Według doniesień „The Hollywood Reporter”, o rolę Elvisa Presleya stara się obecnie Ansel Elgort („Baby Driver”), Aaron Taylor-Johnson („Zwierzęta nocy”), Harry Styles, Miles Teller („Too Old To Die Young”) oraz Austin Butler („Truposze nie umierają”). Wiadomo, że cała piątka w ubiegłym tygodniu odbyła próby przed kamerą.

Mówi się, że największe szanse na zdobycie roli ma Harry Styles. Jest on bez wątpienia najbardziej znaną osobą z całej piątki, co może działać na jego korzyść. Jeszcze większym plusem jest to, że naprawdę dobrze śpiewa, pozostawiając swoich rywali daleko w tyle. W przypadku roli Presleya i zamiłowania Baza Luhrmanna do musicali, jest to niepodważalny atut. Tym bardziej, że reżyser raczej nie pójdzie drogą twórców „Bohemian Rhapsody” i nie będzie korzystał z podkładania utworów artysty do obrazu, lecz postawi na autentyczność, dając śpiewać swojemu aktorowi.

CZYTAJ TEŻ: Harry Styles w kampanii dla Gucci na wiosnę i lato 2019 [GALERIA]

Styles jak wiadomo ma już na koncie występ w filmie. Pojawił się w „Dunkierce” Christophera Nolana. Jednak trudno ocenić, czy jest on na tyle dobry, by pociągnąć cały film. Pod tym kątem pewniejsi wydają się Aaron Taylor-Johnson oraz Miles Teller. Tym bardziej, że któremuś z nich przyjdzie zagrać z Tomem Hanksem, który wcieli się w Toma Parkera.

Luhrmann napisał scenariusz do filmu wraz z Craigiem Pearce’em. Niemająca jeszcze tytułu produkcja skupi się relacji Presleya ze wspomnianym wyżej Parkerem. To właśnie on podpisał z kontrakt z muzykiem w 1955 roku. Parker był mu bezwzględnie oddany, ale też brał bardzo duży procent od jego zarobków (pod koniec życia czerpał nawet 50 proc.).

Zapewne na dniach dowiemy się, kto ostatecznie będzie filmowym Presleyem. Sam projekt zapowiada się wyjątkowo ciekawie, więc czekamy na kolejne informacje.