O tym, jak bardzo twórcy filmowi lubią wracać do sprawdzonych marek i kręcić doskonale znane historie na nowo powiedziano i napisano już wiele i nie ma sensu, nomen omen, się powtarzać. Temu konkretnemu przypadkowi warto jednak przyjrzeć się bliżej, bo po pierwsze dotyczy remake’u filmu, który swoją premierę miał ponad sześćdziesiąt lat temu, a po drugie za kamerą stanie człowiek, który niejednokrotnie udowadniał, że zna się na swoim fachu.

Znajdą się zapewne tacy, którzy będą twierdzić, że Steven Spielberg najlepsze czasy ma już za sobą, a jego ostatnie dokonania nijak się mają do takich klasyków jak „Poszukiwacze zaginionej arki” czy „Park Jurajski”. Nie sposób jednak pominąć faktu, że Spielberg to gość, który potrafi odnaleźć się praktycznie w każdym gatunku i niewykluczone, że udowodni to przy remake’u „West Side Story”. Stoi przed nim duże wyzwanie, bo film w reżyserii Roberta Wise’a i Jerome’a Robbinsa z 1961 jest powszechnie uznawany za jeden z najlepszych i najbardziej kultowych musicali w historii, a odniesienia do niektórych jego scen pojawiały się w wielu innych produkcjach (chociażby nie tak dawno w „La La Land”). Nowa wersja filmu jest już praktycznie skończona, bo właśnie pojawił się jej pierwszy zwiastun:

„West Side Story” to w pewnym sensie uwspółcześniona wersja „Romea i Julii”. Film opowiada o historii miłości dwojga młodych ludzi, którzy zostają wplątani w pojedynki lokalnych gangów. Akcja jest osadzona w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku. W oryginalnej wersji z 1961 roku w role główne, czyli Marii i Tony’ego, wcielili się Natalie Wood i Richard Beymer. W remake’u na ekranie zobaczymy Rachel Zegler (filmowy debiut!) oraz Ansela Elgorta, znanego przede wszystkim z filmów „Gwiazd naszych wina” i „Baby driver”. Oprócz nich w obsadzie znaleźli się między innymi Ariana DeBose, David Alvarez i Mike Faist. Scenariusz to z kolei dzieło laureata nagrody Pulitzera, Tony'ego Kushnera.

Premiera „West Side Story” w reżyserii Stevena Spielberga została zaplanowana na 10 grudnia 2021 roku.