Filmów o modzie jest bardzo dużo, ale większość z nich nakręcono według konkretnych schematów. W biografiach znanych projektantów odnajdziemy tendencje do wyłuskiwania najbardziej dramatycznych momentów z ich życia; w komediach świat mody zostaje często w bezlitosny sposób sparodiowany; filmy dokumentalne z kolei oferują zakulisowe spojrzenie, próbując ukazać nam, jak działa to mocno hermetyczne środowisko. Rzecz jasna nie każda pozycja o tym jakże interesującym i obszernym zjawisku jest warta naszego czasu. Ale znajdzie się też trochę produkcji, które przynajmniej pozostają na dłużej z nami z jakiegoś powodu – czy będzie to związane ze stroną wizualną, niekonwencjonalną narracją, czy trafionymi żartami. Poniżej znajdziecie właśnie takie przykłady:

„Nić widmo” (2017)

Wielu się dziwiło, gdy Paul Thomas Anderson w ramach swojego kolejnego projektu przeniósł się z ukochanej, słonecznej Kalifornii do ponurego Londynu, gdzie nakręcił historię o fikcyjnym projektancie mody Reynoldsie Woodcocku, który nawiązuje romans z młodą kobietą, co burzy jego uporządkowane życie. Jednak ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę – Anderson stworzył swój najsubtelniejszy, urzekająco ekscentryczny, najbardziej wyrafinowany i po prostu najlepszy film w karierze.

Niemała w tym zasługa Daniela Day-Lewisa, który genialnie wcielił się w postać bardzo wymagającego, obsesyjnego, egocentrycznego, ale i wrażliwego artysty. Anderson i Lewis po części inspirowali się w swojej koncepcji Woodcocka na projektantach jak Charles James oraz Cristobal Balenciaga, nie ograniczając się jednak w żadnym wypadku do samego kopiowania ich stylu. W trakcie prac nad filmem Lewis nauczył się szyć suknie i odtworzył jedną z kreacji Balenciagi. To wszystko widać w samym filmie – trzykrotny zdobywca Oscara na ekranie nie ma żadnego problemu z przekonaniem nas, że oglądamy człowieka, który wymyśla niezwykłe kostiumy.

Co więcej, dodatkową wartość stanowi to, że reżyser i jego ekipa bardzo skrupulatnie oddali warsztat krawców z lat 50. XX wieku, bo to właśnie w tej dekadzie została osadzona akcja filmu. Wielkie kino.

„Saint Laurent” (2014)

Niesamowitym zbiegiem okoliczności było to, że w 2014 roku otrzymaliśmy dwa filmy biograficzne o życiu Yvesa Saint Laurenta. Pierwszy z nich („Yves Saint Laurent”) nakręcił Jalil Lespert, a drugi („Saint Laurent”) Bertrand Bonello. Mizerną produkcję Lesperta powinno się całkowicie wymazać z historii kina, ale obraz Bonello z Gaspardem Ullielem w roli głównej (niesamowita kreacja) to już rzecz o konkretnej mocy wyrazu. Można nawet powiedzieć, że jest to niedoceniane arcydzieło. Film przedstawia życie francuskiego wizjonera z lat 1967-1976, czyli z jego szczytowego, a przy tym najtrudniejszego okresu (uzależnienie od narkotyków, toksyczny romans z Jacquesem de Bascherem).

Nie uświadczymy w nim typowej trajektorii kina biograficznego (wzlot-upadek-wzlot) czy zasypywania informacjami z życiorysu artysty; w zamian otrzymujemy kino nieprawdopodobnie piękne od strony wizualnej i niezmiernie intrygujące w narracji. Chronologia jest sprytnie zaburzana, wydarzenia są często pozbawione kontekstu, pojawiają się ciekawe smaczki (reżyser świetnie gra na obsesji Saint Laurenta na punkcie Marcela Prousta). To jeden z tych filmów, po których trzeba trochę poczytać, aby zrozumieć pewne sceny, co samo w sobie jest bardzo chwalebne. Warto obejrzeć już dla samego odwzorowania na ekranie najsłynniejszych kolekcji Saint Laurenta.

„Szalona miłość – Yves Saint Laurent” (2010)

Yves Saint Laurent był na tyle fascynującą osobą, że można by na jego temat nakręcić przynajmniej kilka filmów lub serial. W tym dokumencie wyreżyserowanym przez Pierre’a Thorettona z jednej strony poznajemy historię wieloletniego, trudnego związku projektanta z biznesmenem i mecenasem sztuki Pierrem Bergiem, a z drugiej strony widzimy obraz człowieka, który poświęcił swoje życie na kolekcjonowanie różnego rodzaju dzieł sztuki, czy będą to niezwykłe rzeźby, czy obrazy Henriego Matisse’a. To ciekawe pogłębienie do obrazu, jaki zaprezentował Bonello w wyżej wymienionym filmie.

„Zoolander” (2001)

Czas na coś lżejszego. O świecie mody można również opowiadać w naprawdę zabawny sposób, czego dobrym przykładem jest komedia od Bena Stillera z 2001 roku, który wcielił się również w główną postać – modela zapomnianego przez przemysł. Derek próbuje odzyskać swoją dawną pozycję, ale w środowisku opierającym się na kulcie młodości jest to niezwykle trudne. Oczywiście ten fakt, jak i wiele innych, jest konkretnie wyśmianych w filmie, gdzie grają m.in. Owen Wilson, Will Ferrell, David Duchovny oraz nawet David Bowie.

„Pret-a-Porter” (1994)

Kolejna komedia, ale tym razem od cenionego Roberta Altmana, który znany był ze swojego satyrycznego ostrza (wystarczy obejrzeć „Nashville” czy „Gracza”). Reżyser ukazuje tu w charakterystycznej dla siebie, zjadliwej manierze kulisy paryskiego tygodnia mody, gdzie projektanci, modelki, dyrektorzy domów mody, fotografowie oraz wydawcy toczą ze sobą zażartą rywalizację. Film zebrał słabe recenzje, ale warto dać mu szansę. Inna sprawa, że niecodziennie widzi się na ekranie taką obsadę: Sophia Loren, Kim Basinger, Marcello Mastroianni, Forest Whitaker, Julia Roberts czy Lauren Bacall.

„Kim jesteś, Polly Maggoo?” (1966)

To z kolei inna, dziś już mocno zapomniana, ale ciekawa satyra na branżę modową i jej ekscesy. Fabuła, jak przystało na lata 60., jest przyjemnie zakręcona. Słynna 20-letnia modelka Polly Maggoo staje się bohaterką reportażu francuskiej stacji telewizyjnej. Marzy o życiu z księciem, ale przy okazji musi unikać całego szeregu mężczyzn, którzy nieustannie próbują ją poderwać. Główną rolę zagrała Dorothy McGowan, która przed wystąpieniem w filmie Williama Kleina faktycznie pracowała jako modelka – pojawiła się na okładkach „Vogue” i „Harper’s Bazaar”. A sam Klein to bardzo uznany fotograf, który robił zdjęcia m.in. właśnie dla „Vogue”. Jedna z postaci, panna Maxwell, kapitalnie zagrana przez Grayson Hall, wzorowana była na słynnej Dianie Vreeland, o której mowa niżej.

„Diana Vreeland: The Eye Has to Travel” (2011)

Diana Vreeland to niezwykle ważna postać – pomogła m.in. zaistnieć Twiggy, doradzała Jackie Kennedy, zapoczątkowała niezliczone trendy, zmieniając przeciętny magazyn „Vogue” w coś na miarę biblii mody. Z jej legendą zmierzyła się żona jej wnuka, Lisa Immordino Vreeland. Przekopała niezliczone archiwalia, dotarła do niepublikowanych wcześniej materiałów, przeprowadziła dziesiątki wywiadów. W reżyserii tego niezmiernie ciekawego dokumentu pomagali jej Bent-Jorgen Perlmutt oraz Frederic Tcheng.

„Diana Vreeland: The Eye Has to Travel” ukazuje prywatną historię „cesarzowej mody”, jej charakter i słabostki, wyjątkową determinację i innowacyjne pomysły, a przede wszystkim biografię, która wiedzie widza od czasów Belle Epoque we Francji poprzez dynamiczne życie Nowego Jorku lat 20., aż do swingującego Londynu czasów rewolucji obyczajowej. Anegdotami i wspomnieniami o Vreeland dzielą się jej współpracownicy i przyjaciele, wśród których pojawiają się nazwiska Andy'ego Warhola, Diane Sawyer, Anjeliki Huston czy Manolo Blahnika.

„Dior i ja” (2014)

A to wcześniejszy film, za który już w pełni odpowiada wspomniany wyżej Frederic Tcheng, reżyser specjalizujący się w odsłanianiu sekretów świata mody (miał swój udział również przy dokumencie o życiu Valentino Garavaniego). W „Dior i ja” Tcheng skupia się na jednym z najsłynniejszych i największych domów mody na świecie. Moment wybrał sobie znakomity, bowiem trwały w nim właśnie przygotowania do debiutu Rafa Simonsa, nowego dyrektora artystycznego. Dokument pokazuje unikalne, zakulisowe zdjęcia i rozmowy oraz nerwową, nocną krzątaninę zespołu na tle prawie 70-letniej historii marki Dior. Atmosferę mocno podgrzewa fakt, że przygotowanie pokazu trwało tylko osiem tygodni oraz to, że Simons nie mówi po francusku. Nic dziwnego, że krytycy docenili tę produkcję, nazywając ją „świetnym filmem o modzie”, chwaląc Tchenga za bardzo umiejętną reżyserię.

„McQueen” (2018)

Życie Alexandra McQueena od zawsze było wymarzonym tematem dla filmowca: jest pełne zwrotów akcji i ma fascynującego bohatera. Młody Lee (w młodości McQueen używał swojego pierwszego imienia) nie wiedział zbyt wiele o świecie, ale kochał szyć i chciał osiągnąć mistrzostwo w krawieckim fachu. To wystarczyło, bo szybko zaczął projektować niesamowite, drapieżne, niepokojące kolekcje, za sprawą których opowiadał historie i swoje obsesje.

McQueen trafił na szczyt mody (został dyrektorem artystycznym domu mody Givenchy), ale zaczął się gubić, co niestety miało swój smutny finał. W tym przejmującym dokumencie Iana Bonhôte’a oraz Petera Ettedguia oglądamy bohatera w starannie wyselekcjonowanych nagraniach (głównie prywatnych) oraz w oczach jego rodziny i współpracowników. Dzięki czemu całość sprawia wrażenie niezwykle intymnego dziennika filmowego, który odkrywa przed nami artystę obdarzonego wspaniałą wyobraźnią, ale też kruchą psychiką.

„Neon Demon” (2016)

Na koniec coś bardziej nietypowego. Film Nicolasa Windinga Refna zebrał średnie recenzje w roku swojej premiery, ale to fascynująca błyskotka, która z biegiem lat tylko zyskuje. Historia o Jesse (Elle Fanning), która przyjeżdża do Los Angeles, aby rozpocząć karierę modelki, wspaniale wystylizowana na wzór barokowych horrorów włoskiego reżysera Dario Argento oraz bezwstydnie kradnąca z „Mulholland Drive” Davida Lyncha, jest współczesną baśnią o pustce świata mody z masońską symboliką w tle oraz modelkami czarownicami na czele.