Ścierają się tu dwa – pozornie sprzeczne – podejścia. Jedno mówi, że dzień jutrzejszy to dzień, który nie istnieje. Jest jak horyzont, który zawsze się oddala – dokładnie o tyle, o ile starasz się do niego zbliżyć. Jest tylko teraźniejszość i tylko żyjąc chwilą, żyje się prawdziwie. „Więc łap dzień każdy, a nie wierz ni trochę w złudnej przyszłości obietnice płoche” (Horacy „Carpe diem”). Drugie podejście przekonuje, że mądre i dobre życie, to życie oparte na przewidywaniu i organizowaniu przyszłości. Tym różni się człowiek rozumny od nierozumnych istot, że ma umiejętność projektowania tego, czego jeszcze nie ma, ale czego pragnie i co potrafi zrealizować. Tworzy cele, strategie i realizuje swoje zamiary, osiąga sukcesy. 

Dlaczego uważam, że sprzeczność między nimi jest pozorna? Bo koloryt naszej teraźniejszości nadaje przyszłość, której się spodziewamy, na którą liczymy, w którą wierzymy. A jeśli nie spodziewamy się niczego dobrego, to niemożliwe jest prawdziwe cieszenie się chwilą obecną, doświadczanie flow czy jakiejkolwiek innej odmiany szczęścia. Wprawdzie jesteśmy teraz, ale równocześnie jesteśmy naszą przyszłością. Egzystencjaliści mówili, że człowiek jest projektem, czymś, co się dopiero tworzy, cały czas niedokończonym, póki żyje. Innymi słowy: jutro jest dzisiaj!

Jakiś czas temu głośno było o tak zwanym pozytywnym myśleniu, które jakoby miało sprawiać cuda, na przykład myśl, że jesteś bogaty, a będziesz bogaty; myśl, że ktoś cię pokocha, a ktoś cię pokocha. Cóż, nie tylko jest ono nieskuteczne, ale wręcz antyskuteczne. Nasz umysł odbiera sygnały: „jest OK” i nie wspiera naszej woli w wysiłkach, aby faktycznie sprawić, by było OK. W ten sposób można śnić marzenia i prześnić życie. Marzenia są wspaniałe – pod warunkiem, że stają się siłą napędową w postaci pragnienia. I że pragnieniom nadajemy następnie kształt projektów i aktywnie je realizujemy. Raczej nic nie dzieje się samo. A nawet gdy tak się zdarzy, nie przynosi takiej satysfakcji jak wysiłek ukoronowany spełnieniem. 
A jednak istnieją pewne sprawdzone sposoby przypominające takie magiczne zaklinanie przyszłości, których możemy użyć, by wesprzeć nasze działania i szybciej osiągnąć cel. Bez obaw. Ich magia ma twarde podstawy neurobiologiczne: możemy nauczyć i przyzwyczaić nasz mózg, by funkcjonował inaczej, a nasz umysł zaprogramować na sukces (znaczna część coachingu właśnie na tym polega). Przy czym nie róbmy sobie złudzeń – w ten sposób nie jesteśmy w stanie zmienić świata: przyciągnąć bogactwa, miłości, awansu czy podróży dookoła świata. Jesteśmy natomiast w stanie zmienić siebie tak, by stać się osobą, która jest w stanie to zrealizować. 

Na przykład: jeśli dla ciebie „być bogatym” oznacza posiadać duży majątek, to po pierwsze potrzebujesz stać się człowiekiem, który jest w stanie zgromadzić duży majątek. A jeśli chcesz, by ktoś cię pokochał, to najpierw stań się osobą, którą można pokochać.  

Jedną z przydatnych technik może być tzw. MODELOWANIE:

1. Wyobraź sobie siebie jako taką osobę, którą chcesz się stać (a więc na przykład osobę, która potrafi zarabiać, inwestować lub przyciąga innych i budzi w nich ciepłe, dobre uczucia).
2. Prawdopodobnie twoje wyobrażenie będzie opierało się na jakichś wzorach ludzi, których znasz osobiście, z przekazów lub z mediów. Zastanów się, a jeszcze lepiej sprawdź, jak takie modelowe dla ciebie osoby zachowują się w różnych sytuacjach. Jak chodzą, jak patrzą, jak mówią do innych, jak podają dłoń, jak jedzą, czytają... Im więcej konkretnych danych zbierzesz, tym lepiej. Im bardziej będą szczegółowe, tym przydatniejsze.
3. A teraz te wzorcowe zachowania w wyobraźni przenieś na siebie. Wyobraź sobie jak najdokładniej siebie zachowującego się w taki właś-
nie sposób w rozmaitych sytuacjach. Zobacz to w możliwie najdrobniejszych szczegółach. Poczuj, jak ty to robisz. Potrenuj to „na sucho” (trening mentalny – wybitni sportowcy doceniają jego efektywność). Przeznacz na to stałą porę dnia.
4. Spróbuj stopniowo wprowadzać takie zachowania do swojego codziennego życia. Coraz częściej i w sposób coraz bardziej naturalny. Od kiedy? Od teraz. Od tej chwili, kiedy tego pragniesz. Pewnego dnia zauważysz, że już jesteś taką osobą. Kiedy? Kiedy inni zaczną ciebie brać za wzór do swoich projektów.

A oto inna technika, nazwijmy ją: IMITACJA:

Najczęściej stosuje się ją w sytuacjach awaryjnych, kiedy trzeba dokonać w sobie natychmiastowej zmiany. Np. nie jesteś osobą zbytnio towarzyską, a tu twój partner z jakiegoś powodu nawalił i to ty musisz odpowiednio – sympatycznie, gościnnie, zabawnie lub profesjonalnie – przyjąć zaproszonych gości. Albo: chcesz nie dać po sobie poznać, jak bardzo się czegoś obawiasz. Co wtedy robić? Odpowiedź jest prosta: udawać! 

• Nie bój się, że to będzie wyglądać sztucznie! To tylko ty czujesz sztuczność, kiedy udajesz, że taki jesteś na co dzień. Zachowuj się jak gospodarz, jak profesjonalista, jak ktoś pewny siebie. 
• Aby się tak zachować – poczuj się kimś takim! Wmów sobie choć na ten krótki czas: jestem pewna siebie, jestem profesjonalna, uwielbiam przyjmować gości!
• A jeśli nie jesteś w stanie przekonać samego/samą siebie? To nic, po prostu uparcie udawaj dalej! Będzie coraz łatwiej.
• Im dłużej będziesz udawać, tym łatwiej będzie ci to początkowo sztuczne zachowanie zmienić w naturalne. Pamiętaj: ludzka natura da się kształtować, a człowiek jest projektem siebie. 

To wydaje się proste i skuteczne. Co oczywiście nie znaczy, że niektóre udawania nie wymagają nieco większego trudu i dłuższych przygotowań. Raczej trudno ci będzie udawać osobę oczytaną, jeśli nie będziesz czytać książek. Osoba uprzejma to taka, która zachowuje się uprzejmie, jednak musi wiedzieć, na czym polega uprzejmość w tym konkretnie środowisku. I tutaj – zauważ – te dwie techniki się zbiegają. Nic tak nie wspiera skutecznej imitacji jak uprzednie modelowanie oparte na obserwacji i konkretnej szczegółowej wizji, jak ma wyglądać przyszłość. Twoja przyszłość. Czyli ty w przyszłości. Dwa i pół tysiąca lat temu, przed odkryciami nauki o mózgu, Arystoteles pisał: „Doskonałość to sztuka, którą osiąga się dzięki treningowi i nabieraniu nawyków. Nie dlatego postępujemy słusznie, że jesteśmy cnotliwi i doskonali, ale raczej zyskujemy te cechy, ponieważ postępujemy słusznie”. 

A oto wniosek, który możesz potraktować jako syntezę tego rodzaju technik: 

• Postępuj tak jak człowiek, którym chcesz być, a staniesz się taki.
• Najpierw jednak dokładnie się zastanów, jakim człowiekiem chcesz być.

 

Zamiast prokrastynacji


Zdarza ci się, że sprawy niecierpiące zwłoki odkładasz na jutro? Albo jak Scarlett O’Hara w obliczu trudności, mówisz sobie: „Pomyślę o tym jutro”? Bo „jutro też jest dzień”? Czy to już jest prokrastynacja? I co to takiego jest? 

Prokrastynacja nie jest lenistwem, nie jest też lekkomyślnością. Niektórzy traktują ją jako coś w rodzaju choroby, stanu psychofizycznego, kiedy człowiek wiedząc, że powinien coś zrobić, wciąż odkłada to na później. Przy czym gnębi go poczucie winy, które nie pozwala w pełni cieszyć się tym, co robi zamiast. 

Myślę, że to słowo „zamiast” ma tutaj istotne znaczenie. Zamiast iść na siłownię – pijesz w pubie kolejne piwo; zamiast przygotować prezentację – snujesz się po social mediach; zamiast trenować jogę – siedzisz przed telewizorem. I to bynajmniej nie dlatego, że uwielbiasz upijać się piwem, lajkować na fejsie czy że specjalnie jakoś interesuje cię to, na co patrzysz w TV. Wręcz przeciwnie. Wybierasz coś gorszego zamiast czegoś lepszego. I o to chodzi w prokrastynacji. Bo pomyśl tylko, gdyby twoje „zamiast” było czymś fantastycznie dobrym (powiedzmy: zamiast iść na siłownię – poświęcasz wieczór na wolontariat w hospicjum; zamiast przygotować prezentację – piszesz genialny wiersz; zamiast trenować jogę – idziesz na randkę swojego życia), czy to by cię martwiło? Czy budziłoby wyrzuty sumienia? Wątpię. 

Przekleństwo prokrastynacji nie polega na tym, że nie robisz tego, co uważasz za właściwe, lecz na tym, że zamiast tego robisz coś gorszego. Dlatego rady w postaci: „zacznij od małego pierwszego kroku” lub „obiecaj sobie jakąś nagrodę” itp. wydają mi się całkowicie chybione. Problem polega na tym, że może faktycznie wolisz piwo od siłowni, facebook od prezentacji i telewizję od jogi? Czy też, idąc dalej: wolisz jutrzejszy stan po dzisiejszym piwie od zadowolenia z wysportowanej sylwetki, przejrzenie tysiąca postów od wyrazów uznania dla twojej świetnej prezentacji, telewizyjną papkę od spokoju i odprężenia, które daje ci joga? A jeśli tak – to w imię czego masz się zmuszać? Stosować jakieś podstępy, przekupstwa, podchody? Rób to, co wolisz: pij to piwo, siedź na facebook lub przed telewizorem, skoro to lubisz, wolisz, wybierasz. Każdy twój dzisiejszy wybór jest wyborem siebie w przyszłości. Znam tylko jeden skuteczny sposób na prokrastynację:

1.    Wyobraź sobie, że tak samo jak dziś będzie jutro i pojutrze i w kolejne dni.
2.    Wybierz, jaką osobą chcesz być jutro – a jutro buduje się dziś, już teraz, nieustannie.

Jeśli twoja prokrastynacja znalazła mocnego sprzymierzeńca w twoim perfekcjonizmie i odwlekasz działanie lub jego finalizację pod pretekstem, że nie jest jeszcze wystarczająco doskonale przygotowane, podrzucam pod rozwagę sentencję amerykańskiego generała wizjonera George’a Pattona: „Dobry plan konsekwentnie wykonany dzisiaj jest lepszy niż idealny plan wykonany jutro”.

Test cukierka

Małe dziecko nie potrafi czekać i musi mieć to, czego chce, już, teraz, natychmiast. Nie jest w stanie wyobrazić sobie, że coś może zostać odroczone na przykład do jutra. Że jutro też jest dzień. Cóż, niektórzy z nas pozostają takim małym dzieckiem przez całe życie, inni bywają nim sporadycznie. Wydaje nam się wtedy, że spełnienie musi nastąpić bezzwłocznie, w ogóle nie bierzemy pod uwagę, że być może to jeszcze nie jest najlepsza pora, że warto nieco poczekać, zainwestować, przygotować się, odroczyć nagrodę. 

Słynny test cukierka (Marshmallow Test) z grubsza biorąc polegał na tym, że zostawiano dziecko sam na sam z cukierkiem, mówiąc mu wcześniej, że jeśli go nie zje, po powrocie dorosłego dostanie drugi. Większość dzieci natychmiast zjadała łakocie, inne robiły to po krótszych lub dłuższych zmaganiach ze sobą. 

Podobno badacze wykazali, że te – nieliczne – dzieci, które heroicznie powstrzymały chęć zjedzenia cukierka, w przyszłości jako dorośli osiągały lepsze wyniki w nauce, pracy i życiu osobistym. Podobno ta wcześnie przejawiająca się zdolność do odroczenia nagrody była kluczowym czynnikiem wyróżniającym tych, którzy skazani są na sukces, od pozostałych nieudaczników. 

Nie zgadzam się z ideologią związaną z tym testem. Mówi ona bowiem coś takiego: 

„Jeszcze poczekaj, jeszcze możesz mieć więcej! Jeszcze się nie ciesz, jeszcze odłóż to na potem!”. To jest taktyka: „módl się i pracuj”. To jest także morał płynący z bajek np. o mrówce i pasikoniku. Wynikająca zeń postawa zapewne przyczynia się do akumulacji społecznego bogactwa, ale czy faktycznie prowadzi do spełnienia w wymiarze indywidualnego człowieka? Znam wielu ludzi, którzy w oczekiwaniu na ten drugi, lepszy cukierek, bezpowrotnie tracili radość, jaką mógł przynieść im ten pierwszy, który już posiadali, a z którego nie potrafili korzystać. A tymczasem drugi cukierek to nieraz tylko „złudnej przyszłości obietnice płoche”. 

Czy zachęcam zatem do natychmiastowej konsumpcji, do ulegania każdej zachciance? I czy twierdzę, że zawsze „lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu”? Bynajmniej. Niejednokrotnie warto poczekać, aż inwestycja przyniesie zysk, aż związek dojrzeje, aż projekt zostanie dopracowany, aż emocje ucichną lub aż uczucia się wyklarują. Chodzi natomiast o to, by nie „przeczekać”. By pamiętać, że jutro jest już dziś. I że drugi raz może się nie powtórzyć. 

Zatem:

1.Bez skrupułów i z radością korzystaj z tego, co jednorazowe i niepowtarzalne.
2.Lecz zastanów się, czy w ten sposób nieodwołalnie nie tracisz czegoś bardziej wartościowego, na co trzeba by jeszcze poczekać.
3.A najlepszym kryterium wyboru – moim zdaniem – jest szczera odpowiedź na zadane sobie dwa pytania: 

Kim jestem, robiąc „to” teraz?
Kim się staję, odraczając „to” w imię przyszłej korzyści?

Tekst: Ewa Mukoid

Focus Coaching Extra 4/2019