychanka z filmu wygląda bardzo podobnie. Nagle nie mamy już przed sobą grupy twardzieli, a gościa, który grymasi z powodu imienia Pink (Steve Buscemi), bo to, cytuję: „Brzmi jak pan Pussy”. Język, którego używają bohaterowie nie jest tutaj wyjątkiem, a raczej regułą. Jednego z kryminalistów, pana Browna, gra sam Tarantino. On także ma zastrzeżenia do swojego nazwiska. Bez fekalnego dowcipu by się nie liczyło. 

7 najbardziej kultowych scen z filmów Quentina Tarantino:

Ta, w której naprawdę polała się krew ["Django"]

Kultowe sceny z Tarantino - Django / mat. prasowe

Kiedy w kluczowej scenie „Django” Leonardo DiCaprio, wcielający się w rolę diabolicznego plantatora Calvina Candiego, walnął ze złością ręką w nakryty stół, z jego dłoni niespodziewanie polała się krew. Zamiast zatrzymać ujęcie, ku zdumieniu wszystkich na planie, aktor ze spokojem kontynuował monolog, kreując jedną z najbardziej pamiętnych scen w filmografii Tarantino. Nie tylko nie wyszedł z roli, ale także wykorzystał sytuację, by jeszcze bardziej podkręcić swoją postać. Jako obojętnego na ból i cierpienie potwora. Krew spływa mu po nadgarstku i plami ubranie. I tak przez jakieś trzy dobre minuty, aż Candie w furii wyciera rękę o twarz niewolnicy Broomhildy (Kerry Washington). Żony tytułowego Django (Jamie Foxx), który z pomocą doktora Kinga Schultza (oscarowy Christoph Waltz) próbuje odbić ukochaną. Mamy przeddzień Wojny Secesyjnej i skrajnie rasistowskie południe USA, zadanie jest więc co najmniej trudne. Na szczęście Tarantino zdaje się kierować prawem karmy i dla największych zwyroli świata szykuje najgorszy los. „Django”, jak zresztą każdy film reżysera, jest wypełniony przemocą po brzegi. Ale chociaż krew leje się tutaj strumieniami, to o tej jednej strużce mówili absolutnie wszyscy.  

7 najbardziej kultowych scen z filmów Quentina Tarantino:

Ta, w której trup ściele się gęsto ["Kill Bill"]

Kultowe sceny z filmów Tarantino / mat. prasowe

Pod koniec pierwszej części „Kill Bill” Czarna Mamba (Uma Thurman) przyjeżdża do nocnego klubu „Dom Błękitnych Liści”, by dokonać zemsty na O-Ren Ishii. Wiemy, że łatwo nie będzie. Nie dość, że grana przez Lucy Liu zabójczyni jest otoczona grupą ochroniarzy, którzy nazwali się „Obłędem 88”, na dodatek jeszcze sama sieje postrach w całym Tokio. Na starcie dwóch kobiet czekamy z niecierpliwością właściwie cały film. W końcu to właśnie nazwisko O-Ren widnieje na samym szczycie listy „osób do zabicia” sporządzonej przez główną bohaterkę.  

Do tego momentu w filmie właściwie mało się dzieje, ale nasza cierpliwość zostaje w końcu nagrodzona kilkunastoma minutami nieustającej walki. Pełnej tanich efektów specjalnych, latających kończyn i cieknącej posoki. Mamy tu też nagłą zmianę kolorystyki na czerń i biel, walkę w ciemnościach, a nawet żółty dres zgapiony od samego Bruce’a Lee.  Czarna Mamba musi odeprzeć atak crème de la crème ochroniarskiej bandy. W tym Gogo, zaburzonej 17-letniej dziewczynki w mundurku szkolnym i kiścieniem w dłoni (taka śmiercionośna kula na łańcuchu). Kiedy wszystkich udaje się pokonać i jesteśmy przekonani, że scena dobiega końca, rozlega się dźwięk motorów. Czas na drugą rundę, tym razem z całym wianuszkiem przeciwników, których liczba wcale nie maleje. Mimo tego, że na podłodze przybywa groteskowo  jęczących ciał.  

7 najbardziej kultowych scen z filmów Quentina Tarantino:

Ta, w której Hans Landa wypija dwie szklanki mleka ["Bękarty Wojny"]

Kultowe sceny z filmów Tarantino: Hans Landa / mat. prasowe

W „Bękartach Wojny” każda scena napisana jest tak, by stać się tą kultową. Brad Pitt nieumiejętnie udający Włocha, partia gry „Zgadnij, kim jesteś” w tawernie – długa, przesycona dialogami i z krwawym finiszem, Shosanna jedząca jabłkowego strudla w towarzystwie swojego oprawcy. Jednak jeśli mam wskazać tylko jedną, zwrócę się w stronę tej pierwszej i wyjątkowo pamiętnej, z udziałem doskonałego Christopha Waltza. Gdy aktor wkraczał na plan Tarantino, raczej nikt go w Hollywood nie kojarzył, jednak oscarowa rola Hansa Landy wywróciła ten stan rzeczy o 180 stopni.  

Film zaczyna się pięknym kadrem wiejskiej sielanki i mężczyzny rąbiącego drewno. Niedługo potem ten spokój zostaje brutalnie zburzony przez pułkownika Landę i jego żołnierzy. Nazista, nie bez powodu nazywany „Łowcą Żydów”, przybywa na farmę, by przeprowadzić na niej skuteczną inspekcję. Nie jest tam mile widziany, a jednak zachowuje się bardziej jak gospodarz niż niebezpieczny intruz. Pierwszy wyciąga dłoń na powitanie, klepie po plecach przesłuchiwanego pana LaPadite, komplementuje jego córki, przemawia w dwóch językach (w trakcie całego filmu daje popis perfekcyjnej wymowy w czterech) i wypija dwie szklanki mleka. Wszystko to robi z beztroską i szerokim uśmiechem na ustach, swoją spokojną obojętnością doprowadzając prawdziwego gospodarza do łez. A przez cały ten czas pod podłogą leży ukrywająca się rodzina Dreyfusów. 

7 najbardziej kultowych scen z filmów Quentina Tarantino:

Ta, w której Tarantino wyznaje miłość do kina ["Pewnego razu w Hollywood"]

Kultowe sceny z Tarantino: Sharon Tate / mat. prasowe

Jeśli poprzednie filmy były hołdem złożonym poszczególnym gatunkom filmowym, „Pewnego razu... w Hollywood” to już próba całkowitego odtworzenia czasów, do których Tarantino tak tęsknie wzdycha we wszystkich swoich dziełach. W ramach tej nostalgicznej fantazji dostajemy uroczą scenę, w której Sharon Tate (grana przez zjawiskową Margot Robbie) przychodzi do kina, by obejrzeć siebie samą na dużym ekranie w „The Wrecking Crew”. Nie zostaje rozpoznana przez sprzedawczynię biletów, więc nie kryjąc podniecenia, chwali się swoim udziałem w filmie, by wejść na seans za darmo. Z ogromnymi okularami korekcyjnymi na nosie i brudnymi stopami wyrzuconymi na fotelu przed sobą (fetysz Tarantino w pełnej krasie) porusza się w rytm muzyki, sprawdza reakcje widowni i ogląda z miną dziecka, które właśnie dostało cukierka. Czy raczej wyśniło swój hollywoodzki sen. Właśnie tak musi wyglądać Quentin Tarantino, gdy ogląda swoje filmy.