Jean-Michel Basquiat ikoną streetwearu

Prążkowany garnitur od Giorgio Armaniego, nogawka spodni ubrudzona farbą i bose stopy. Właśnie tak Jean-Michel Basquiat został sfotografowany przez Lizzie Himmel na okładkę The New York Times. Był rok 1985, a nagłówek brzmiał: „New Art, New Money”. Nowe pokolenie artystów w bardzo krótkim czasie zyskało ogromną popularność. Od zera do milionera. Czy raczej w przypadku Basquiata: z kanapy kumpla do świeżo wyremontowanej kamienicy przy Lower East Side. Artysta-celebryta chodził z Madonną, bywał w modnych lokalach, przyjaźnił się z Andym Warholem, wyznaczał trendy w galeriach i nie tylko. Styl Jean-Michela również można było nazwać dziełem sztuki. Nie bez powodu to właśnie on w 1987 roku został modelem Comme des Garçons. 

Jean-Michel Basquiat, 1985 / Getty Images

Jeśli ubierał trzyczęściowy garnitur to był on wygnieciony i nie od kompletu. Pomiętą koszulę zapinał aż pod szyję i łączył z luźnymi spodniami oraz skórzanymi mokasynami. Koszulkę Adidasa zestawiał z marynarką w kratę. Jego doskonale skrojony szary płaszcz był umorusany na dole grafficiarskim sprejem. Sprawiał wrażenie, jakby utknął gdzieś pomiędzy oficjalnym brunchem z kolekcjonerami sztuki a swoją pracownią. I tak faktycznie było. Basquiat potrafił wrócić z imprezy w garniturze za 800 dolarów i od razu zabierał się do malowania, nie dbając o to, co akurat miał na sobie.

Połączenie nonszalancji i ponadczasowej klasyki stworzyły eklektyczną mieszankę, która także dziś ściągnęłaby spojrzenia fotografów mody ulicznej. A już z pewnością przykuwa uwagę projektantów. Choćby ostatnio marka MISBHV zadedykowała artyście swoją kolekcję. Co ciekawe, jej premiera odbyła się w podobnym czasie, co otwarcie dużej retrospektywnej wystawy malarza w wiedeńskiej Albertinie. Puchowe kurtki, wełniane płaszcze, luźne koszule i poszarpane swetry od polskiej streetwearowej marki zostały pokryte twórczością Basquiata. A przy tym wyglądają, jakby wyciągnięto je prosto z jego garderoby. Kolekcję czerpiącą z twórczości malarza w 2018 roku stworzył też Virgil Abloh dla swojego domu mody Off-White. Bluzy z kapturem, jeansowe kurtki, akcesoria. Wszystko ze słynnymi rysunkami. 

Homar na jedwabiach – współpraca Elsy Schiaparelli i Salvadora Dalego

Przekuwanie sztuki galeryjnej w sztukę wybiegową nie jest nowoczesnym wynalazkiem. To, co dziś robi MISBHV już na początku XX w. robiła Madame Vionnet, drapując suknie na wzór starożytnych rzeźb. Jednak pierwsza naprawdę spektakularna współpraca na linii malarz - projektantka wydarzyła się w latach 30., pomiędzy Elsą Schiaparelli, a Salvadorem Dalím. Tear Dress ze wzorem trompe l’oeil, imitującym rozdarcia materiału, kapelusz-but, butelka perfum Le Roy Soleil czy Lobster Dress z aplikacją w kształcie homara, która według Dalego miała być noszona z dodatkiem majonezu – to tylko niektóre z projektów łączących dwie awangardowe postacie. Oboje lubili szokować i chętnie sobie ironizowali. 

Zresztą znajomość z surrealistą nie była dla Schiaparelli żadną nowością. Do grona jej przyjaciół należeli Man Ray, Marcel Duchamp i Jean Cocteau. Ten ostatni zaprojektował dla niej wyjątkowe hafty. Między innymi dwie twarze uchwycone z profilu i zwrócone ku sobie, które robiły spoglądającym psikusa. Po dokładnym przyjrzeniu się, okazywały się być wazonem z kwiatami. Moda na surrealizm nie minęła jednak wraz z latami 30. W 2009 roku u Moschino oraz Viktora & Rolfa pojawiły się motywy charakterystyczne dla twórczości René Magritte’a, a w 2014 marka Opening Ceremony stworzyła wokół belgijskiego malarza całą serię ubrań. „To nie jest fajka” napisał artysta na jednym ze swoich najsłynniejszych obrazów przedstawiających właśnie fajkę. Ciekawe, jak skomentowałby jedną ze wspomnianych kolekcji.

Mondrian i Yves Saint Laurent, czyli modowe abstrakcje

Kiedy mowa o związku sztuki i mody nie można pominąć zjawiska, które zdefiniowało lata 60. Prostokąty w podstawowych barwach, abstrakcja i geometria preferowana przez Pieta Mondriana ponad 40 lat wcześniej, znalazła wówczas nowe, nietypowe płótno. Choć istotę jego malarstwa usiłowała już uchwycić projektantka Anne Klein czy modystka Sally Victor, sukces odniósł dopiero Yves Saint Laurent w 1965 roku. A to dlatego, że zamiast drukować wzór na sukience postanowił złożyć ją z kawałków materiałów, biorąc pod uwagę kobiece kształty i niwelując zagięcia materiału. 

Getty Images

Powstała wełniana sukienka typu „shift”, prosta i nowoczesna, jak kiedyś sam obraz. I padła na podatny, łaknący nowości grunt. Okładka francuskiego Vogue’a, zdjęcie w edycji amerykańskiej, artykuł w Harper’s Bazaar, potem dziesięciokrotny wzrost sprzedaży, pojawienie się wykrojów i tańszych odpowiedników. Zapanował szał na Mondriana, który w zasadzie trwa do czasów współczesnych. Przynajmniej tak możemy stwierdzić po kolekcji Nadège Vanhée-Cybulski dla Hermèsa zaprezentowanej dwa lata temu. Tym razem oprócz sukienek, były kolorowe bloki rękawów, kontrastujące trencze, a przy spódnicach – całe palety falujących plis.  

Artystyczna „It” bag Louisa Vuittona

Projektów Louisa Vuittona, tak samo jak obrazów Leonarda da Vinci, nikomu nie trzeba przedstawiać. Zapewne ze względu na tę analogię to właśnie „Mona Lisa” ozdobiła najsłynniejsze modele torebek francuskiego domu mody w ramach kolekcji „Masters” z 2017. A wraz z nią „Lilie wodne” Claude’a Moneta, „Odpoczywająca dziewczyna”, Françoisa Bouchera czy „Pole pszenicy z cyprysami” Vincenta van Gogha. Mimo że przy reprodukcjach tak znanych dzieł podpisy wydają się zbędne, czuwający nad projektem nowojorski artysta Jeff Koons i tak zdecydował się umieścić nazwiska na mini dziełach sztuki. Dużymi literami. Tym sposobem logomania płynnie przeszła w hołd oddany mistrzom malarstwa. 

Getty Images

Bywało jednak i tak, że samo logo stawało się sztuką. W 2003 roku współpraca dyrektora kreatywnego Marca Jacobsa z nazywanym „japońskim Warholem" Takashim Murakamim zaowocowała linią „Monogram Multicolor”. Torebki pokryły się tęczową wersją kultowego wzoru złożonego z liter „LV”. Łącznie 33 kolory na białym lub czarnym tle. Początkowo miały być sprzedawane głównie w Japonii, jednak zainteresowanie jakie przyciągnął pierwszy pokaz, udowodniło, że warto zmienić plany. Tak powstała następna „It” bag, którą w swojej szafie miały Jessica Simpson i Paris Hilton. Sukces przerósł oczekiwania, a więc na jednej kolekcji nie mogło się skończyć. Pojawiły się zatem słodkie pandy rodem z anime, uśmiechnięte kwiaty wiśni i wisienki. Logo zyskało kreskówkowe dłonie, a także barwy moro. Passa trwała aż do 2015 roku, kiedy nowy dyrektor kreatywny Nicolas Ghesquière zdecydował o wstrzymaniu współpracy. 

Warhol idzie z duchem czasu

„Moda jest sztuką bardziej niż sama sztuka” – powiedział Andy Warhol i miał na to niezbite dowody. Jego „Puszki z zupą firmy Campbell” przyjęły formę sukienki już w 1966 roku. Papierową Souper Dress stworzyła firma Campbell w ramach kreatywnej reklamy. Doskonały przykład mariażu konsumpcjonizmu z pop-artem i marketingiem, w którym była pewna przewrotność. Warhol tworzył z elementów codziennego użytku, teraz elementy codziennego użytku wykorzystały jego sztukę. 

Getty Images

Motywy znane z twórczości artysty dotarły również na wybieg i rozgościły się tam na stałe. W 1972 roku przy kolekcji z okazji Coty American Fashion Critics' Awards Halston wykorzystał słynne kwiaty Warhola. 1984 rok przyniósł kolejną odsłonę zupy Campbell, tym razem w wykonaniu Jean-Charlesa de Castelbajaca. W 1991 słynne sitodruki ozdobiły sukienki Gianniego Versace, w 2014 roku ikoniczną wrap dress Diane von Furstenberg. A podczas ostatniego New York Fashion Week Tommy Hilfiger złożył hołd nowojorskiemu atelier Andy’ego Warhola. Kolekcja była zarówno powrotem do korzeni marki, jak i mocnym otwarciem na nowoczesną technologię. Pokaz odbył się jednocześnie na prawdziwym wybiegu oraz w wirtualnej rzeczywistości. Show było transmitowane do globalnej społeczności platformy Roblox. Ponadto każdy element garderoby można było zamówić w czasie rzeczywistym, w ramach rozwiązania „See Now, Buy Now”. Warhol, wielbiciel nowych mediów, pewnie byłby dumny.