Dwa razy do roku z zapartym tchem przyglądamy się nowym kolekcjom od najlepszych projektantów. Co będzie modne w następnym sezonie? To wiemy zanim linie trafią do luksusowych butików oraz sieciówek. Jednak nie wszystko otrzymuje etykietę must have. O tym decyduje ulica, a dokładnie fashionistki, modelki, blogerki oraz it-girls. To właśnie na nich wzorują się inni. 

Jest jednak druga strona medalu. To co tak chętnie nosimy przez kilka miesięcy potrafi się opatrzeć, a nawet znudzić. Nawet nam! Specjalnie dla was wybrałyśmy cztery trendy, których mamy nadzieję nie oglądać w 2015 roku...

Trend, którego mam dość - rzeczy ze sloganami

 

Statement t-shirts, bluzy ze sloganami, czapki, które delikatnie mówiąc, każą się odczepić w zalotnym stylu "f*ck you" ostatnio nadwyrężają moją tolerancję. Ciuchy z bystrymi myślami albo kultowymi sentencjami ostatnio w wypaczony sposób zmutowały i przestały już być urocze/zabawne/inteligentne.

Nosi je co druga nastolatka na ulicy z tym większą dumą, im więcej przekleństw zawartych jest w napisie. Ot, współczesny wyraz buntu. Niestety także co druga debiutująca marka streetwear zaczyna biznes od marnej jakości bawełnianych topów z banalnymi lub wulgarnymi hasłami. O ile czapki z napisem "Bad hair day" były zabawne i bliskie każdej dziewczynie, o tyle “go f*ck yourself” nie jest już postpunkowe, a raczej obraża towarzystwo, w którym się znajdujemy. Cytując styl marek, które je masowo produkują, powiedziałabym im “do not give a shit”.

fot. Imaxtree