Zaproszenie z taśmą filmową, kubełki popcornu dla gości, krzesła wypożyczonego z kina studyjnego - wszystko to sprawiło, że spodziewaliśmy się po Bohoboco kolekcji zawieszonej w estetyce starego Hollywood. Okazło się jednak, że to tylko sztafaż, a seans w Soho Factory był na wskroś nowoczesny, niedosłowny i pełen świetnych rozwiązań krawieckich. Choć punktem wyjścia była paryska elegancja lat 50., pokaz udowodnił, że doskonałe podkreślenie sylwetki i stuprocentową kobiecość można uzyskać bez oczywistych odniesień do stylu retro.

Odkąd Bohoboco opuściło Fashion Week Poland i zaczęło organizować pokazy w warszawskim Soho Factory, rytm sezonów został nieco zachwiany. Duet pokazuje swoje kolekcje jako ostatni z branży, niemal w przeddzień wywieszenia w butiku. W przypadku wczorajszego pokazu to nawet zaleta - wzbudził pożądanie, które można zrealizować natychmiast, kompletując jesienną garderobę u Bohoboco. Minusem zaś jest możliwość porównań - na szczęście Michał Gilbert Lach i Kamil Owczarek uniknęli podobieństw do bezpośredniej konkurencji. Dało się jednak zauważyć pewne echa aktualnej kolekcji Céline, prawdziwego majstersztyku Phoebe Philo. Bohoboco przeniosło na polski grunt miękkie, otulające sylwetkę szarości i jasne golfy dyskretnie wystające w sylwetkach odciętych na wysokości ramion. Na tyle oryginalnie, że paryski minimalizm wciąż mieści się w estetyce duetu, wypracowanej przez ostatnie kilka sezonów.

Ogólnoświatowe trendy sezonu sprawdziły się na wybiegu u Bohoboco. Doskonale wypadła paleta nocnych błękitów i kobaltów w drugiej części pokazów, kusząco wyglądały mechate sweterki, a spodnie były doskonale skrojone. Bohoboho udało się oswoić "trudne" trendy. Golfy i pumpy z nowej kolekcji nie zaburzą proporcji sylwetki. Duet sprytnie przedłużył też datę przydatności do spożycia wiosennych tendencji - pojawiły się sukienki i płaszcze krojone na wzór ponadczasowych fasonów marynarki smokingowej i ramoneski. Suwaki i klapy legendarnej kurtki nie były jednak tak minimalistyczne jak w sukienkach Przybylskiego, pozbawiono je zatrzasków i złagodzono miękkimi tkaninami. Kobiecość była priorytetem nowej kolekcji Bohoboco i udało się założenie zrealizować w 100%.

W finale pokazu czekała nas niespodzianka - trzy sylwetki ślubne. Czyżby Bohoboco chciało ubiec La Manię, która zapowiedziała premierę sukni ślubnych na dzisiejszy wieczór? Pierwsze kroki duetu w nowym kierunku należy ocenić jako udane, choć może odrobinę zachowawcze. Minimalistyczne, prawie pozbawione ozdób suknie gwarantują ślub w dobrym guście. Szczególnie spodobał nam się sposób krojenia gorsetu "w trójkąty" - motyw powtarzający się także w linii prêt-à-porter.

Pokaz Bohoboco jesień-zima 2013 w GALERII >>>