Irina Danilewskaja, Ukraińska rewolucja w modzie, fot. Andrew Ivaskiv

SONIA ZABUGA
redaktor naczelna ELLE UKRAINA
Nasz magazyn był zawsze poza polityką. Tylko raz, w maju 2005 roku, bohaterką ELLE Ukraina stała się osoba związana z polityką. Mowa o Julii Tymoszenko, która właśnie została premierem. Zdjęcie zrobił fotograf z Rosji, wywiad – ukraińska dziennikarka. Publikacja wywołała sporo emocji w rodzinie ELLE: materiał był przedrukowywany w ponad dziesięciu edycjach na całym świecie.
Nasz zespół stanął przed wielkim wyzwaniem: jak robić ekskluzywny magazyn w kraju, w którym toczą się skomplikowane wydarzenia polityczne... Bez wątpienia mieliśmy i mamy wiele do powiedzenia. Liczymy, że uda nam się to zrobić za pośrednictwem projektu internetowego ELLE Loves Ukraine – platformy, która połączy ludzi aktywnych. To przestrzeń do wypowiadania się na tematy, które dotyczą nas wszystkich. Chcemy, by ludzie przestali patrzeć na Ukrainę jak na kłębek problemów politycznych i znaleźli powód, by po- rozmawiać o rzeczach bardziej optymistycznych – np. o miłości do własnego kraju. Być może ktoś uzna, że to patos, ale Ukraińcy potrzebują poczucia jedności własnej ojczyzny. Nie chcemy, by nas dzielono.
Wszystko, co się u nas wydarzyło, nie mogło się nie odbić na przemyśle mody. Dotarło to do nas, zwłaszcza gdy pojawiło się pytanie, zy zorganizować tydzień mody. Ostatecznie się odbył, bo jest imprezą dla profesjonalistów. Oczywiście wydarzenia znalazły swoje odzwierciedlenie w kolekcjach. Ten tydzień mody zapamiętamy jako szczególny.

NATALIA OSADCZAJA
szefowa działu mody ELLE UKRAINA
Kiedy w latach 2000. rozpoczynałam karierę stylistki w ELLE, na Ukrainie nie istniał jeszcze przemysł mody. Opieraliśmy się na intuicyjnym rozumieniu zawodu stylisty i całego procesu wydawania pisma. Od tego czasu zbliżyliśmy się do światowych standardów pracy, mamy profesjonalistów nie gorszych niż ci z Zachodu. ELLE także bardzo się zmieniło: jest nowocześniejsze, uwolniło się od pewnego rodzaju postradzieckiego nalotu, który było widać w ukraińskiej modzie.
Każdy poranek w redakcji zaczyna się od omówienia kwestii politycznych: to, co wydarzyło się na Ukrainie, dotknęło każdego z nas. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy magazyn i trzeba przestrzegać deadline’ów. Chcieliśmy pogrążyć się w pracy tak głęboko, by zapomnieć o tym, co się działo wokoło.
Sklepy, z których wypożyczamy ubrania do sesji, znajdują się obok Majdanu, niektóre na nim. Wiele z nich było zamkniętych, a do tych, które pracowały, można było dotrzeć tylko pieszo. Miasto było sparaliżowane. Często przychodziłam na Majdan, ale nie brałam udziału w ulicznych walkach, w przeciwieństwie do moich dwóch braci. Czuło się tam szczególną energię: widzieliśmy ludzi z szeroko otwartymi oczyma, gotowych na wszystko. Na Majdanie obchodziłam ze swoją rodziną i dziećmi Nowy Rok. Ludzie wokół zwracali się do nich z czułością – ktoś podarował im latarenki, ktoś przepuścił do przodu, by lepiej widziały, co dzieje się na scenie. Wszyscy razem śpiewaliśmy hymn Ukrainy i płakaliśmy – to był niezapomniany moment jedności całego narodu.
W czasie rewolucji odbywały się tygodnie mody. Pierwszego marca przyjechaliśmy na pokazy do Paryża – wtedy dowiedzieliśmy się o wprowadzeniu wojsk rosyjskich na Krym. Reakcja rosyjskich kolegów była wzruszająca. Dziewczyny z ELLE obejmowały nas i całowały. W tym sezonie nasi projektanci zaprezento- wali w paryskich showroomach swoje kolekcje. Do showroomu zorganizowanego przez Darię Szapowałową przyszła Anna Wintour. Nie odchodziła od nich. Ukraińcy dostali ogromny kredyt zaufania: dostali zamówienia od Colette i Luisa Via Roma. Teraz najważniejsze to nie zawieść tego zaufania.