Lily Poustovit, Ukraińska rewolucja w modzie, fot. Andrew Ivaskiv

IRINA DANILEWSKAJA
założycielka i szefowa komitetu organizacyjnego Ukrainian Fashion Week
Projekt Ukrainian Fashion Week nie wziął się z powietrza. W latach 90. pokazy mody odbywały się przy okazji konkursów i festiwali śpiewu i tańca. My postanowiliśmy zorganizować pierwszy profesjonalny tydzień mody prêt-à-porter. Pokolenie młodych projektantów, np. Aleksey Zalevskiy i Lily Poustovit, potrzebowało odpowiedniej przestrzeni, by zorganizować pokaz. Od tamtych czasów wszystko się zmieniło: moda nie jest już związana z prywatnymi atelier, projektanci myślą kolekcjami.
Ani przez moment nie mieliśmy wątpliwości, że wiosną odbędzie się tydzień mody. Zastanawialiśmy się tylko nad terminem, bo dużo sił włożyliśmy w rewolucję. Nie ukrywaliśmy, że ją wspieramy, tak jak wielu projektantów. Organizacja imprezy odbywa się zawsze według z góry ustalonego planu i to nam pomogło. Trudno było ze względów finansowych: straciliśmy kilku naszych partnerów i nie sądzę, by do jesieni sytuacja uległa poprawie. Wielu projektantów postanowiło zamanifestować swój stosunek do wydarzeń. Na pokazach pojawiły się niebiesko-żółte barwy. Na Ukrainie nie ma tradycji mody, ale bardzo wiele osiągnęliśmy w ciągu ostatnich 17 lat. Obecnie ukraińscy projektanci podbijają europejski rynek, a to, co przyjmują Europejczycy, przyjmuje cały świat.

SVETLANA BEVZA
projektantka
Kiedy tworzyłam pierwszą kolekcję w 2006 roku, wszyscy ukraińscy projektanci zajmowali się krawiectwem indywidualnym, na zamówienie. O wyjściu na zagraniczne rynki pomyśleliśmy w 2010 roku, do tego czasu za granicą sprzedawała swoje ubrania tylko Lily Poustovit. Dzisiaj ukraińska moda stała się częścią świata, przyjeżdżają do nas kupcy i dziennikarze zza granicy. W czasie rewolucji wszyscy staliśmy się menedżerami od spraw kryzysowych. Musieliśmy szybko działać. Ci, którzy zajmowali się szyciem na indywidualne zamówienie, nie mieli prawie klientów. Ci, którzy znaleźli miejsca zbytu i sklepy, byli w znacznie lepszym położeniu. Czasami kiedy patrzyłam na to, co się działo pod naszymi oknami, myślałam, że nie ma sensu pracować. Ale wiedziałam, że ode mnie zależą ludzie i nie mogę ich zawieść. Kiedy leciałam do Mediolanu, by w ramach tygodnia mody pokazać swoją kolekcję, zaczynały się u nas działania wojenne. Wszyscy się denerwowaliśmy, czy wypuszczą mnie do Włoch. Organizatorzy witali mnie jak bohaterkę. Pytali, jak bardzo jest u nas niebezpiecznie, myśleli, że nie możemy w Kijowie poruszać się po ulicach. Kiedy poznałam Annę Wintour, to zamiast rozmawiać o mojej kolekcji, mówiłyśmy o Majdanie. Szczegółowo pytała, jak doleciałam, co z moją rodziną.
Nie chodziłam na Majdan z powodu ciąży, ale chodził tam mój mąż. Myślę, że nie było rodziny, która pozostałaby obojętna, która by nie przynosiła choćby kwiatów. Myślę, że głównym motorem rozwoju ukraińskiej mody jest entuzjazm. U nas dziewczyny w dowolnym wieku interesują się znanymi markami, chcą dobrze wyglądać, czytają o modzie i oglądają pokazy.