MUZYKA: Misia Furtak, „Wybory"

Niewiele jest w Polsce artystek, które od początku dotykania się z muzyką konsekwentnie podążają swoją drogą. Misia Furtak skróty omija, a muzycznie obecna jest wtedy, kiedy ma coś do powiedzenia. Właśnie ukazał się jej najnowszy album "Wybory", o którym głośno w ostatnich dniach, za sprawą numeru "Agata", będącego impresją działań pani prezydent. Zaznaczam nie jest to album polityczny, a intymny pamiętnik, człowieka, kobiety, która z niepokojem spogląda na to co dookoła nas. I za to dogłębne spojrzenie należą się Misi brawa.

To opowieść o gorzkim świecie pełnym wymownej ciszy, opowieść o czasie niepokoju, złej bajce, która na szczęście kiedyś się skończy. Misia daje nam też nadzieję, to co przychodzi, kiedyś odejdzie. Ale jakie będzie to "nowe" to zależy tylko od nas, bo choć czas nas nie nauczył i pogoda słaba to mamy jeszcze wybór. I jest to poruszający poemat o przerwanych objęciach, o skutkach  zbiorowego milczenia, o obojętności, braku reakcji na groźby, ale absurdach tych, którzy za nas mówią, absurdach głowy państwa utkanego z białego puchu. Na szczęście ten komentarz nie jest krzykliwy, a zawieszony gdzieś w między słowami. Żadna polska płyta mnie w tym roku tak nie wzruszyła, złamała, rozlała na tysiące kropli. Misia Furtak stworzyła najlepszy tomik poezji czasów pandemii i upadku człowieczeństwa. Takie teksty pisali niegdyś Kora i Grzegorz Ciechowski. Wielkie ukłony.

TEATR: „Dziady" Maja Kleczewska, Teatr im. Słowackiego w Krakowie

To są "Dziady" o tym co dziś, co wczoraj i o tym co jutro. No bo to się nic nie zmienia, a tylko w tej fladze się plączę, o flagę potyka i zatapia po uszy, po pas w bieli co strachem i w czerwieni co krwią. Maja Kleczewska, powraca po latach na scenę Teatru im. Słowackiego w Krakowie, powracają tam też "Dziady" Mickiewicza, wystawione równo 120 lat temu. Na dzisiejsze dziady przychodzą wszyscy. Wszyscy my. Od prawicy do lewicy. Od nacjonalistów, influencerów, dresiarzy, kapłanów, powstańców, uczestniczki konkursu miss w sukniach z godłem Polski, po chłopców w szpilkach, i  ludzi w chasydzkich czapkach i tych przekup z targu i wszystkich innych. Jak w kotle się mieszamy, przekrzykujemy, walcząc o lepsze o jutro, nieustannie będąc w tyle.

To jest obraz kraju, bez dialogu, bez empatii, kręgosłupa, moralności, pełno ości. Każdy o coś walczy, wykrzykuje hasła. Każdy sam sobie, nie ma jedności, nie ma narodu. "Lud we śnie leży". Maja Kleczewska odczytuje nasz pomnikowy, arcypolski dramat na nowo, zachowując tym samym szacunek do słowa, nie zmienia go, nie idzie na skróty, szuka w nim świeżości, ości co staje nam w gardle i nas dławi. Wychodzi z tego sprawa walczących o godność kobiet, kobiet marionetek w szponach będących u władzy mężczyzn. Ta władza idzie w parze z pełnym pychy kościołem, w którym człowieczeństwo zostało sprzedane za wszystko to co świeci i błyszczy jak monumentalny ołtarz Wita Stwosza w kościele Mariackim. Kobietą też jest Konrad, fenomenalnie i poruszająco utkany przez Dominikę Bednarczyk. Dziś w 2021 roku "kobieta Konrad" jest kaleką, przeganianą, przepełnioną bólem. Podobnie jest w mickiewiczowskiej w celi, która u Kleczewskiej wypełniona jest matkami, babkami, córami i wszystkie one krzyczą z rozpaczy. Krzykiem jest też „Wielka improwizacja” w wykonaniu Bednarczyk, która z niepokojem spogląda na świat pełen kolejnych ofiar. Osobny laur zwycięstwa należy się Janowi Peszkowi, który jako Senator przekracza granicę obłędu. Jest demonem w ludzkiej skórze. Gębą ohydnego władcy, który karmi się złem wyrządzonym drugiemu człowiekowi. Przygnębiający to spektakl o wojnie polsko-polskiej. Z drugiej strony triumf Mai Kleczewskiej i aktorów.

MIEJSCE: Hotel Copernicus, Kraków, ul. Kanonicza 16

To jest idealne miejsce na odpoczynek, na pożegnanie jesieni, na zimowy weekend, albo wiosnę, która przecież przyjdzie i tak. Wnętrza Hotelu Copernicus w Krakowie to nie tylko funkcjonalny dizajn i odrobina południowego klimatu wytworzonego na efektownym patio, ale także wartość zabytkowa pokoi, które znajdują się na pierwszym piętrze hotelu. Z ich okien podziwiać można ulicę Kanoniczą i serce miasta czyli Wawel. W jednym z nich belkowy, drewniany strop pochodzący z 1370 roku, a odkryte na ścianach polichromie z XVI wieku dają rzadką sposobność zetknięcia się z prawdziwą sztuką. Najlepiej zachowane malowidło to Maria Immaculata (Zwyciężczyni Grzechu, Matka Boska z Dzieciątkiem).

Jest też Apartament Kanoników, ozdobiony wspaniałym freskiem, przedstawiającym czterech Ojców Kościoła: św. Hieronima, św. Grzegorza, św. Ambrożego i św. Augustyna. Dzieło datowane jest na 1500 rok. Dla tych, którzy potrzebują relaksu, w piwnicach cudownie klimatyczne miejsce, spa, sauny i basen. Jest też własna winniczka z świetnie wyselekcjonowanymi winami, a w cieplejsze, letnie dni kawiarnia na dachu hotelu z widokiem na krakowskie planty. Osobny temat to restauracja, w której smak równie precyzyjnie skonstruowany jak wspomniane południowe, renesansowe wnętrza, które przenoszą nas do małej włoskiej czy hiszpańskiej uliczki. I tak należy odpoczywać, tak należy tworzyć miejsca hotelowe, w których najważniejsza powinna być tożsamość miasta, historia, miejsce, które łączy się z tym co widzimy za oknem, uzupełnia się. Polecam!

WYDARZENIE: Grudzień w Jassmine

Warszawski klub Jassmine polecam Wam cyklicznie. Otwarty w czasach pandemii, ani myśli się poddać i dać pokonać nie tylko wirusowi, ale i konkurencji, której właściwie nie ma w stolicy. Po fanatycznej jesieni pełnej najlepszego jazzu rodzimych i zagranicznych nazwisk przyszła pora na innych oddech. W grudniowym repertuarze znajdziemy chociażby Rosalie., młodą wokalistkę poruszająca się po różnych obszarach "czarnej muzyki". So Ideal Tour to limitowane koncerty odbędą się w szczególnych przestrzeniach.

Formuła występów będzie różnić się od dotychczasowych przede wszystkim akustycznymi aranżacjami. Będzie też wybitny piosenkarz, kompozytor i pianista Grzegorz Turnau, a tuż przed świętami świąteczne szlagiery na jazzowo wykona sama Aga Zaryan. Usłyszymy autorską selekcję ponadczasowych ever-greenów o tematyce świątecznej oraz towarzystwo European Jazz Quartet. To kwintesencja koncertu świątecznego. A do Jassmine po prostu trzeba chodzić!