Większość z nas bardzo ich nie lubi, ponieważ są nieprzyjemne i trudno się je przechodzi. Często więc nie chcemy się nimi zajmować, zagłębiać się w nie. Spychamy je gdzieś daleko w głąb, a one są nam potrzebne jak woda, jak powietrze, jak słońce. Kryzysy, bo o nich mowa, są naturalnym elementem procesu rozwojowego. Tylko dzięki pokonaniu kryzysu jesteśmy w stanie wznieść się na poziom wyżej własnej samoświadomości, wzmocnić siły i odkryć nieodkryte. Czym taki kryzys jest? W odpowiednim momencie dla każdego z nas musi nastąpić rozpad tego, co było znane wcześniej, żeby otworzyła się przestrzeń na nowe. Takie przełomy w psychologicznym ujęciu występują na poziomie jednostek, par, zespołów, całych organizacji, instytucji, a nawet społeczeństw. 

To zazwyczaj trudny moment, ale jest i właściwy, i potrzebny, jeśli chcemy się rozwijać. Tyle tylko, że nie wszyscy jesteśmy gotowi na takie momenty i nie stwarzamy im często miejsca, bo boimy się wiążącej się z nimi zmiany. Ale kiedy stawiamy opór, wcale nie sprawiamy, że kryzys znika. On i tak się pojawi. Kompensując sobie więc niemożność świadomej dezintegracji i ponownej integracji, znajdujemy inne wyjście: poprzez ciało. Rośnie w nas napięcie, chroniczny ból, migreny, sztywność, obniża się odporność. Nasze ciało w ten sposób daje o sobie znać, że dzieje się coś niedobrego. Przypomina też, że jest naszym nieodłącznym towarzyszem w podróży zwanej życiem. Jest naczyniem, w którym składujemy wszystkie emocje, doświadczenia. A z naczyniami, z których korzystamy codziennie, jest tak, że trzeba o nie dbać. Jeżeli do niego nie zaglądamy, ono ulega zaniedbaniu, a w konsekwencji niszczeje. Dlatego nasze ciało należy potraktować jako źródło informacji. Jako przyjaciela, który powie nam najwięcej o naszym wewnętrznym świecie. 

- Dobrze jest więc nauczyć się polegać na swoim ciele, nawiązać z nim relację. 

- Ciało jest miejscem godnym pielęgnowania, słuchania, troski. 

- Jest często pierwszym sygnałem tego, że coś się w nas dzieje. Mówi nam o tym, czego się boi, z czego się cieszy, kiedy czuje spokój, a kiedy podniecenie. 

Lubię mówić o ciałach jak o własnych domach, które z nami są od początku do samego końca. Na szczęście mamy do wyboru wiele różnych metod pracy z ciałem, a ich popularność stale rośnie. Dzięki rosnącej świadomości oraz dostępności tych metod porzucamy stare schematy, które kazały nam szukać odpowiedzi na pytania dotyczące nas samych gdzieś na zewnątrz: w innych ludziach, instytucjach, wpojonych przekonaniach. Wracamy do szukania odpowiedzi w nas samych. Wojciech Eichelberger mówi: „W wielu sytuacjach ciało odgrywa rolę rzecznika podświadomości, która używa języka doznań jako feedbacku, informacji zwrotnej dla świadomej części naszego umysłu”. Więc ciało to nasz tłumacz, łącznik, most pomiędzy tym, co świadome, a tym, co świadome nie jest.  Nie wymienię tu wszystkich metodologii pracy z ciałem, ale podzielę się wiedzą o tych, które znam i które pomagają mi w codziennym dbaniu o jedność ducha, ciała i umysłu. Należą do nich TRE®, joga, taniec, ćwiczenia zaproponowane przez Alexandra 
Lowena, amerykańskiego psychiatrę i psychoterapeutę, o którym się mówi, że stawiał pacjentów na nogi. Zanim wprowadził swoją metodę, terapia odbywała się na leżąco na kozetce. Lowen zaproponował ćwiczenia, żeby nie tylko poprzez mówienie, ale i ruch wyrzucać i uwalniać emocje. Podobna w założeniach jest metodologia Core Energetics®.
 

Metoda TRE® pomaga „wytrząść” strach, lęk czy gniew

Skrót TRE® pochodzi od angielskiego Tension and Trauma Releasing Exercise, czyli ćwiczenia uwalniające napięcie i traumę. Opracował je dr David Berceli. Ćwicząc, powracamy do stanu równowagi. Praktyka TRE® polega na wykonywaniu prostej sekwencji ćwiczeń po to, by wprowadzić ciało w wibracje zwane neurogenicznymi. Kiedy pierwszy raz miałam na zajęciach do czynienia z TRE®, instruktorka powiedziała, żeby nie mieć na początku za dużych oczekiwań, jeśli chodzi o pojawienie się tych słynnych wibracji. Moja perfekcjonistyczna część zignorowała ten komunikat i założyła, że muszę już przy pierwszym podejściu osiągnąć pełnię tego doświadczenia. Inni uczestnicy warsztatów „drgali”, a ja nic. Na szczęście w porę odpuściłam to marzenie o „tajemniczych wibracjach” i przez kilka pierwszych sesji drgań było jak na lekarstwo. Za to już na pierwszych zajęciach pojawiły się łzy, które popłynęły swobodnie i długo. Dopiero po pewnym czasie moje ciało zaczęło do mnie mówić i wypuszczać zgromadzone napięcie w postaci wibracji. Pojawiło się uczucie ulgi. Ważna przy tej metodzie jest cierpliwość do procesu, w jakim nasze ciało będzie uwalniać zgromadzone napięcie.

Jak zacząć ćwiczyć: Jak z każdymi nowymi ćwiczeniami, tak i tych warto uczyć się pod okiem wykwalifikowanego instruktora. Filmiki i instrukcje, jak je wykonać, znajdziemy także na stronach certyfikowanych nauczycieli i YouTubie. 

Joga – od głębokich oddechów do dynamicznych ćwiczeń

Jest jednym z najstarszych systemów samodoskonalenia i wewnętrznego rozwoju. To metoda, która na stosunkowo małej powierzchni maty pokazuje nam wielkie możliwości naszego ciała. To metaforyczne, że ruch o 1 cm może zmienić nasze samopoczucie o kilometry. Samo słowo „joga” w sanskrycie oznacza „union”, czyli jedność. Asany, które można w nieskończoność szlifować i odkrywać w nich siebie, nie tylko dają poczucie rozwijanej siły fizycznej, ale też przypominają o tym, jak wielka siła tkwi w naszej psyche. Utrzymywanie równowagi na macie pomaga łapać równowagę w życiu. Ćwiczenia oddechowe, czyli pranayamy, są paliwem. Pomagają łapać głębszy wdech nie tylko na macie, ale także w codziennym życiu, gdy na przykład dzieje się coś stresującego. Pokora wobec możliwości własnego ciała pomaga sięgać po pokorę, kiedy władzę chce w życiu przejąć brawura. Oprócz wzmocnienia fizycznego joga przypomniała mi, jak to jest zakochać się w samej drodze, a nie zauroczyć efektem. 
Jaki rodzaj ćwiczeń wybrać  Jest wiele rodzajów jogi. Na przykład ashtanga jest dla osób dynamicznych, wymaga siły i kondycji. Łagodniejsze są yin joga czy joga B.K.S., która jest kopalnią wiedzy technicznej. Moja ulubiona to vinyasa, bo ma w sobie płynność. Każdy znajdzie formę odpowiadającą swojemu temperamentowi, trzeba tylko próbować.

Odcinając trudne emocje, zamykamy też sobie dostęp do prawdziwego, głębokiego odczuwania życia. Kiedy ktoś buduje fortecę, żeby się bronić, kończy jako jej więzień.

Uwalnianie napięć metodą Alexandra Lowena

Z pomocą na drodze budowania jedności z ciałem i odczytywania tego, o czym chce nam powiedzieć, przychodzi również Alexander Lowen, psychoterapeuta i psychiatra. Przytaczam jego wypowiedzi, bo najlepiej usłyszeć o metodzie od samego twórcy. A mówi tak: „Pozostajemy ślepi na rzeczywistość ciała i uczuć. A to przecież CIAŁO rozpływa się z miłości, sztywnieje ze strachu, trzęsie się ze złości, dąży do ciepła i kontaktu”. Dodaje, że „Ciało i umysł są funkcjonalnie identyczne. To, co się dzieje w umyśle, odzwierciedla zmiany zachodzące w ciele i odwrotnie”. Wystarczy więc przypatrzeć się sobie, wsłuchać w ciało, dać mu przestrzeń, a zmiana również nastąpi w umyśle. „Odcinając trudne emocje, zamykamy też sobie dostęp do prawdziwego, głębokiego odczuwania życia. Kiedy ktoś buduje fortecę, żeby się bronić, kończy jako jej więzień” – twierdzi Alexander Lowen. Praca z ciałem w tej metodologii i kolejnej, którą opiszę, na pierwszy rzut oka może wyglądać dziwacznie. Uderzanie w poduchy, kopanie puf, krzyk czy warczenie nie wydają się połączone z przeżywaniem na przykład żałoby. Nic bardziej mylnego. Każda emocja zostawia w ciele ślad. Jest swego rodzaju zapisem energetycznym, który musimy przeczytać. Ja na tych zajęciach nie zawsze nawet obejmuję umysłem, co dany ruch odzwierciedla, ale w pewnym momencie to przestaje mieć znaczenie, bo ufam, że kiedy na koniec zajęć mam w sobie uczucie oczyszczenia, 
wydarzyło się to, co miało się wydarzyć.

Jak zacząć ćwiczyć: Najlepiej rozpocząć pod okiem dobrego nauczyciela, który oswoi nas z tym rodzajem pracy. Praktykę można uzupełniać wiedzą z książek autorstwa Alexandra Lowena. 

Core Energetics® – pomost między ciałem a duchowością 

Ta metoda jest również formą psychoterapii poprzez ciało. Stworzył ją amerykański psychiatra i psychoterapeuta urodzony w Grecji John Pierrakos. W tym podejściu, które łączy w sobie ciało, umysł i ducha, w dużym uproszczeniu chodzi o uwolnienie blokad energetycznych, które powstały w naszym ciele w wyniku różnorodnych doświadczeń. Udrożnienie tych kanałów  pomaga przywrócić równowagę nie tylko w ciele, choć od niego się zaczyna, ale w konsekwencji w umyśle i duszy. To jak przywrócenie do stanu harmonii tej triady. Ilekroć jestem na warsztatach z tej metodologii, tyle razy zachwycam się, jak wiele nasze ciało potrafi powiedzieć, jeśli tylko stworzymy na to przestrzeń. Początki dla mnie były wyzwaniem, bo jednym z elementów tej pracy jest wyrażanie głosem na przykład poprzez krzyk tego, co do tej pory było niewyrażone. Dla mnie to wciąż jedno z większych wyzwań w pracy rozwojowej. Pamiętam jeden z warsztatów, na których przepracowywałam żal, który zgromadziłam w sobie w wyniku rozwodu. Trenerka prowadząca, cudowna kobieta, patrząc mi najczulej w oczy i trzymając jak najlepsza przyjaciółka za obie ręce, powiedziała: „A teraz wykrzycz ten żal”. Pokręciłam jedynie głową, że nie potrafię. Na co ona odwróciła się do grupy ponad 20 kobiet i powiedziała: „Zrobimy to razem”. Sekundę potem cała sala warsztatowa krzyczała ze mną. Ten kolektywny krzyk miał charakter wspólnego przeprowadzenia mnie przez jeden z ciemniejszych korytarzy życia, który musiałam przejść. To doświadczenie do tej pory sprawia, że mam ciarki na całym ciele. Będę na zawsze już wdzięczna wszystkim dziewczynom, które ubrały mój żal we wspólny krzyk i tak pomogły mi go pożegnać.

Dla kogo jest ta metoda: Dla wszystkich, którzy, jak uważał Pierrakos, nie tylko poszukują pomocy w rozwiązaniu swoich osobistych problemów, wynikających z trudnych doświadczeń, ale też pragną odkryć cel i głębsze znaczenia własnego życia. 

Dobroczynny taniec przywraca poczucie szczęścia

Jako była tancerka tańca towarzyskiego nie mogę pominąć kultowej już metody pracy z ciałem, czyli 5 rytmów® stworzonych przez Gabrielle Roth, amerykańską tancerkę, kompozytorkę i reżyserkę teatralną. To dynamiczna forma ruchu, która budzi kreatywność, bliskość i przywraca poczucie bycia częścią większej całości. Kiedy pierwszy raz trafiłam na te zajęcia, weszłam tam z otwartością, a jednocześnie z jakimś zakłopotaniem nowicjusza. Szybko po pierwszych rytmach zauważyłam, że to trochę jakby dyskoteka, tyle że nikt na nikogo nie patrzy, bo najważniejszy tu jest taniec, a nie wygląd, płeć czy wiek. Tańczyłam w grupie osób prawie trzy godziny non stop. Ruszaliśmy się do tytułowych pięciu rytmów muzycznych wyznaczających 5 kierunków wewnętrznej pracy. Odzwierciedlają one falę, składającą się z 5 elementów zwanych odpowiednio: flowing, staccato, chaos, lyrical, stillness. Na koniec warsztatów, oprócz fizycznego zmęczenia, miałam uczucie oczyszczająco-uwalniające. Dałam szansę mojemu ciału wyrzucić z siebie to, co w ciągu tygodnia, miesiąca czy lat nagromadziłam. Brak oceny innych uczestników, skupienie na podążaniu za ciałem sprawiło, że zatracałam się w ruchu. Moje ciało w swej mądrości wiedziało dokładnie, co chce przekazać. 

Jak zacząć ćwiczyć: Ta metoda nie jest tylko dla byłych tancerzy. Ona jest dla wszystkich, którzy kochają ruch i muzykę. Dobrze jest szlifować ją pod okiem nauczycieli, ale można też zacząć w domu. Po przeczytaniu tego tekstu po prostu włącz ulubioną piosenkę i poruszaj się w jej rytmie. Ciało jak najlepszy partner pięknie ci za to podziękuje.

Każda forma pracy, niezależnie od wybranej metody, daje ciału możliwość wyrażenia, uwolnienia i oczyszczenia różnych emocji i napięć. To z kolei prowadzi do uspokojenia i przywraca stan wewnętrznej równowagi. Tych metod jest więcej, ale każda przypomina nam dokładnie o tym samym: o tym naturalnym, spokojnym, harmonijnym stanie, w którym jesteśmy, kiedy odczuwamy miłość. Do swojego ciała. Do swojego domu. 
Miłość do siebie, a dzięki temu miłość do innych.

Tekst: Joanna Chmura
Focus Coaching, grudzień 2020–luty 2021


Joanna Chmura
Psycholog, trener i coach PCC ICF. Specjalizuje się w tematyce wstydu, odwagi oraz radzenia sobie z porażkami.