Więcej czasu poświęcacie na dbanie o urodę rano czy wieczorem?

Mania Bień: Moja poranna rutyna ogranicza się do minimum: nie myję twarzy, tylko spryskuję ją tonikiem lub hydrolatem, np. wodą różaną Make Me Bio, i nakładam krem, np. na bazie aloesu naturalnej marki Santaverde, który nie zawiera wody. Często zmieniam kosmetyki, bo testuję nowe produkty, które wprowadzamy do sklepu. Wieczorną pielęgnację zaczynam od demakijażu olejowego. To głębokie oczyszczanie pomogło mi pozbyć się zaskórników. Na noc nakładam Midnight Recovery Concentrate Kiehl’s.

Wasze dwa butiki Jeju, w Warszawie i Krakowie, to raj dla miłośniczek azjatyckich kosmetyków. Same też jesteście fankami wieloetapowej koreańskiej pielęgnacji?

Mania: Na początku przestrzegałam wszystkich kroków po kolei. Ale nie każdy z nich był mi potrzebny. Dziś dopasowuję pielęgnację do tego, jak moja skóra zmienia się w zależności od poziomu hormonów, pogody. Zimą, gdy była sucha i odwodniona, zamiast kremu stosowałam maskę galeniczną Alba 1913. Lubię też pilingi mechaniczne, które dobrze ścierają martwy naskórek.

Roksana Patrzałek: Tu się różnimy, bo ja wolę enzymatyczne. Ale obie rzadko używamy azjatyckich masek w płachtach, choć sprzedajemy ich mnóstwo. Moim odkryciem są za to sera niezawierające oleju, które natychmiast się wchłaniają, i kremy z czystym kwasem hialuronowym, np. koreańskiej marki Mizon. Twarz jest po nich supergładka i nawilżona.

Patrząc na Was i Waszą łazienkę, można pomyśleć, że makijaż odgrywa u Was drugorzędną rolę, po pielęgnacji. 

Mania: To prawda, obie mało się malujemy. Nie lubię efektu maski, więc nie używam fluidu. Wystarczy mi matujący puder mineralny, kredka do brwi i tusz do rzęs Estée Lauder. Nie maluję oczu, za to lubię mocne, czerwone i różowe szminki.
Roksana: Moimi must have są rozświetlacz i korektor pod oczy Helena Rubinstein z ekstraktem z perły, które niwelują cienie. Brwi podkreślam kredką Benefit, a rzęsy tuszem Avène z apteki, bo wszystkie inne mnie uczulają. 

A jak dbacie o ciało?

Roksana: Lubię olejki i masła do ciała Mokosh albo 4 Szpaki, a w lecie lekkie balsamy i żel aloesowy. Od niedawna chodzimy też na wieczory tylko dla kobiet w saunie w krakowskim Forum Przestrzenie. Uczestniczyłyśmy tam w rytuale z mokrymi ręcznikami. Moja skóra nigdy wcześniej nie była tak gładka. Poza tym regularnie ćwiczę. Przez jakiś czas każdy dzień zaczynałam od treningu z Ewą Chodakowską. Przez cztery lata trenowałam taniec na rurze, teraz chodzę na hatha jogę. 

Mania: Nie przepadam za siłownią ani zajęciami fitness. Lubię narty zimą, latem pływam, dużo jeżdżę na rowerze. W liceum trenowałam kick boxing. To był świetny sposób na odreagowanie stresów. Chcę do tego wrócić. Od mamy, która codziennie używa pilingów, nauczyłam się regularnie złuszczać ciało.  Powtarzała mi też, żeby nie trzeć twarzy przy nakładaniu kremu, tylko robić to ruchami wygładzającymi, żeby skóra nie opadała. Od niej dowiedziałam się o koreańskiej pielęgnacji. Dziś wzajemnie dzielimy się wiedzą i kosmetykami.


Wiedzą dzielicie się też z klientkami, doradzacie im, organizujecie warsztaty z pielęgnacji. Na co Wy zwracacie uwagę u innych dziewczyn?

Roksana: Na nietuzinkową urodę, charakterystyczny nos, przerwę między zębami, nietypowe oczy. Wszystko, co dodaje uroku, a nie sprawia, że dziewczyna wygląda jak lalka. 

Mania: Moje ikony piękna to zimne blondynki, jak Magda Cielecka, Cate Blanchett. Ale jestem też fanką Moniki Bellucci. 

A co najbardziej lubicie w samych sobie?

Roksana: Ja bardzo lubię swoje policzki (śmiech). 

Mania: Cieszę się, że przez dwa lata nosiłam aparat ortodontyczny, bo dzięki niemu częściej się uśmiecham.
 

Tekst: Marta Krupińska